czwartek, 19 czerwca 2014

Prezentacja lipcowych nowości Rossmann + recenzja czerwcowych nowości

Hej :)

Dziś przygotowałam dla Was recenzję czerwcowych nowości drogerii Rossmann. Niedługo wrzucę zresztą recenzję lipcowych nowości, ponieważ już jutro odbieram paczkę z sierpniowymi nowościami i nie chcę, żeby się te wszystkie recenzje skumulowały. Straszne mam zaległości przez problemy z internetem. Z tego wszystkiego przestaliśmy już korzystać z internetu, który zapewnia nam właściciel mieszkania, bo i tak co chwilę brakuje na nim transferu i zamówiliśmy własny internet mobilny, który dotrze do nas w przyszłym tygodniu. Przynajmniej będę mogła śledzić Wasze blogi również na wyjazdach, gdy przyjdzie mi ochota ;)

No ale już nie bajeruję, tylko przechodzę do recenzji czerwcowych nowości w drogeriach Rossmann. Nie będę ukrywać, że czerwcowe pudełko bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i z większości kosmetyków jestem zadowolona. Jeśli chcecie zobaczyć, na które nowości warto zwrócić uwagę, zapraszam do czytania :)

niedziela, 8 czerwca 2014

Ulubieńcy maja

Hej :)

Dawno mnie tu nie było - nie miałam dostępu do internetu przez ostatnie 3 tygodnie. Spróbuję się jakoś zrehabilitować i pisać trochę częściej. Dziś mam dla Was ulubieńców maja, który był dla mnie bardzo intensywnym miesiącem i miesiącem w którym testowałam wiele nowości, więc myślę, że ulubieńcy będą dla niejednej z Was dość ciekawi. Zachęcone do czytania? To zapraszam :)

Kolorówka


W minionym miesiącu w moich ulubieńcach wyjątkowo przeważa pielęgnacja (dość nietypowo, bo nie zmieniam jej zbyt często). 

Ulubionym korektorem pod oczy został Loreal True Match, zdobyty na wyprzedaży w Rossmannie. Ma naprawdę jasny kolor, dość dobrze wytrzymuje wieczne łzawienie jednego z moich oczu (a to u mnie kluczowe kryterium doboru korektora), dobrze się rozprowadza i jest trwały. Trochę utlenia się po kilku godzinach, ale nie na pomarańczowo na szczęście, więc mu wybaczam. Czuję, że to będzie dłuższy romans. Kupiłam go z polecenia Red Lipstick Monster, do której po filmiku o korektorach odezwałam się z moim łzawiącym problemem. Dziękuję Ci Ewo, że pomogłaś mi się z tym uporać, ten korektor to strzał w dziesiątkę :)

Znalazłam też nowego ulubieńca do szybkiego porannego podkreślania brwi. Jest nim brązowy żel do brwi Catrice. Zastąpił moją maskarę do brwi Wibo. Już wiem, że do maskary Wibo nie wrócę, ponieważ żel Catrice, ma trochę cieplejszy, bardziej korzystny dla koloru moich włosów i typu urody kolor. Poza tym ma mniejszą szczoteczkę, która ułatwia precyzyjną aplikację. Jedyne, co mam mu do zarzucenia, to odrobinę za słabe utrwalanie kształtu brwi.

Na promocjach w Rossmannie zdecydowałam się na zakup kultowego różu Bourjois w odcieniu 34 Rose D'or. Przede wszystkim do zakupu skłonił mnie znów filmik Red Lipstick Monster, w którym porównywała ten róż do kultowego Nars Orgasm. I w zasadzie mnie nawet bardziej spodobał się kolor tańszego odpowiednika. Tylko czekałam cierpliwie na jakąś promocję (chyba z 2-3 miesiące). Róż pasuje do wielu typów urody. Ma rozświetlające wykończenie, ktore nie nadaje dyskotekowego wyglądu, lecz sprawia, że cera wygląda promiennie. Używam go naprawdę bardzo często, niemal codziennie.

Na kolejny produkt czaiłam się od stycznia i również czekałam cierpliwie na promocję. Jest to pomadka/lakier/błyszczyk do ust w płynie L'oreal Colour Rich Extraordinare Elixir nr 102 Rose Finale. Mam jeszcze 2 kolory tego produktu, ale odcień Rose Finale upodobałam najbardziej. Jest to średniej intensywności róż, który pięknie ożywia codzienny makijaż. Ponadto pielęgnuje usta i długo się utrzymuje. No i włosy się do niego nie kleją (za co nie lubię błyszczyków). Mój ci on!!!


Pielęgnacja


Moim pielęgnacyjnym hitem maja jest maszynka do golenia Wilkinson Intuition Skin Care (do skóry wrażliwej). Może to dla niektórych dziwne, że zachwycam się maszynką do golenia. Ta jest jednak dla mnie wyjątkowa. To jedyna maszynka, którą mogę ogolić każdą partię ciała bez najmniejszego podrażnienia. Sprawiła, że wreszcie normalnie mogę golić okolice bikini. W ogóle używanie jej jest szybkie i komfortowe. Rozpaczam tylko, że mydełka we wkładach szybko się zużywają, a wkłady wymiennie są dość drogie, ale już znalazłam na allegro sprzedawcę, u którego mogę kupić roczny zapas w normalnej cenie. Nigdy więcej nie wrócę do jednorazówek!

Bardzo polubiłam ostatnio kremowe masło do ciała Anida do skóry przesuszonej i odwodnionej. Ma ono lekką konsystencję, przy czym całkiem dobrze nawilża, szybko się wchłania i mam delikatny kwiatowy zapach. Myślę, że to świetna propozycja na lato dla tych, którzy nie lubią balsamów pod prysznic (mnie zapychają na ramionach i w dekolcie z powodu parafiny w składzie, więc podziękowałam). Anidę dostaniecie w aptekach. Ja swój egzemplarz kupiłam na promocji za ok. 7-8 zł/300ml, więc za tą cenę naprawdę warto spróbować.

Kolejnym wielkim hitem pielęgnacyjnym jest najnowszy peeling solny z masłem shea Wellness&Beauty, który w tym miesiącu wchodzi do sprzedaży w Rossmannie. Jak widać, moje opakowanie już dobiło dna, bo używałam go ostatnio namiętnie, a kolejnego jeszcze się nie dorobiłam, ponieważ nie mogę na nie trafić w Rossmannie. No ale do rzeczy. Peeling jest niezłym ździerakiem. Ja się takich boję, bo skórę mam wrażliwą. Ale zawarte w peelingu olejki łagodzą ewentualne podrażnienia. Cała maź świetnie przygotowuje skórę do golenia. Na upartego można sobie nawet darować stosowanie balsamu po tym peelingu. Wreszcie trafiłam na peeling, który motywuje mnie do zabiegu złuszczania skóry na ciele, bo nie mam po nim podrażnień, dlatego jest moim hitem.

W maju ujął mnie także droboziarnisty peeling Perfecta, który jest u mnie następcą peelingu szafirowego Dax. Na razie używam wariantu w saszetkach. Peeling dobrze wygładza skórę i nie podrażnia jej. Jest dość wydajny - 1 saszetka wystarcza mi na 3 użycia.

Ostatnim ulubieńcem jest krem z filtrem Ambio Sun Expert SPF 50+ (produkowany przez Dax dla aptek DOZ). Krem jest dość gęsty, ale dobrze się rozprowadza. Ciemniejszą karnację może bielić, ja jestem jasna, więc u mnie tego nie robi. Dobrze chroni przed słońcem. Skóra trochę się po nim świeci, ale wystarczy odrobinę przypudrować. Nadaje się także pod makijaż, ale odrobinę skraca jego trwałość. Na razie nie zauważyłam zapychania. Mam co prawda kilka nowych zaskórników na żuchwie, ale wygląda na to, że wywołały je zmiany hormonalne, nie kosmetyk.

I to już wszyscy moi ulubieńcy maja. Dajcie znać czy używałyście któregoś z tych produktów i jakie produkty stały się Waszymi hitami w maju :)

Avenindra.

poniedziałek, 12 maja 2014

Zdobycze zakupowe ostatnich tygodni (kwiecień i początek maja)

Hej :)

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać co nowego wpadło do mojej kosmetyczki podczas zakupów w kwietniu i na początku maja. Trochę się tego znalazło, ponieważ skończyło mi się sporo kosmetyków do pielęgnacji i trzeba było czymś je zastąpić. Podobnie jak większość z Was połasiłam się również na dużą kolorówkową obniżkę w Rossmannie. Zakupy są dość duże, ale ja takie zakupy robię raz na kilka miesięcy, tak mi po prostu wygodniej. Potem mam po prostu spokój na kolejne 3-4 miesiące. Nie chce mi się np. co chwilę jeździć do sklepu zielarskiego w zupełnie innej części miasta, więc jak już tam jestem to od razu robię konkretne zakupy.

No ale ja tu gderam, a Wy pewnie chcecie moje zdobycze obejrzeć ;)


W kwietniu odebrałam ostatnie zamówienie od mojej toruńskiej konsultantki Avonu (sorki za słabe zdjęcie). Znalazła się tu mgiełka fiksująca do makijażu, serum do szyi i dekoltu Planet Spa z serii Kolumbijska Kawa, szminka Ultra Color w odcieniu Icedd Coffee oraz roletka wody perfumowanej Perceive.
Na zdjęcie załapał się też żel do brwi Catrice, który zakupiłam w Tesco (cieszę się, że w pobliskim Tesco jest szafa Catrice, bo do Natury mam trochę daleko).

niedziela, 11 maja 2014

Ulubieńcy ostatnich tygodni (marzec - kwiecień 2014)

Hej :)

Dziś chciałabym Wam przedstawić moich ulubieńców kosmetycznych ostatnich tygodni. Był to dla mnie dość intensywny okres, w którym nie miałam zbyt wiele czasu ani na pielęgnację, ani na makijaż, ani na bloga, co zresztą widać po mojej słabej aktywności w blogosferze. W związku z tym mało eksperymentowałam i stawiałam głównie na sprawdzone kosmetyki. Dzięki temu udało mi się stworzyć niemal idealne zestawy do makijażu i do pielęgnacji włosów. W pozostałych sferach pielęgnacji nadal czegoś takiego szukam i myślę, że jestem coraz bliższa celu.

Nie będę powtarzać ulubieńców z poprzednich miesięcy, żeby Was nie zanudzać (szczególnie jeśli chodzi o pielęgnację twarzy, bo tutaj absolutnie nic się nie zmieniło i nadal polegam na tych samych kosmetykach). Nadal lubię tamte kosmetyki, ale w ulubieńcach marca i kwietnia postanowiłam napisać tylko o nowych ulubieńcach, których używałam w ostatnich tygodniach bardzo chętnie niemal każdego dnia.

Pielęgnacja



Tym razem krótszy będzie temat pielęgnacji. Jak wiecie, w ostatnich miesiącach sen z powiek spędzał mi stan moich włosów. Były one obciążone niemal po każdej odżywce. Po wielu miesiącach poszukiwań wreszcie znalazłam taką odżywkę, która działa, jest szybka w użyciu, a jednocześnie nie obciąża moich delikatnych włosów. A jest nią odżywka do spłukiwania Timotei Drogocenne Olejki. Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ od dawna nie używałam kosmetyków tej marki, po tym jak miałam niemiłe doświadczenia z ich szamponami. I gdyby nie Rossmann i jego Program Nowości, to odżywka pewnie nigdy nie trafiłaby w moje ręce.

W ostatnich dwóch miesiącach w moje ręce dostały się też 2 szampony z wysoką zawartością SLS. Za pierwszym razem skończyło się to ogromnym podrażnieniem skóry głowy, a za drugim razem dość dotkliwym uczuleniem. Próbowałam stosować nową wersję szamponu Babydream, która... też mnie podrażniła! Zdesperowana zakupiłam w aptece szampon do włosów suchych i normalnych Fitomed Mydlnica Lekarska, ponieważ spodobał mi się jego ziołowy, dość łagodny skład. I ten szampon właśnie wybawił mnie z opresji, dlatego używam już drugą butelkę tego kosmetyku. Zgodnie z obietnicą producenta łagodzi swędzenie i łuszczenie skóry głowy. Myje dość dobrze, choć SLS ma daleko w składzie. Co prawda nie radzi sobie idealnie ze zmywaniem olejów, ale jako jedyny daje mojej skórze ukojenie i stopniowo doprowadza ją do normalnego stanu, dlatego wybaczam mu drobne niedociągnięcia. Aktualnie mogę więc stosować tylko ten szampon i płyn do higieny intymnej Facelle oraz balsam do kąpieli Babydream fur Mama. Najlepiej sprawdza się jednak Fitomed.

Przyszła wiosna i znowu mam problem ze stanami zapalnymi warg, ich nadmiernym wysuszeniem i podrażnieniem. Jak zwykle z ratunkiem przyszła mi maść z witaminą A, którą kocham miłością dozgonną. Nie wiem nawet która to już tubka ;)

Jeszcze jednym kosmetykiem pielęgnacyjnym, który mnie w minionych tygodniach zachwycił jest peeling do dłoni i stóp Avon Planet Spa African Shea Butter. Dobrze radzi sobie z wygładzaniem skóry na moich dłoniach, które na skutek mojej pracy są suche i szorstkie.


Kolorówka



Moim naustnym ulubieńcem w kwietniu stała się szminka Avon Ultra Color w odcieniu Iced Coffee. Szminki Ultra Color mają w składzie masło shea, więc nawet przy moim zapaleniu warg mogłam je stosować zamiast balsamu do ust (w życiu bym nie pomyślała, że szminka przyniesie moim swędzącym wargom ukojenie, ale tak było :P). Co więcej, ta szminka nie podkreślała masy suchych skórek, jakie pojawiły się na moich łuszczących się ustach, więc również maskowała mój problem, gdy chciałam wyjść do ludzi. Sam odcień to ciepły, brudny róż, bardzo zbliżony do koloru moich ust, ale trochę bardziej intensywny. Kryje naprawdę dobrze - u mnie spokojnie zakrywa przebarwienia na ustach. Naprawdę szminki Ultra Color warte są wypróbowania ze względu na nawilżające właściwości i duże krycie.

Maskarę Lovely Pump Up zakupiłam z Waszego polecania i rzeczywiście się nie zawiodłam. Jest idealna do dziennego makijażu - rzęsy są po niej ładnie wyczesane, bardziej widoczne i intensywnie czarne. Jedynie przeszkadza mi to, że u mnie tusz ma tendencje do osypywania się, choć nie jest z tym z drugiej strony jakoś bardzo źle. Gdyby nie to osypywanie, byłby ideałem do makijażu dziennego.

DD cream Lacydode by Bell (nr 01 Light Beige) zaczęłam stosować skuszona testem na żywo na kanale Hani. Hanka miała rację - ten produkt nie matuje, powiedziałabym nawet, że jest nawilżający, przy czym dość dobrze się utrzymuje i ma bardzo jasny, neutralny kolor (dla mnie odrobinę za jasny, nawet zimą, dlatego mieszam go z ciemniejszymi podkładami). U mnie świetnie się sprawdza, ponieważ moja skóra jest trochę przesuszona i podrażniona kuracją LRP Effaclair K i ten DD cream jest jednym z kosmetyków, które pomagają mi ją uspokoić. Mam nadzieję, że nadal jest dostępny w Biedronce, bo sprawdza się na tyle dobrze również w mieszaniu ze zbyt ciemnymi podkładami, że chętnie capnę kolejne opakowanie ;)

W ostatnich tygodniach wróciłam do stosowania pudru sypkiego Catrice Prime&Fine. Używam ostatnio głównie nawilżających podkładów, więc przy mojej cerze mieszanej muszę je dobrze utrwalić. Temu pudrowi się to udaje - zwykle wystarczą dwie cienkie warstwy i do końca dnia pracy mam spokój z moją strefą T. Nie mogę tego pudru stosować jedynie pod oczy, ponieważ tam trochę przesusza mi skórę.

Ostatnio mam fazę na bardzo różowe i dziewczęce róże, więc wygrzebałam z czeluści mojej kosmetyczki róż Kryolan dla GlossyBox, którego kolor przypada mi do gustu szczególnie wiosną. Jest to również róż, który stosuję na wszelkie większe wyjścia, ponieważ ma piękny kolor, dobrze się rozprowadza i jest bardzo trwały.

O utrwalaczu makijażu Theatric Professional pisałam Wam już na samym końcu posta z recenzją majowych i czerwcowych nowości w Rossmannie, więc do tamtej notki Was odsyłam (KLIK). Mimo, że mam go od 3 tygodni, już podbił moje serce.

Na koniec mam kolejną nowość Rossmanna, która bardzo mi się spodobała, a jest nią lakier do paznokci Maybelline SuperStay w odcieniu Mint for Life. Jest to cudna rozbielona mięta, która ostatnio wyjątkowo często gości na moich paznokciach. Fajna na imprezę, fajna do biura. Po prostu kolor uniwersalny, jednocześnie nie będący nude. Wszyscy się mnie pytają gdzie dorwałam tak piękny lakier ;) Poza tym utrzymuje się niezwykle długo - tydzień wytrzyma Wam spokojnie, jeśli macie zadbane paznokcie i nie eksploatujecie ich nadmiernie w pracy, tak jak ja ;)

I to już są moi wszyscy ulubieńcy marca i kwietnia. Myślę, że kolejny post z ulubieńcami również będzie ciekawy, ponieważ przybyło mi w kosmetyczce sporo ciekawych nowości, choćby na skutek dużych promocji w drogeriach. Będę też testować teraz sporo kosmetyków aptecznych i ziołowych, ponieważ chciałabym żeby moja pielęgnacja szła bardziej w tym kierunku. Następny będzie post z zakupami z ostatnich tygodni, który będzie pewnie dość długi, bo i zakupów dużo. Ostatnie duże zakupy kosmetyczne robiłam w styczniu, a potem nie kupowałam prawie nic, więc teraz wszystko mi się pokończyło i w ten oto sposób zakupiłam sporo nowych kosmetyków. No ale o tym w następnym poście.

Dajcie znać czy używałyście któregoś z moich ulubieńców i jakie kosmetyki były Waszym hitem w ostatnim czasie.

Avenindra.

środa, 7 maja 2014

Recenzja majowych nowości w Rossmannie + prezentacja pudełka z czerwcowymi nowościami

Hej :)

Jak już zapowiadałam, zamieszczam obiecany post z recenzjami Rossmannowskich nowości na maj i prezentacją nowości na czerwiec, które jeszcze testuję, więc moją opinię o nich poznacie najwcześniej pod koniec maja. Od razu zaznaczam, że nie są to wszystkie nowości w Rossmannie, ponieważ zestawów i testerów jest w Polsce wielu. Do mnie trafiła więc tylko część z nich. Tym razem miałam fuksa i trafiłam oba pudełka z mojej kategorii wiekowej. Jedne produkty są rewelacyjne, inne takie sobie. Zresztą same przeczytajcie w moich mini-recenzjach ;)

Z tego, co mi wiadomo, generalnie kosmetyki z pudełka na maj już są dostępne w sprzedaży, no ale wiadomo, że do jednych Rossmannów nowości wchodzą szybciej, do innych później, a do niektórych (np. małych) wcale. Będziecie musiały śledzić sytuację, jeśli któryś z nowych produktów Was zainteresuje.

Recenzja nowości majowych


Eveline, tusz pogrubiający Mega Max - całkiem przyjemny tusz. Nie brudzi powieki, nie skleja rzęs. Łatwo nim wytuszować również dolne rzęsy. Liczyłam co prawda na bardziej spektakularny efekt, zwłaszcza że szczoteczka przypomina tą z Max Factor 2000 Calorie. Ale nie jest też źle - jest pogrubienie, jest rozdzielenie, delikatne podkręcenie i minimalne wydłużenie. Na co dzień jak najbardziej fajny. Na wieczór prosi się jednak o doklejenie sztucznych rzęs. Używam go ponad miesiąc i na razie nie zauważyłam osypywania.

Lakier Miss Sporty Crush On You - to coś w stylu piaskowca. Mój egzemplarz (nr 062) ma czarną matową bazę ze srebrnymi drobinkami. Na paznokciach wygląda trochę jak papier ścierny ;) Dość dobrze się utrzymuje i szybko wysycha. Zmywa się odrobinę gorzej niż kremowe lakiery.

Woda perfumowana Police, To Be The Queen dla kobiet - rozbawia mnie zawsze to opakowanie w postaci białej czachy ze złotą koroną. Cóż - niektórym może przypaść do gustu, dla to po prostu taka ciekawostka. A same perfumy mają zapach raczej z trochę cięższych, ponieważ w bazie znajduje się białe piżmo. Jest ono jednak połączone z nutami kwiatowymi (fiołek) i cytrusowymi. Nie jest to jakiś szczególnie oryginalny zapach, ale ma w sobie coś urzekającego. Mnie kojarzy się z kobiecością i pewnością siebie. Utrzymuje się kilka godzin. Ja lubię raczej lżejsze zapachy, więc ten rezerwuję sobie na wieczór i na okres jesienno-zimowy (choć teraz też mi się zdarza używać go w ciągu dnia, jak mam ochotę na trochę mocniejszy zapach).

Szampon Timotei drogocenne olejki - z początku mnie zachwycił - włosy były miękkie i pełne życia, nie plątały się, nie były obciążone (jak to mają w zwyczaju). No czego chcieć więcej? Niestety po kilku użyciach szampon podrażnił i uczulił moją skórę głowy, więc nasz krótki romans zakończył się wielkimi, ropnymi, bolącymi krostami i niesamowitym swędzeniem. Prawdopodobnie to wina SLS na drugim miejscu w składzie. Cóż - mój skalp często tak reaguje na ten składnik, dlatego szamponów Timotei mogę używać tylko od wielkiego dzwonu. Nie pozostało mi nic innego jak podarować go mojemu ukochanemu i przestrzec wszystkich wrażliwców.

Odżywka do spłukiwania Timotei drogocenne olejki - szczerze? Jest to moje największe odkrycie z tej paczki. Już tłumaczę dlaczego. Odżywka nie nawilża może spektakularnie, ale wystarczy ją nałożyć tylko na kilka minut, by włosy stały się wygładzone i lepiej się układały. Ułatwia także rozczesywanie. A co najważniejsze w moim przypadku, nie obciąża moich wiecznie przyklapujących włosów. Wygląda na to, że wreszcie znalazłam tą jedną jedyną odżywkę, która jest moim pewniakiem do codziennego używania. Co więcej, jest tania (ok. 7-8 zł).

Pomadka nawilżająca Bebe Young Care, beż - zdaje się, że to ma być odpowiednik Maybelline BabyLips. Z tym ostatnim nie miałam akurat do czynienia, więc się nie wypowiem czy to prawda. Pomadka delikatnie rozjaśnia usta i nadaje im bardziej beżowego odcienia. Jednak robi to subtelnie, więc nie musimy się obawiać efektu topielicy, czy wypranej twarzy. Jest to więc udany nude. Aplikacja jest łatwa, nie wymaga lusterka, efekt można stopniować. Gorzej już z obiecanym nawilżeniem, a głównie tego oczekiwałam od tej pomadki. Moim zdaniem daje ona raczej pozorne nawilżenie i jest ono dość krótkotrwałe. Ale sprawdzi się do używania w ciągu dnia u osób, które nie mają bardzo przesuszonych warg.

Żel do higieny intymnej Soraya Lactissima świeżość - rzeczywiście żel daje uczucie odświeżenia. Łatwo się aplikuje, ma wygodną pompkę. Nie pieni się zbyt dobrze, ale tego nie wymagam akurat od płynu do higieny intymnej. Obawiałam się, że podrażni moją wrażliwą skórę, jednak tak się nie stało. Lepiej sprawdza się u mnie co prawda Lactacyd Femina Plus, ale na co dzień, w okresie kiedy nie mam żadnych problemów z podrażnieniami, wystarczy mi ta Soraya.

Kremowy żel pod prysznic Welness&Beauty - ma subtelny, dość słodki zapach, taki śmietankowy (albo może raczej jak cukierki śmietankowe). Jest gęsty, dobrze się pieni i generalnie jest wydajny. Nie wysusza skóry. Przyzwoity żel za niewielkie pieniądze.


Zawartość mojej paczki z nowościami na czerwiec


Jeśli chodzi o czerwiec, to trafiły do mnie dość ciekawe nowości. Z pewnością wszystkie się przydadzą i będę używać ich często.

Część z nich ma wejść do sprzedaży już w maju, więc już możecie się za nimi rozglądać.

No to po kolei:
Przyrząd do czyszczenia zębów i języka Jordan - wydaje mi się, że taki bajer to raczej gadżet, wolę tradycyjną nić dentystyczną. No ale może jeszcze się do tego wynalazku przekonam.
Żel pod prysznic Original Source Carambola - na razie zdradzę tylko tyle, że bosko pachnie - jak Sprite, albo Mojito. Niby nie lubię tak orzeźwiających zapachów, ale ten mnie do siebie przekonał.
Supercienkie krakersy Wasa z solą morską
Antyperspirant Adidas 6in1 48h - nie wierzę w te 48 godzin, ale mam nadzieję, że będzie się sprawdzał chociaż na te 10 godzin, czyli na wyjście do pracy ;)
Herbata Teekanne Black Currant
Lakier Maybelline SuperStay 7 days, Mint for Life - już go kocham za ten cudowny kolor pastelowej mięty :D
Maskara Manhattan Supersize - na początku zabiła mnie ta mega pozakręcana szczoteczka, ale już dochodzę do wprawy i maluje mi się nim coraz lepiej :D
Kredka Rimmel Exaggerate, 230 Deep Ocean - znowu urzekł mnie cudowny kolor - granat wpadający w morski, dość nietypowy. A jak z użytkowaniem, to się jeszcze okaże.
Peeling solny Wellness&Beauty
Żelowe kapsułki do prania Domol
Utrwalacz do makijażu Elite Theatric Professional - wiem, że to nie pora na recenzję tego produktu, ale muszę Wam jednak napisać o nim już teraz parę słów. A to dlatego, że prawdopodobnie już teraz dostaniecie go w niektórych Rossmannach, ponieważ przypisano go do nowości majowych. Ten utrwalacz jest po prostu rewelacyjny, mój absolutny hit. Utrwala naprawdę mocno - ostatnio wykonywałam na sobie makijaż na wesele i trzymał mi się od południa aż do białego rana następnego dnia i poza szminką nic nie musiałam poprawiać. Nie świeciłam się nawet odrobinę, a mam cerę mieszaną i ciągle szalałam na parkiecie. Kosztuje 24,99 zł, ale ja byłabym w stanie zapłacić za niego dużo więcej. Za tę cenę możecie zaryzykować. A w sumie to nie ryzykujecie, bo myślę, że u wszystkich się sprawdzi - nie podrażnia, nie wysusza, nie wywołuje uczucia ściągnięcia czy skorupy, nie zapycha (wiadomo, że lepiej nie używać go zbyt często, bo ma w składzie alkohol). W ogóle nie czuć go na twarzy. Jedyny dyskomfort to smrodek alkoholu w czasie aplikacji, ale dla makijażu niezniszczalnego na czas całej imprezy jestem w stanie to znieść z pokorą :D
Podsumowując - jeśli szukacie takiego produktu, to koniecznie rozejrzyjcie się za nim w Rossmannie.

I tak prezentują się majowo-czerwcowe nowości w Rossmannie. Dajcie znać czy skusicie się na coś. A może chciałybyście przeczytać szerszą recenzję któregoś z produktów?

Avenindra.

wtorek, 6 maja 2014

Denko: marzec 2014

Hej.

Dziś mam dla Was parę słów o moim marcowym projekcie denko. Wiem, że już początek maja, ale nie chciałam łączyć notek z dwóch ostatnich miesięcy, ponieważ powstał by z tego ogromny post, a wiem, że nie lubicie czytać długich postów (sama też niespecjalnie lubię, chociaż zależy o czym). Już pomijam fakt, że ten post był przygotowany 2 tygodnie temu, ale go nie wrzuciłam, bo znowu nawalił internet. Cóż, takie życie ;)

Denko z marca jest dość duże, ponieważ w marcu przeprowadziłam się do innego miasta i w związku z tym chciałam zdenkować jak najwięcej kosmetyków, ponieważ każdy skrawek miejsca w samochodzie był na wagę złota.

Jak zwykle podzieliłam zużycia na kategorie.


Pielęgnacja twarzy



Delikatny peeling enzymatyczny Lirene – recenzja TUTAJ. Nie wiem czy kupię ponownie, choć byłam z niego dość zadowolona.
Następca: peeling enzymatyczny Lirene w saszetce

Peeling szafirowy Yoskine – recenzja TUTAJ. Z pewnością kupię ponownie, bo ten zdzierak bardzo mi się przydaje.
Następca: peeling enzymatyczny Lirene w saszetce

Żel miceralny BeBeauty - recenzja TUTAJ. Pewnie jeszcze do niego wrócę, ponieważ świetnie odświeża twarz rano i domywa ją z ewentualnego kurzu.
Następca: energizujący żel z kwasem hialuronowym AA 30+

Płyn miceralny Bourjois – niedługo pojawi się osobna recenzja tego płynu. Z pewnością jest to mój ulubiony płyn miceralny, bo jako jedyny nie podrażnia moich oczu, więc mogę nim zmywać również tusz do rzęs. Na razie jednak go odstawiłam, ponieważ nie wykonuję już demakijażu płynem miceralnym (ale o tym będzie szerzej za jakiś czas w poście z obecną pielęgnacją mojej twarzy). Jeżeli będę miała ochotę znów zacząć używać miceli, z pewnością do niego wrócę.
Następca: płyn 2-fazowy Garnier (do demakijażu oczu) i balsam do kąpieli Babydream dla kobiet w ciąży (do demakijażu twarzy)

Plastry do oczyszczania porów na nosie Botanical Choice – fajny produkt, dobrze oczyszcza pory na nosie. U mnie jednak po 2 dniach pory znów są zanieczyszczone, skoro nakładam makijaż i podkład mi tam włazi. Nie oszukujmy się – większość z nas ma zanieczyszczone pory na nosie, więc ja nie robię z tego strasznej tragedii i te plastry nie są dla mnie must have. Ale jeśli znów będę miała okazję kupić je w Biedronce czy Hebe w okazyjnej cenie, z pewnością to zrobię, bo oczyszczają dobrze.
Następca: na razie brak

Kolagenowe płatki pod oczy L'Biotica Redukcja cieni i obrzęków – na razie trudno tu o szerszą recenzję, bo zużyłam 3 pary tych płatków. Miały na pewno silne działanie kojące i relaksujące, a w dniu użycia skóra pod oczami była naprawdę dobrze nawilżona, wygłaszały się w związku z tym zmarszczki wywołane przesuszeniem. Jeśli chodzi o sińce, to na razie trudno mi powiedzieć czy płatki działają. Z pewnością kupię kolejne opakowanie, choćby po to, by przekonać się o długofalowym działaniu.
Następca: płatki kolagenowe pod oczy Botanical Choice


Pielęgnacja ciała



Jakiś nieznany żel pod prysznic o zapachu wanilii – pochodzi z zestawu prezentowego i naprawdę nie pamiętam co to za marka, a butelkę wyrzuciłam przed przeprowadzką :P Ale nie jest wart uwagi – zapach wanilii jest sztuczny i duszący, a żel strasznie wysuszał mi skórę. Używałam więc go tylko na krótkich wyjazdach, ponieważ ma niewielką pojemność.
Następca: żel pod prysznic Dove w musie, kremowy żel pod prysznic Wellness Beauty, żel pod prysznic Original Source o zapachu karamboli

Mleczko do ciała Alterra brzoskwinia i liczi – produkt o ciekawym zapachu, który długo się utrzymywał, ale nie męczył. Dobrze się sprawdzał w cieplejsze dni ze względu na lekką konsystencję. Nawilżał całkiem dobrze.
Następca: balsam Eveline SOS do bardzo suchej skóry

Masło do ciała Avon Care z masłem kakaowym – tutaj z kolei zapach męczył mnie na dłuższą metę, a samo masło słabo się wchłaniało i pozostawiało na skórze nieprzyjemną powłokę (pierwszy raz spotkałam się z czymś takim w mazidle do ciała) i nawilżało dość przeciętnie. Do tego było mało wydajne. Z pewnością nie kupię ponownie.
Następca: masło do ciała Avon Planet Spa z masłem shea

Odżywczy krem do rąk BeBeauty Green Nature – kiedyś już o nim wspominałam. Krem dobrze nawilża, a jednocześnie ma lekką konsystencję i szybko się wchłania. Niestety nie mogę go kupić ponownie, bo była to edycja limitowana. Na promocjach w drogeriach zamierzam za to kupować jego odpowiednik z Tołpy.
Następca: pielęgnacyjny krem do rąk Soraya miód i mleko do dłoni suchych i popękanych



Mus do ciała Avon Planet Spa o zapachu trufli – delikatnie nawilżał, jak to mus. Miał też delikatnie bronzujące działanie, więc czasami przybrązowałam nim sobie przed wyjściem moje blade nogi. Niestety trudno się rozprowadzał i łatwo było o smugi. Bardzo łatwo też się zmywał, więc zacieki mogły się zrobić przy każdym kontakcie z wodą. Nie kupię ponownie, zresztą i tak się nie da, bo mus został już wycofany.



Sól do kąpieli BeBeauty, oliwkowa – wreszcie wykończyłam tą staroć :D Miała delikatny zapach, jakoś nie kojarzący mi się z oliwkami. Delikatnie nawilżała. Używałam jej tylko do kąpieli stóp, bo nie mam wanny. Dlatego wystarczyła na bardzo długo ;) Nie kupię ponownie, ponieważ nie ma jej już w sprzedaży, jeśli dobrze się orientuję.

Uniwersalny żel do mycia Babydream (stara wersja) – bardzo fajny płyn. Można nim umyć całe ciało, twarz, włosy, stosować do higieny intymnej, do mycia pędzli. Lubię takie płyny i trochę ich posiadam w mojej łazience. Nie wiem jak sprawuje się nowa wersja, ale starą polubiłam za uniwersalność, za pompkę, za brak podrażnień. Zresztą wiecie, że mam słabość do produktów Babydream.



Pielęgnacja włosów



Suchy szampon Dove – recenzja TUTAJ. Kupię ponownie, jednak muszę poczekać na promocję, bo w cenie regularnej jest dla mnie trochę za drogi.
Następca: suchy szampon Isana

Suchy szampon Isana – to już moje drugie albo trzecie opakowanie tego szamponu. Jak na cenę 5,99 zł w promocji jest moim zdaniem rewelacyjny. Co prawda włosy są po nim matowe i nie wygladają tak naturalnie jak po Dove, no ale cena też jest dużo niższa. Na awaryjne sytuacje jest naprawdę w porządku.
Następca: suchy szampon Isana


Kolorówka



Puder Synergen nr 03 – ja nie wiem co dziewczyny widzą w tych pudrach, mnie totalnie nie przypasował. Puder jest na twarzy naprawdę bardzo widoczny. Poza tym utrwala makijaż gorzej niż przeciętnie i krótko trzyma mat. Kolor, mimo że najjaśniejszy był dla mnie odrobinę za ciemny i zbyt różowy. Pod koniec używania rozwaliło mi się jeszcze totalnie opakowanie, więc nawet nie brałam go ze sobą do kolejnego mieszkania. Poza tym i tak się nie sprawdzał, więc nie było mi jakoś szkoda wyrzucać jego pozostałości.

Tusz do rzęs Manhattan Supersize – recenzja TUTAJ.
Następca: tusz do rzęs Lovely Pump Up

Tusz do rzęs Maybelline Big Eyes – polubiłam go za delikatny, ale za to bardzo precyzyjny efekt. Używałam go zwykle do szybkich makijaży dziennych, bo nie można nim zrobić sobie żadnej krzywdy wykonując makijaż w pośpiechu. Niby moje marne rzęsy lepiej wyglądają, gdy są mocniej podkreślone, ale i tak lubiłam używać tego tuszu, więc nie wykluczam powrotu.
Następca: Eveline Mega Max

Próbki itp.



Próbka podkładu matującego Avon – nic szczególnego. Dla mnie zbyt matujący – strasznie ściągało mi skórę jak nosiłam ten podkład.

Duże płatki kosmetyczne Carea – fajne do szybkiego demakijażu całej twarzy. Może jeszcze do nich wrócę.


I tak prezentuje się marcowe denko. Kwietniowe wrzucę Wam za tydzień lub dwa, żeby nie pisać Wam teraz cały czas o denkach, bo co za dużo to niezdrowo. Zaraz zabieram się za pierwszy post z obiecanej serii o pudełkach z nowościami Rossmanna. Mam nadzieję, że na jutro zdążę i zaszczycę mój blog tak zacnym postem w jego drugie urodziny ;)

Dajcie znać, który produkt z mojego denka przykuł Waszą uwagę. A może chciałybyście przeczytać szerszą recenzję któregoś z nich?


Avenindra.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Podkład Bourjois Flower Perfection

Hej :)

Mam nadzieję, że dobrze spędziłyście Święta. Ja w świątecznym okresie nie miałam kompletnie czasu na blogowanie, na odpoczynek zresztą też, ponieważ przed Wielkanocą sporo czasu spędzałam w pracy, a na same Święta zrobiliśmy sobie 3-dniowy wariacki wypad na Dolny Śląsk do mojej mamy. Rzecz jasna podróżowaliśmy nocą, której nie mieliśmy potem kiedy odespać. Po Świętach mam więc słabą kondycję :P

A dziś przychodzę do Was z recenzją podkładu, który był dla mnie hitem minionej zimy. Jest nim wspomniany w tytule Bourjois Flower Perfection. Jeżeli chcecie wiedzieć co mnie w nim urzekło i u kogo moim zdaniem może się sprawdzić ten podkład, zapraszam do czytania :) Przy okazji może komuś podpowiem czy warto w jego przypadku zwrócić uwagę na ten podkład na trwającej obecnie promocji -49% w Rossmannie.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Nowości marca + gdzie byłam jak mnie nie było ;)

Hej :)

Po miesięcznej przerwie w blogowaniu wracam do Was z nowościami marca. Nie ma ich tak dużo jak zwykle, ale to nawet dobrze, bo będzie miejsce, żeby pod koniec wpisu wspomnieć Wam co się u mnie dzieje i dlaczego w ciągu najbliższych miesięcy będę jeszcze znikać na kilka tygodni co najmniej 2 razy. No ale o tym na koniec. Na razie przejdźmy do moich zdobyczy marcowych.

W marcu miałam naprawdę mało czasu na zakupy, więc jak na moje zdolności są naprawdę niewielkie :D


Wspominałam już Wam o książeczce rabatowej z Rossmanna. Dzięki zniżce 20% zdecydowałam się nabyć tusz Lovely Pump Up, żeby przetestować czy faktycznie taki dobry. Ponadto kupiłam w cenie na do widzenia szminkę Maybelline Hydra Extreme w odcieniu fuksji (mam nadzieję, że nie wycofano jej całkowicie, tylko wprowadzona będzie nowa wersja).

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozświetlacz Ladycode by Bell

Hej :)

Dziś mam dla Was recenzję popularnego ostatnio w polskiej blogosferze rozświetlacza Ladycode by Bell. Nie dziwi mnie ta popularność, ponieważ kosztuje on 11,99 zł w Biedronce, a jest naprawdę godny uwagi. Jeżeli chcecie zobaczyć jak prezentuje się na mym licu, zapraszam do czytania.


Opakowanie rozświetlacza jest, jak widać, mało atrakcyjne, wręcz tandetne, a do tego wydaje się mało wytrzymałe. W środku jednak znajduje się fajny kosmetyk za niewielkie pieniądze, więc nie wymagam od niego, by miał dobre opakowanie.


Sam rozświetlacz ma bardzo chłodny odcień, niemal biały z niewielkimi srebrnymi drobinkami. Na twarzy jednak nie dają one na szczęście efektu dyskoteki, tylko piękną taflę.

niedziela, 9 marca 2014

Maskara Manhattan Supersize Volume Delight

Hej :)

Dziś przychodzę do Was z recenzją maskary Manhattan Supersize Volume Delight. Jest ona dość nowa na polskim rynku, więc zapewne niewiele z Was miało okazję ją używać. Jesteście ciekawe czy warto ją zakupić? Jeśli tak, zapraszam do czytania :)


Maskara ma bardzo ładne opakowanie - ma fuksjowy kolor, a "głowica" jest ozdobiona koronkową literą M, co moim zdaniem wygląda bardzo kobieco i stylowo.


Szczoteczka jest wykonana z tradycyjnego w tuszach do rzęs włosia. Jest ono skręcone. Cała szczoteczka ma kształt klepsydry.

Suchy szampon Dove Hair Therapy Refresh + Care + mój sposób na aplikację suchych szamponów

Hej :)

Dziś znowu przychodzę do Was późną porą. Gdzieś od 19:00 zabierałam się za napisanie notki, ale ciągle coś innego było do roboty (jak ja kocham sobotę i ogarnianie mieszkania, prania, zakupów itp.). Mam nadzieję, że to nocne pisanie nie wejdzie mi na stałe w nawyk.

No ale do rzeczy - dzisiaj mam dla  Was recenzję suchego szamponu Dove, który jest nowością w polskich drogeriach. Jeżeli chcecie się przekonać czy jest wart uwagi, zapraszam do czytania :)


Opakowania nie będę omawiać - standardowe jak na suchy szampon. Chociaż w sumie lubię je za to, że jest białe i ma prostą szatę graficzną, no ale to już kwestia mojego indywidualnego poczucia estetyki.

piątek, 7 marca 2014

Nowe kosmetyki w zakładce Wymianka/Sprzedaż

Hej :)

Dorzuciłam właśnie sporą partię kosmetyków do zakładki wymiankowej. Chcę się pozbyć nadmiaru kurzących się kosmetyków przed przeprowadzką, dlatego ceny są dosyć przystępne i można je negocjować mailowo (bez przegięć, rzecz jasna :D). Tym razem preferuję sprzedaż ze względu na potrzebę zmniejszenia moich kosmetycznych zasobów. Ale jeśli wolicie wymiankę, to też piszcie śmiało - może znajdę u Was coś, co mnie zainteresuje :)

Zainteresowane odsyłam więc do zakładki Wymianka/Sprzedaż (klik) i życzę miłego oglądania i spokojnego wieczoru :)

Avenindra.

czwartek, 6 marca 2014

Inauguracyjno-urodzinowa akcja rabatowa Rossmann

Hej :)

Dziś będzie bardziej informacyjnie. Może wiecie, może nie, ale Rossmann rozpoczął właśnie inauguracyjno-urodzinową akcję rabatową. Na wątku Rossmanniaczek na Wizażu aż zawrzało z tego powodu i wcale mnie to nie dziwi.

Radzę kliknąć zdjęcie, żeby je powiększyć i nie czytać tego tekstu z lupą, bo szkoda Waszych oczu ;)


Już tłumaczę o co chodzi. Aktualnie na zakupach w Rossmannie możecie otrzymać książeczkę z rabatami, które możecie wykorzystać raz w miesiącu w Rossmannie, którego adres jest wskazany w książeczce (czyli w tym Rossmannie, w którym ją otrzymacie). Kuponów jest sześć, czyli akcja trwa od marca do sierpnia. Rabat obejmuje kolorówkę, pielęgnację twarzy oraz zapachy. W marcu i kwietniu mamy kupony na 20% zniżki, a w kolejnych miesiącach  rabat wzrasta o 5% w każdym miesiącu. Zresztą, co ja Wam będę pokrętnie to tłumaczyć - zobaczcie sobie zdjęcie moich rabatów:


Szkopuł polega na tym, że musimy wykorzystać wszystkie kupony z wcześniejszych miesięcy, żeby w sierpniu otrzymać rabat 40%. Wyjątkiem jest marzec i kwiecień, bo wystarczy, że wykorzystamy jeden kupon -20%, żeby aktywować ten na 25%.

Ulubieńcy lutego

Hej :)

Dziś znów przychodzę do Was późną porą. Nie wiem jak to się dzieje, ale czas ostatnio przecieka mi przez palce. Tym razem mam dla Was ulubieńców lutego. Nie chcę się powtarzać, dlatego pominęłam kosmetyki do włosów, ponieważ wystąpiłyby tutaj dokładnie takie same kosmetyki, jak w styczniu, czyli odżywka w sprayu z proteinami L'Biotica Biovax oraz olejek Schauma. Odsyłam Was więc do styczniowych ulubieńców, jeśli ich nie kojarzycie (klik).

A tak prezentują się pozostali ulubieńcy lutego:



Pielęgnacja


W minionym miesiącu wielkim odkryciem okazały się dla mnie żele pod prysznic Dove, szczególnie widoczny na zdjęciu żel w formie musu (mam jeszcze dużą butelkę kremowego żelu o zapachu kokosa i płatków jaśminu). Skusiły mnie na nie promocje w Biedronce i w Rossmannie. Długo nie mogłam się przekonać do ich wypróbowania, ponieważ kosmetyki Dove kojarzą mi się z długimi i bardzo chemicznymi składami. Bałam się więc, że przesuszą mi skórę i generalnie pogorszą jej kondycję. Okazało się jednak, że bardzo się myliłam, ponieważ żele te nawet delikatnie nawilżają moją skórę, a ponadto odkąd ich używam, rzadziej wyskakują mi krostki w dekolcie i na ramionach. Samo użytkowanie żeli również jest przyjemne, ponieważ są one kremowe, przyjemnie pachną i dobrze się pienią. Polecam wypróbować, jeśli jeszcze ich nie miałyście - może Was również urzekną :)

Kolejne trzy kosmetyki do pielęgnacji, to święta trójca pielęgnacji mojej twarzy w lutym. Balsamu do kąpieli Babydream oraz kremu brzozowo-rokitnikowego Sylveco używam zresztą już od dwóch miesięcy. Balsam do kąpieli jest najlepszym mazidłem do zmywania makijażu, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Zdetronizował u mnie wszelkie micele, żele i płyny 2-fazowe. Odkąd używam go do wieczornego mycia twarzy, kompletnie odstawiłam micele, a płynu 2-fazowego używam tylko sporadycznie. Odkryłam, że balsam ten genialnie zmywa u mnie bazę silikonową Dax, jednocześnie nie zapychając mi porów (a tak się działo, gdy zmywałam tą bazę oliwką Babydream, bądź innymi olejkami). Wreszcie mogę bezkarnie używać bazy silikonowej, nie obawiając się o zapychanie, bo po jej zmyciu tym balsamem nie mam ani jednego pryszcza (oczywiście staram się nie przeginać w drugą stronę i bazę silikonową używam góra 3 razy w tygodniu). Generalnie mam mniej niedoskonałości na twarzy, odkąd myję ją tym balsamem, a twarz po umyciu nie jest podrażniona, ani ściągnięta. W sumie to poświęcę temu cudakowi osobną notkę, bo zaraz napiszę tu laborat :P

Jak pisałam Wam już miesiąc temu, krem brzozowo-rokitnikowy Sylveco uratował moją skórę z mega podrażnienia i przesuszenia, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Nie wspomniałam Wam jednak wtedy (bo jeszcze nie miałam pewności czy to jego zasługa), że wpłynął również pozytywnie na walkę z niedoskonałościami mojej cery. Znacznie przyspiesza u mnie gojenie zmian trądzikowych, dlatego postanowiłam, że jego również włączę na stałe do mojej pielęgnacji.

Ostatnim lutowym bohaterem mojej facjaty jest niepozorny multifunkcyjny CC cream Bielenda neutralizujący zaczerwienienia. Kupiłam go zachęcona jego recenzją na blogu Wielki Kufer (klik). Gdzieś jeszcze wyczytałam opinię, że poprawił u kogoś generalnie kondycję skóry (mniej niedoskonałości). Z początku chciałam go traktować wyłącznie jako preparat, który ograniczy u mnie widoczność rumienia na policzkach (zimą mam z tym większy problem niż zwykle). I tutaj sprawdza się świetnie. Z ciekawości zaczęłam go stosować na całą twarz jako bazę pod makijaż (zwłaszcza, że krem nie ma w składzie silikonów) i to był strzał w dziesiątkę. Jakimś cudem po tym CC kremie pojawia mi się znacznie mniej niedoskonałości. Po 2 tygodniach stosowania go z dwoma wspomnianymi wcześniej kosmetykami, które stosuję od kilku tygodni, pożegnałam się z ropnymi krostkami. Zapewne wszystkie trzy wymienione tu kosmetyki miały na to wpływ.

Dobra - już kończę jarać się pielęgnacją i przechodzę do kolorówki - obiecuję, że tutaj aż takich podniet nie będzie ;)

Kolorówka


Na dzień dobry mamy szminkę Rimmel by Kate nr 102, która nie mam pojęcia ile razy już była w ulubieńcach. W ulubieńcach marca również z pewnością się pojawi, bo używam jej ostatnio codziennie. Jak nie wiem, jaki kolor ust wybrać, to zawsze w końcu wybieram ten, bo moja jasna cera i czerwone włosy świetnie współgrają z tym dość intensywnym, ale nadal dziennym różem. Ten kolor po prostu dodaje życia mojej twarzy. Pełną recenzję znajdziecie tutaj.

Kolejny ulubieniec to powtórka z ulubieńców poprzedniego roku, czyli podkład Bourjois Flower Perfection. W lutym na nowo się w nim zakochałam, ponieważ wreszcie znalazłam sposób na idealne rozprowadzenie go pędzlem. Efekt - twarz na żywo wyglądała jak po retuszu. Wystarczyło porządnie spryskać pędzel mgiełką do twarzy i nakładać kropki podkładu bezpośrednio na twarz, zamiast nabierać go pędzlem. No ale Katarzyna od listopada musiała się głowić jak to zrobić :P

Ostatnio wyjątkowo polubiłam się z pudrem sypkim Catrice Prime and Fine. Jest on praktycznie niewidoczny na twarzy, ponieważ jest bardzo miałki. Ponadto przy dwóch cienkich warstwach utrwala mój makijaż na wiele godzin. Czego chcieć więcej?

A co do ostatniego ulubieńca, czyli maskary Manhattan Supersize Volume Delight, mam w tej chwili nieco mieszane uczucia. Przez 1,5 miesiąca od otwarcia była rewelacyjna do makijażu dziennego, takiego robionego na szybko. Dobrze rozdzielała i podkręcała rzęsy (spokojnie mogłam darować sobie zalotkę), a ponadto była intensywnie czarna. Pogrubienie i wydłużenie były natomiast umiarkowane, ale dla mnie na co dzień wystarczające, ponieważ na co dzień zależy mi głównie na podkręconych i porządnie wyczesanych rzęsach. Niestety pod koniec lutego ten tusz po kilku godzinach od nałożenia zaczął mi się osypywać. Na razie jeszcze nie chcę się z nim rozstawać, więc stosuję pod niego bazę i trochę polepsza to sytuację. Nie wiem czy tylko mój egzemplarz po tak krótkim czasie zaczął się osypywać. Wielka szkoda, ponieważ tusz dawał naprawdę ładny efekt na dzień :(

I tym oto akcentem kończę moich lutowych ulubieńców. Dajcie znać czy znacie pokazane przeze mnie produkty i jakie były Wasze odkrycia minionego miesiąca :)

Avenindra.

środa, 5 marca 2014

Projekt "Denko": luty 2014

Hej :)

Przychodzę do Was bardzo późnym wieczorem z notką o zużyciach. Chciałam przynajmniej zdążyć opublikować ją przed północą, no ale miałam dziś tyle zajęć, że nie wyszło. Z reguły publikuję denka 2-miesięczne, ale tym razem karton na puste opakowania był całkowicie zapełniony już po 4 tygodniach, a przed przeprowadzką nie chcę sobie sprawiać większego ;) Tak więc jesteście ciekawe co udało mi się zużyć w lutym, zapraszam do czytania :)

Legenda:
jestem z tego produktu zadowolona i prawdopodobnie kupię ponownie
produkt był w porządku, ale bez szału, być może jeszcze do niego wrócę
bubel, do którego nie kupię ponownie




niedziela, 2 marca 2014

Kondycja moich włosów w lutym 2014

Hej :)

Powracam do Was z włosową aktualizacją, bo dawno takowej nie było, a ja o włosy przecież nie przestałam dbać i ich stan wciąż się zmienia. Właśnie to sprawdziłam i okazało się, że ostatnia notka z aktualizacją pielęgnacji włosów dotyczyła lutego 2013 (znajdziecie ją tutaj), czyli nie pisałam niczego o moich włosach praktycznie przez rok (ups!). Wiem, że wiele z Was lubi włosowe notki, także mam nadzieję, że zainteresuje Was jak zmienił się tan moich włosów przez ostatni rok :)

sobota, 1 marca 2014

Makijaż: Szykowne pożegnanie zimy

Hej :)

Po mega długiej przerwie od malowania postanowiłam wrzucić tu jakiś makijaż. Niestety wyszłam z wprawy, więc makijażowi daleko do ideału. No ale wykonania mnie musicie wzorować na mnie - ten makijaż może posłużyć Wam wyłącznie za inspirację. Postanowiłam na klasykę, choć nieco wyłamałam się z niej złotem na dolnej powiece. Do takiego makijażu dolnej powieki zainspirował mnie filmik Maxineczki, który ukazał się około miesiąc temu.

Makijaż jest moim zdaniem fajną propozycją na wieczór dla osób, które nie lubią ciemnych makijaży wieczorowych. Jest naprawdę elegancki i otwiera oko. Może być również propozycją light na pożegnanie karnawału. Ech, uwielbiam złoto, ale używam tego koloru głównie jesienią i zimą, także stąd też wzięła się nazwa makijażu. Za oknem już wiosna, więc powoli żegnam się ze złotem i stawiam na weselsze kolory :)

A tak prezentuje się makijaż:


piątek, 28 lutego 2014

Lutowe nowości w mojej kosmetyczce

Hej :)

Dziś mam dla Was post z kosmetykami zakupionymi/otrzymanymi/wymienionymi w minionym miesiącu. Trochę się tego uzbierało, jak zwykle. Mam nadzieję, że niczego ważnego nie pominęłam. Trochę tego jest, więc bez przedłużania wstępu, jadę z koksem, a Was zapraszam do czytania/oglądania :)


Jeszcze w ostatnich dniach stycznia kupiłam pustą paletę magnetyczną Inglot Freedom (15 zł), o której szerzej pisałam wam już TUTAJ.


Również na samej końcówce stycznia w mojej kosmetyczce zawitał top coat Sally Hansen Insta-Dry (24,99 zł w Hebe). Nie uwierzycie, ale od października żyłam bez top coatu. Zawsze albo zapomniałam kupić, albo nie było żadnego, który by mnie interesował :P Razem z nim zakupiłam kolagenowe płatki pod oczy L'Biotica (9,99 zł w Hebe). Lubię kosmetyki tej marki, a poza tym mojej skórze pod oczami przyda się dodatkowy zastrzyk nawilżenia po wielu godzinach w klimatyzowanym pomieszczeniu.

czwartek, 27 lutego 2014

Mikrodermabrazja, Szafirowy peeling przeciwzmarszczkowy Yoskine

Hej :)

Dziś prezentuję Wam drugą stronę peelingowego medalu. Wczoraj było o delikatnym peelingu enzymatycznym Lirene, więc dziś dla odmiany mamy mechaniczny szafirowy zdzierak Yoskine. Zwolenniczki bardziej konkretnego złuszczania zapraszam do lektury :)

środa, 26 lutego 2014

Delikatnie złuszczający peeling enzymatyczny Lirene

Hej :)

Dziś mam dla Was recenzję delikatnie złuszczającego peelingu enzymatycznego Lirene. Drogeryjnych peelingów enzymatycznych, czy też stacjonarnie dostępnych peelingów enzymatycznych mamy naprawdę niewiele. Ja wśród nich mam  już swojego faworyta (nie lubię zamawiać przez internet, więc wolę jednak dorwać coś stacjonarnie). Jeżeli jesteście ciekawe czy został nim ten peeling, zapraszam do dalszej lektury :)

poniedziałek, 24 lutego 2014

Jak uratowałam połamaną paletę cieni Sleek Au Naturel?

Hej :)

Dziś krótko o tym jaki ratunek przyniosłam mojej palecie Sleek Au Naturel. W ulubieńcach grudnia pokazywałam Wam co ją spotkało:


Jak widać, paleta pękła na zawiasach i nie dało się z tym już nic zrobić (w końcu jak ratować pęknięty chiński plastik?). Leżała tak sobie biedaczka na mojej toaletce przez miesiąc (przykryta oczywiście, by cienie się nie kurzyły), aż wpadłam na pomysł co z tym fantem zrobić.

piątek, 21 lutego 2014

Tonik Bielenda Pharm Trądzik

Hej :)

Witajcie po prawie 2-tygodniowej przerwie na moim blogu. Spowodowana ona była moim paskudnym choróbskiem (w zasadzie jestem bez przerwy chora od ponad 3 tygodni, ale nie martwcie się - odwiedzam regularnie lekarza i wszystko jest pod kontrolą, teraz już się czuję dość dobrze, ale mam strasznie osłabiony organizm). Poza tym w moim życiu sporo się dzieje i szykują się duże zmiany, ale o tym innym razem.

A dziś mam dla Was dawno obiecaną recenzję toniku Bielenda Pharm Trądzik. Kupilam go w Rossmannie totalnie przypadkowo. Skończyło mi się srebro koloidalne i potrzebowałam toniku odpowiedniego dla mojej problematycznej, ale wrażliwej cery. Zauważyłam te kosmetyki na półce (były wtedy jeszcze totalną nowością na rynku), poczytałam składy, spojrzałam na ceny i szczęka mi opadła z wrażenia (pozytywnego, rzecz jasna). No i tonik wylądował w koszyku.


niedziela, 9 lutego 2014

TAG: I love drugstore makeup

Hej :)

Dziś przychodzę do Was z tagiem I love drugstore makeup. Pojawiał się on już na wielu kanałach na YT i na tyle mi się spodobał, że postanowiłam wrzucić go na swojego bloga. Jeśli jesteście ciekawe jakie kosmetyki drogeryjne cenię i za co je cenię, zapraszam do czytania :)


sobota, 8 lutego 2014

Styczniowe nowości Schwarzkopf w Rossmannie

Hej :)

Dziś, zgodnie z obietnicą, przychodzę do Was z recenzją nowości firmy Schwarzkopf, które w Rossmannach weszły do sprzedaży w styczniu (nie mam pojęcia kiedy się pojawiły/pojawią w innych drogeriach). W paczce, którą otrzymałam do testów znalazły się dwa kosmetyki Schauma (szampon do włosów przetłuszczających się i olejek) oraz dwa kosmetyki Taft (lakier do włosów i suchy szampon). Jeżeli jesteście ciekawe co sądzę o nowych kosmetykach tych marek, zapraszam do czytania :)

piątek, 7 lutego 2014

Ulubieńcy stycznia (ze swatchami kolorówki)

Hej :)

Dziś post na szybko z ulubieńcami minionego miesiąca. Nie jest tego dużo, bo jakoś tak nie chce mi się powtarzać specjalnie ulubionych kosmetyków z poprzednich miesięcy, a poza tym to jakoś nie miałam wielkiego szału na kosmetyki w styczniu, pewnie dlatego, że byłam bardzo zapracowana. W związku z tym, że ostatnio jakoś ciężko mi się zebrać na recenzje kolorówki, postanowiłam przy ulubionej w tym miesiącu kolorówce pokazać również jej swatche, w razie jakby te kosmetyki Was zainteresowały, bo nie wiem kiedy doczekacie ich recenzji ;) Także jak ktoś jest ciekaw moich ulubieńców stycznia, zapraszam do czytania :)

Pielęgnacja


W tej kategorii mamy całe 5 kosmetyków :D

środa, 5 lutego 2014

Co mnie zainspirowało w ostatnich tygodniach? (również niekosmetycznie)

Hej :)

Dawno już nie pojawiały się notki z inspiracjami i szczerze mówiąc wyszłam z wprawy w ich tworzeniu i przestałam na bieżąco wszystko spisywać. Trzeba koniecznie to zmienić i starać się o bardziej regularne tworzenie takich notek (myślę, że co ok. 2 miesiące będzie w porządku).

Tym razem opiszę głównie inspiracje niekosmetyczne. Będzie bardziej rozwojowo, bo tą sferą życia ostatnio najbardziej się interesuje, a dlaczego, to już napiszę Wam poniżej. Pojawi się także trochę sfery kulinarnej oraz kulturowo-rozrywkowej. Także jeżeli macie ochotę na bardziej lifestylowy post w moim wykonaniu,żeby zobaczyć co mi ostatnio w duszy gra, zapraszam do czytania :)


niedziela, 2 lutego 2014

Grudniowo-styczniowe denko

Hej :)

Dziś zapraszam Was na mój Projekt Denko z ostatnich 2 miesięcy. Nie wiem dlaczego, ale tym razem nie mogłam się go doczekać (może dlatego, że miałam już karton pełen pustych opakowań, których wypadałoby się już pozbyć :P). Zresztą lubię denkowe posty u siebie i u innych, bo pozwalają one poznać opinię użytkowniczki o danym kosmetyku po jego całkowitym zużyciu. Poza tym nie wszystkie kosmetyki, przynajmniej u mnie, dorobiły się osobnych recenzji, więc w postach z denkiem możecie zobaczyć wszystko co przechodzi przez moją kosmetyczkę. No ale już kończę filozofowanie i przechodzę do rzeczy ;)

Legenda:
kupię ponownie
być może kupię ponownie
nie kupię ponownie


Włosy


W kategorii włosowej niewiele mam do pokazania, ponieważ ostatnio ciągle dostaję coś nowego do testów i mam problem ze zużyciem poprzednich kosmetyków, skoro często otwieram coś nowego. W zużyciu szamponu Schauma Fresh it Up pomógł mi w końcu mój ukochany ;) Oboje bardzo polubiliśmy się z tym szamponem i z pewnością do niego wrócimy po zużyciu zapasów. A recenzja pojawi się w ciągu kilku dni. Zużyłam też suchy szampon Taft Stylist's Selection, który razem z resztą nowości Schwarzkopf zrecenzuję na dniach.

sobota, 1 lutego 2014

Delikatny krem pod oczy FlosLek Eye Care

Hej :)

Dziś przychodzę do Was z recenzją mojego ulubionego na chwilę obecną kremu pod oczy, czyli FlosLek Eye Care Delikatny krem pod oczy do skóry wrażliwej. Swoją przygodę z kosmetykami nawilżającymi do okolic oczu zaczęłam we właściwym moim zdaniem momencie, czyli w wieku 20 lat. Zaczynałam od czegoś bardzo lekkiego, a były to kremy Ziaji pod oczy (taki w czerwonej tubce oraz Kozie Mleko) oraz żeli FlosLek (miałam też w międzyczasie coś z Avon, ale nie sprawdziło się u mnie). Gdy ukończyłam 24 lata, uznałam, że muszę się przerzucić na coś trochę bardziej treściwego i nawilżającego i wybrałam ten oto krem FlosLek. Z początku używałam go tylko na noc, a obecnie, z powodu zimy, mam cerę na tyle suchą, że na dzień również spokojnie się u mnie sprawdza (zastanawiam się nawet czy na noc nie kupić czegoś jeszcze bardziej nawilżającego).



piątek, 31 stycznia 2014

Serum Argan&Neroli Stara Mydlarnia

Hej :)

Przepraszam Was za kilkudniową nieobecność - byłam zapracowana i przemęczona. Chyba za dużo ostatnio daję z siebie w pracy i ciągłe przemęczenie i stres skutkuje spadkiem odporności. Dlatego dzisiaj zamiast na imprezie firmowej, siedzę w łóżku z laptopem na kolanach i piszę dla Was notkę ;) Jutro rano z kolei wyjeżdżam na weekend. Coś tam będzie się automatycznie publikować, ale będą to tylko recenzje kosmetyków (na ulubieńców, denko i inne ciekawsze notki, które mam w planach, musicie poczekać do przyszłego tygodnia). Trochę dużo tu od dłuższego czasu kosmetycznych recenzji i nie ukrywam, że moim zdaniem wprowadza to pewną monotonię na blogu i trochę mi się to przykrzy. Chcę, żeby blog się rozwijał, a ja razem z nim, więc planuję rozszerzenie jego tematyki, no ale o tym innym razem.

A dziś zapraszam Was na recenzję serum Starej Mydlarni Argan&Neroli, o ile nie macie jeszcze dość moich recenzji ;)


piątek, 24 stycznia 2014

Styczniowe nowości w kosmetyczce

Hej :)

Wczoraj nie wyrobiłam się z tym postem, to wrzucam go dzisiaj. Pomyślałam, że już czas na zaprezentowanie styczniowych nowości, choć jeszcze tydzień do końca miesiąca, bo i tak nie planuję żadnych urodowych zakupów w ciągu kolejnych dni - wszystko co jest mi potrzebne już mam, o taka szczęśliwa ze mnie kobieta ;)

W styczniu w zasadzie nie było jakoś wiele tych zakupów i większość z nich to rzeczy potrzebne, choć bez drobnych przyjemności też się nie obeszło. Nie szalałam na wyprzedażach, bo i nie miałam na to czasu. Zresztą szykują mi się teraz inne wydatki, to w sferze kosmetycznej staram się ograniczać, zwłaszcza, że jakiś czas temu zakupiłam stożkową lokówko-prostownicę Babyliss (o taką KLIK) i pochłonęła ta impreza trochę kasy. Sklerotyczka ze mnie i zapomniałam zrobić jej zdjęcie, musicie mi to wybaczyć. Ale na pewno za jakiś czas będzie jej recenzja. Nie jakoś prędko, bo jeszcze się jej uczę (chyba już wspominałam kiedyś, że jestem sierotą w kategorii układania włosów :P).

No ale przejdźmy do innych nowości :)


W pierwszej połowie miesiąca któryś kosmetyk (jestem w trakcie sprawdzania który) mocno podrażnił i przesuszył moją skórę. Przez kilka dni miałam ochotę zmyć makijaż zaraz po jego nałożeniu i zadrapać twarz na śmierć, no ale w pracy jakoś chcę wyglądać, więc się powstrzymałam. Postanowiłam więc pobiec do sklepu zielarskiego i na ratunek kupić krem brzozowo-rokitnikowy z betuliną Sylveco (ok. 30 zł). Nakładam go na noc oraz na dzień, jeśli nigdzie nie wychodzę. Chciałam też kupić jakiś fajny tonik nawilżający, myślałam o Fitomed, ale te sklepy zielarskie, które odwiedziłam akurat go nie miały, więc bez przekonania wzięłam na promocji w Rossie (11,99 zł) tonik nawilżający Bourjois, bo ich micel u mnie się sprawdza. Tonik okazał się być również całkiem niezły, ale ten Fitomed nadal nie wyszedł mi z głowy ;) No i kupiłam moje ulubione odżywcze maseczki Lirene, żeby dać twarzy bombę witaminową. Miałam jeszcze maseczki nawilżające Lirene, ale już je zdenkowałam (takie sobie, szczerze mówiąc, no i miały parafinę w składzie).

Kuracja nawilżająca pomogła (dorzuciłam jeszcze serum arganowe) i chwała jej za to.



U mojej konsultantki Avon zamówiłam wodę perfumowaną Outspoken by Fergie. Kilka razy już miałam próbki i w tym sezonie wreszcie zdecydowałam się na kupno w promocyjnej cenie 55 zł. Coś czuję, że będzie to jeden z moich ulubionych zapachów. Zamówiłam też mgiełkę nabłyszczającą do włosów Advande Techniques (13,99 zł w promocji). Przeczytałam na Wizażu, że jest bardzo dobra, więc postanowiłam wypróbować.



Jedyne zakupy kolorówkowe poczyniłam ostatnio na wyprzedaży w Biedronce. Skusiły mnie do nich testy "Pierwsze wrażenie" na drugim kanale Digitalgirl. Zdecydowałam się na krem DD Ladycode (produkowany przez Bell) w kolorze 01 Light Beige (uwaga bladziochy - jest naprawdę jasny, dla mnie nawet lekko za jasny!!! :D nie jest też świnkowy, tylko neutralny, a krycie ma przy tym całkiem niezłe) oraz rozświetlacz Ladycode Highlighter Glow Skin Powder (nałożony w dużej ilości może bielić, jest wybitnie chłodny, ale fajnie stapia się z resztą makijażu). Łącznie zapłaciłam za te 2 rzeczy ok. 25 zł.




Teraz zawieje nudą, bo pokażę Wam zakupy rutynowe. Mamy tu moją farbę do włosów Wellaton w piance w odcieniu Wulkanicznej Czerwieni, puder Babydream (stosuję na podrażnienia po goleniu) oraz krem do stóp intensywnie nawilżający 10% Urea FussWohl (dałam mu szansę, bo ma świetne noty na KWC).




Kolejna rutyna, tym razem z Hebe. Wzięłam na promocji na wypróbowanie płyn 2-fazowy Garnier (ok. 11 zł; o zgrozo, od kilku miesięcy nie miałam płynu 2-fazowego, no ale micel Bourjois jednak dość dobrze radzi sobie z demakijażem oczu, problemy ma tylko z niektórymi maskarami i właśnie dlatego awaryjnie wolę mieć gdzieś schowany jakiś płyn 2-fazowy). Kupiłam też serum arganowe Delia (ok. 12 zł) na miejsce zdenkowanego ze Starej Mydlarni. No i wzięłam w promocji kremowe serum odmładzające do rąk Tołpy, bo mazideł do rąk w małej pojemności do torebki nigdy za wiele :D




W Naturze natomiast zakupiłam kolejną tubkę kremu bio-ochronnego FlosLek Winter Care, który recenzowałam Wam ostatnio TUTAJ.



Otrzymałam też kolejną paczkę Nowości od Rossmanna, a w niej znalazły się: 
  • nowy zapach AmbiPur (wiosenne kwiaty), 
  • świeca pieńkowa Bolsius, zielona herbata Dilmah, 
  • saszetka z ozdobami do paznokci Wibo, 
  • podkład MissSporty SoClear nr 002 (ajć, za ciemny :/), 
  • antyperspirant w spray'u Garnier Mineral Invisible (do wszystkich kolorów ubrań),
  • suchy szampon Dove,
  • odżywka i szampon nabłyszczający Essence Ultime, 
  • bardzo mocno utrwalający czarny lakier Taft.


I to już wszystkie nowości w mojej kosmetyczce z tego miesiąca. Dajcie znać czy coś miałyście. No i pochwalcie się swoimi łowami wyprzedażowymi :)

Avenindra.