Hej :)
Witajcie po prawie 2-tygodniowej przerwie na moim blogu. Spowodowana ona była moim paskudnym choróbskiem (w zasadzie jestem bez przerwy chora od ponad 3 tygodni, ale nie martwcie się - odwiedzam regularnie lekarza i wszystko jest pod kontrolą, teraz już się czuję dość dobrze, ale mam strasznie osłabiony organizm). Poza tym w moim życiu sporo się dzieje i szykują się duże zmiany, ale o tym innym razem.
A dziś mam dla Was dawno obiecaną recenzję toniku Bielenda Pharm Trądzik. Kupilam go w Rossmannie totalnie przypadkowo. Skończyło mi się srebro koloidalne i potrzebowałam toniku odpowiedniego dla mojej problematycznej, ale wrażliwej cery. Zauważyłam te kosmetyki na półce (były wtedy jeszcze totalną nowością na rynku), poczytałam składy, spojrzałam na ceny i szczęka mi opadła z wrażenia (pozytywnego, rzecz jasna). No i tonik wylądował w koszyku.