Hej :)
Dziś krótko o tym jaki ratunek przyniosłam mojej palecie Sleek Au Naturel. W ulubieńcach grudnia pokazywałam Wam co ją spotkało:
Jak widać, paleta pękła na zawiasach i nie dało się z tym już nic zrobić (w końcu jak ratować pęknięty chiński plastik?). Leżała tak sobie biedaczka na mojej toaletce przez miesiąc (przykryta oczywiście, by cienie się nie kurzyły), aż wpadłam na pomysł co z tym fantem zrobić.
A oto nasz bohater i wybawiciel:
Żeby uratować Au Naturel zakupiłam paletę magnetyczną Inglot Freedom System bez przegródek. Mogłam kupić zwykłą metalową paletę, albo jakim GlamBox. Tylko, że ja nie lubię dużych palet, a poza tym w swojej palecie chciałam mieć lusterko. Nie chciałam też zamawiać czegoś przez internet i płacić za wysyłkę, więc postawiłam na dobrze dostępnego stacjonarnie Inglota, w którym paleta kosztowała 15 zł, a jest naprawdę zgrabna i elegancka (chyba zakupię sobie tego cacka więcej).
A tak prezentują się w niej moje cienie Sleek i 3 kolory dzienne matowych My Secret ;)
Czyli w zasadzie stworzyłam z mojego Freedom paletę do neutralnych kolorów cieni.
Najtrudniejszy był transfer cieni Sleek. Musiałam podgrzewać świeczką każdy pojedynczy cień od spodu, a następnie podważać go również od spodu pilnikiem (wzorowałam się na instrukcji z bloga Makijażowo, którą znajdziecie TUTAJ). W zasadzie to nie było to wcale trudne, ale żmudne na pewno, ponieważ po wyjęciu z palety każdy wkład trzeba było dokładnie oczyścić z resztek kleju (tu poszły w ruch waciki i zmywacz do paznokci Isana z acetonem). A tak po tej wojnie prezentuje się pozostałość mojej paletki :P
Namęczyłam się co nie miara i co się okazało? Wypraski cieni Sleek bardzo słabo trzymają się magnesu, mimo że są metalowe. Nie miałam już ochoty bawić się w kupowanie magnesu do podklejenia wyprasek, a poza tym jestem w gorącej wodzie kąpana, więc chciałam mieć moje cienie w nowej palecie jak najszybciej. Wspomogłam się więc dwustronną taśmą klejącą i zwyczajnie przykleiłam cienie do magnesu w palecie Inglot. Fakt - nie mogę ich teraz dowolnie wyciągać i układać, ale i tak chciałam tą paletę przeznaczyć tylko pod te konkretne cienie, więc jakoś mi to nie przeszkadza. Inaczej sprawa ma się z cieniami My Secret, dorzuconymi z okazji pozostałego wolnego miejsca - one trzymają się Inglotowskiego magnesu szalenie dobrze, że aż ciężko je wyjąć. Ze Sleekami muszę uważać, bo nawet na tej taśmie klejącej potrafią się przemieszczać po palecie. Będę musiała pokombinować może jednak z przyklejeniem do nich kawałków magnesu, żeby móc tą paletę brać w podróże, bo sama paleta wymiary do podróży ma idealne. Jak radzicie? Spróbować zdobyć kawałki magnesu i podkleić nimi wypraski Sleek?
Ja mimo pewnych wspomnianych minusów jestem zadowolona z przeprowadzki moich cieni Sleek. Uważam jednak, że najlepiej się prezentują i najmniej kłopotliwe są jednak w oryginalnych paletach, do których wkłada je producent. Mnie zresztą tamte palety się podobają i bez powodu szkoda mi ich rozbierać. Au Naturel rozebrałam, bo spotkał ją wypadek, w związku z którym nie była już tak użyteczna jak wcześniej, a szkoda mi było, żeby się te cienie marnowały. No ale to tylko moje zdanie - wiem, że niektóre dziewczyny wolą przekładać cienie Sleek do dużych palet, by mieć wszystkie w jednym miejscu. To już kwestia gustu i potrzeb. Ja preferuję mniejsze, zgrabne palety, ponieważ są bardziej mobilne. Nie mam również potrzeby posiadania wszystkich moich cieni w jednym miejscu.
A Wy jakie macie zdanie w tej sprawie? :) Wolicie trzymać cienie w oryginalnych paletach czy przekładać je do dużych palet zbiorczych?
Avenindra.
Szkoda psuć paletki, która ładnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńNo chyba że jakaś ładnie prezentująca się paletka sama postanowi się zepsuć, tak jak moja ;)
Usuń