Hej :)
Przychodzę do Was z niespodzianką, czyli ulubieńcami grudnia, których miałam opublikować za kilka dni. Z powodu bólu kolana i tak muszę siedzieć na tyłku, więc nudzę się przed laptopem, to i znalazłam trochę czasu i weny, żeby wrzucić ulubieńców grudnia już dziś. Ciekawych zapraszam do lektury :)
Podkład Bourjois Flower Perfection - fajnie kryje, jednocześnie wyglądając na mojej twarzy bardzo naturalnie. Trafił nawet do ulubieńców roku 2013 (KLIK).
Puder kompaktowy Sephora nr 25 medium - używam go do konturowania twarzy, kiedy moja skóra jest bardzo jasna i chcę osiągnąć subtelny, naturalny efekt. Pisałam o nim też w ulubieńcach listopada (KLIK).
Róż Ladycode nr 1 - czyli róż produkowany przez Bell dla Biedronki. Ja określiłabym ten kolor jako taki frozen berry, przybrudzony róż, nieco chłodny, który bardzo naturalnie wygląda na twarzy jesienią i zimą. Świetnie współgra zarówno z pomadkami w kolorze cielistego różu, jak i fuksjowymi. O nim również pisałam w ulubieńcach listopada (KLIK).
Maskara Maybelline Big Eyes - uwielbiam w niej szczoteczkę do dolnych rzęs, ale o tym już pewnie wiecie. Z tą do górnych również ostatnio się polubiłam. Precyzyjnie podkreśla rzęsy, nie brudząc przy tym powieki. Wydłuża je, trochę pogrubia i trochę podkręca. Efekt można stopniować, ale nie osiągniemy nią tak dramatycznego efektu jak np. Max Factor 2000 Calorie.
Maskara do brwi Wibo - używam jej namiętnie, gdy wykonuję na szybko poranny makijaż do pracy. Przeciągnę nią 2 razy po brwiach i już są ułożone i podkreślone. Nie pokrywa jedynie miejsc gdzie są braki we włoskach, ale ja mam tylko jeden taki niewielki punkt na jednej brwi, więc na szybko kamufluję to kredką lub cieniem, a resztę brwi przeciągam właśnie ta maskarą.
Kredka żelowa Avon SuperShock: Golden Fawn i Plum - ja generalnie kocham kredki żelowe Avon i o tym pewnie wiecie. No ale od paru tygodni niemal codziennie używam tylko koloru Golden Fawn (ciemny, szampański beż) i Plum (śliwkowy/oberżynowy fiolet). Pierwsza ląduje na dolnej powiece, a druga na górnej jako eyeliner. To jest świetna opcja dla zielonookich, które boją się fioletowego cieniowania. Żeby fajnie podkreślić nasz kolor oczu, wystarczy właśnie narysować cienką fioletową kreseczkę i tęczówka od razu wydaje się bardziej zielona niż w rzeczywistości :)
Cień w kremie Maybelline Color Tattoo nr 35 On and on Bronze i paletka Sleek Au Naturell - używałam ich na zmianę w minionym miesiącu i nadal zresztą używam, więc pewnie powtórzą się w ulubieńcach stycznia.
Jak widzicie, mojej paletce Sleek ostatnio przydarzył się wypadek :( Ułamał się kawałek plastiku przy zawiasie jak wróciłam z podróży sylwestrowej. Myślałam, że może nic jej nie będzie, ale po tygodniu ułamała mi się na obu zawiasach i tak oto mam opakowanie w dwóch częściach. Leży przez to na stole, przy którym się maluję i nie mogę jej nigdzie chować ani transportować. Poza tym tylko przykrywam ją tym wiekiem, więc łatwiej dostaje się do niej powietrze, a przez to cienie mogą szybciej się zepsuć.
Planuję więc kupić paletę magnetyczną z lusterkiem i przenieść do niej same cienie (którym na szczęście nic się nie stało), bo z samego opakowania nie będę już miała raczej pożytku. Jakby któraś z Was miała lepszy pomysł, jak zaradzić tej sytuacji, to będę wdzięczna jak da znać w komentarzu.
Szminka nawilżająca Avon (nie pamiętam koloru, bo się starła nazwa, zresztą i tak już jej nie dostaniecie, bo ją wycofano). Fajnie sprawdza mi się w pracy, bo mogę ją szybko nałożyć bez patrzenia w lusterko, a poza tym chroni moje usta przed wysuszaniem od klimatyzacji. Jak widać, nie zostało mi jej dużo, więc za parę tygodni pojawi się pewnie w Projekcie Denko.
Lakier do paznokci Lovely Baltic Sand nr 1 - był to lakier, który nosiłam na paznokciach przez całe Boże Narodzenie i przed nim zresztą też. Wbrew pozorom koralowa czerwień ze złotymi drobinkami sprawdza się nie tylko na lato :) Bardzo podobał się moim koleżankom z pracy i dopytywały gdzie go kupiłam ;)
Maść z witaminą A - używam jako balsamu do ust na noc, żeby dobrze je nawilżyć, zmiękczyć i zregenerować. Jest ona również ratunkiem na paskudne przesuszenie skóry łokci u mojego ukochanego.
Krem do rąk Isana 5% Urea - pisałam o nim w ulubieńcach roku 2013 (KLIK). Dobrze nawilża i zmiękcza skórę dłoni i szybko się wchłania. Pozostawia przyjemne uczucie na skórze.
Żel pod prysznic Original Source Pomarańcza i Lukrecja - uwielbiam go za zapach. To chyba jedyny zapach OS, który naprawdę przypadł mi do gustu i bardzo żałuję, że ten żel już mi się kończy. Poza zapachem polubiłam ten żel za to, że nie wysusza mojej skóry (wersja z czekoladą i pomarańczą niestety wysuszała mi skórę i przez nią na długo zraziłam się do żeli OS).
Odżywka do włosów Wella ProSeries 2-dniowa objętość - o niej również pisałam w ulubieńcach roku 2013 (KLIK). Od miesiąca używam jej namiętnie. Świetnie nawilża i uelastycznia moje włosy. Są po jej użyciu bardzo lśniące, lepiej się rozczesują i lepiej układają. Wyglądają naprawdę zdrowo. Zauważyłam jednak, że od czasu do czasu muszę zrobić sobie od niej małą przerwę, bo moje włosy od paru miesięcy mają skłonność aż do zbytniego nawilżenia i gdy używam tej odżywki bez przerwy, to właśnie są aż zbyt nawilżone (na tyle, że wyglądają po wysuszeniu jakby były wilgotne i efekt ten utrzymuje się do kolejnego mycia). No ale mało kto ma, tak jak ja, włosy skłonne do przesadnego nawilżenia, więc dla większości dziewczyn, które borykają się z suchością włosów, a jednocześnie boją się zbytniego obciążenia włosów nawilżającymi odżywkami, ta odzywka powinna się sprawdzić.
I to już wszyscy ulubieńcy grudnia. Jak zwykle poszalałam z kolorówką, a z pielęgnacji wybrałam Wam tylko prawdziwe perełki, które naprawdę podbiły moje serce. Dajcie znać czy coś Was zaciekawiło, no i jakie kosmetyki były Waszymi hitami minionego miesiąca. I jeszcze raz proszę o poradę w sprawie rozwalonej paletki Au Naturel. Wydaje mi się, że przełożenie cieni do palety magnetycznej będzie najlepszym wyjściem, no ale ciekawa jestem czy któraś z Was ma może lepszy pomysł (naprawa paletki odpada, skoro plastikowa osłona odłamała się po obu stronach i zawiasy wypadły).
Avenindra.
Ja również bardzo lubię żelowe kredki z Avon :)
OdpowiedzUsuńSą świetne. Życzyłabym sobie jedynie większego wyboru kolorów i wprowadzenia do stałej oferty odcienia Golden Fawn, bo zużywam to kredkę w zastraszającym tempie, a to była limitowanka :(
UsuńKredki z Avon są super. Dobra jakość za fajną cenę;)
OdpowiedzUsuńO tak. Kredki żelowe to chyba najlepszy produkt w ofercie Avon. Kupuję je namiętnie i czekam niecierpliwie na nowe kolory :D
UsuńMaskara do wibo jest niezła, też mam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna opcja do szybkiego makijażu, gdy ktoś ma dobrze wyregulowane brwi i nie ma w nich braków :) Mój egzemplarz już mi się powoli kończy - za często ją ostatnio maltretuję :D
Usuń