Hej :)
Dziś mam dla Was słów kilka o moim ulubionym od dłuższego czasu mazidle do ust, czyli masełku Nivea Vanilla i Macadamia. Jeżeli jesteście ciekawe co o niej myślę, zapraszam do czytania :)
Masło mieści się w małej metalowej puszce w kształcie dysku. Opakowanie to wygląda jak miniatura klasycznego kremu Nivea. Niektóre dziewczyny narzekają na otwieranie tej puszeczki. Ja nie mam z tym problemu - według mnie wieczko łatwo się ściąga i ani razu otwieranie nie skończyło się zrujnowaniem moich paznokci. Jednocześnie zamknięcie jest solidne i nie ma możliwości, żeby otworzyło nam się w torbie. Zauważyłam tylko jeden minus - puszeczka jest wykonana z dość plastycznego metalu, dlatego ma tendencję do tworzenia się na niej drobnych wgnieceń (w domu raczej nie jest to problemem, bo opakowanie nie ma o co się poobijać, ale gorzej jest gdy ktoś nosi to masło w torebce, jak ja przez jakiś czas.
Moim zdaniem opakowanie to wygląda świetnie - taka mała, metalowa, słodka puszeczka, a w niej mazidło do ust. I w zasadzie to opakowanie najbardziej podkusiło mnie do kupna masła (tak, wiem - czasem jestem głupia i nie myślę racjonalnie, patrz kupno masła dla fajnego opakowania :P).
Dla ciekawych zamieszczam poniżej skład:
Od razu rzuca się w oczy parafina, która jest dość wysoko w składzie. Nie wiem jak Wy, ale ja ten składnik toleruję w produktach do ust - trochę trudnoo to, żeby mnie tam zapchał, a przecież dobrze chroni usta przed zimnem, więc nie oceniam tego na minus. Mamy tu natomiast jeszcze masło shea, olejek rycynowy i olejek ze słodkich migdałów. Moim zdaniem skład jest całkiem przyjemny i co najważniejsze dość krótki.
Samo masło ma barwę białą i gęstą konsystencję, jak na masło przystało. Położone grubą warstwą na usta nieco je rozjaśnia. Pachnie słodką wanilią. Z początku zapach ten był dość intensywny - czułam go, gdy miałam masło na ustach. Po 2 miesiącach używania zapach jakby lekko zwietrzał - nadal go czuć dość mocno w opakowaniu, ale na ustach już słabiej (albo mój nos po prostu się już przyzwyczaił).
Myślę, że to masło jest fajną opcją dla osób, które lubią nawilżać usta bardziej kremowymi mazidłami (jest dużo bardziej miękkie i kremowe niż np. Carmex).
Przy dość intensywnym używaniu masło wystarczy moim zdaniem na ok 3-4 miesiące. Ja używam go tylko w domu i po nieco ponad 2 miesiącach zaczęło być widoczne dno opakowania. Myślę, że wystarczy mi jeszcze przynajmniej na miesiąc.
Jeśli chodzi o działanie, to masło naprawdę przyzwoicie nawilża. Najlepiej działa, gdy nałożymy na usta grubą warstwę na całą noc. Pod makijażem też spisuje się nie najgorzej - cienka warstwa tego masła dobrze zmiękcza usta, ale słabo nawilża (w zasadzie nawilżanie pewnie jest redukowane przez przesuszające właściwości szminki). Gdy z kolei nałożymy na usta nieco więcej masła, jego tłustość może utrudniać aplikację szminki, która jest wówczas mniej trwała i ma słabszą pigmentację.
Moim zdaniem masło świetnie spisuje się na noc i gdy nie wychodzimy z domu lub nie używamy szminki. Pod szminką lepiej sprawdza się u mnie Carmex (choć nie o tej porze roku niestety, przez jego chłodzące działanie).
Ja to masło polecam, bo przyzwoicie nawilża i chroni przed zimnem, do tego ma bardzo fajną konsystencję i przyjemny zapach. Z pewnością wypróbuję jeszcze inne warianty zapachowe - wiosną pewnie zakupię malinę ;)
Ocena: 4,5/5
Testowałyście masła do ust Nivei? Jakie macie wrażenia? :)
Recenzja została napisana dla serwisu dobry-salon.pl: