Hej :)
Zgodnie z obietnicą przychodzę do Was z kolorówkowymi ulubieńcami roku 2013. Od razu uprzedzam, że mam tutaj wiele kategorii, które zaczerpnęłam od dziewczyn z YT (m.in. RedLipstickMonster). Ja osobiście wolę właśnie takich bardziej rozbudowanych ulubieńców roku, żeby poznać jaki kosmetyk z danej kategorii dana blogerka uważa za najlepszy. W moim przypadku wygląda to tak, że w niektórych kategoriach nie mam faworyta, a w innych są 2 lub 3 ulubione kosmetyki. Głównym wyznacznikiem, poza poziomem zadowolenia, jest u mnie to czy zdecyduję się zakupić dany kosmetyk ponownie, gdy mi się on skończy, o ile będzie jeszcze dostępny. A przynajmniej takie kryterium sprawdza się moim zdaniem przy kolorówce, którą przecież zużywamy znacznie wolniej niż pielęgnację. Jeżeli o wyborze jakiegoś ulubieńca poza poziomem zadowolenia i kwestii ponownego kupna zadecydowały inne względy, to pewnie Wam o tym wspomnę.
No to jedziemy, bo kategorii jest sporo :D
MAKIJAŻ
Podkład
Kryjący Annabelle Minerals w kolorze Natural Fair (latem Natural
Light). Jest to odpowiedni dla mnie podkład na większość roku.
Nie używam go jedynie zimą. Świetnie sprawdza się u mnie również ich
podkład rozświetlający i jego wygląd nawet bardziej mi się
podoba, jednak ma znacznie mniejsze krycie niż formuła kryjąca,
więc mogę sobie na niego pozwolić tylko, gdy moja cera ma lepsze
dni. Szerzej o minerałach Annabelle Minerals pisałam TUTAJ.
Jeśli chodzi o podkład płynny na chłodna porę roku, to zdecydowanym faworytem jest Bourjois Flower Perfection nr 51. Używam go od ok. 1,5 miesiąca, ale już dostał się do ulubieńców roku, bo jeszcze nigdy nie korzystałam z jakiegoś podkładu płynnego z aż taką przyjemnością jak z tego. Uwielbiam proces jego aplikacji na twarz, bo daje mi odpowiednie krycie i ma idealny dla mnie kolor, co jest ewenementem (pierwszy raz nie muszę się bawić w mieszanie! :D). Ponadto dobrze się u mnie trzyma i ładnie się stapia z moją skórą, więc nie wygląda jak maska. No i najwygodniej aplikuje mi się go palcami, co bardzo usprawnia poranny makijaż. Ponadto przez cały czas stosowania nie wyrządził mojej cerze żadnej krzywdy. Tak więc nic dodać, nic ująć i cieszę się, że dałam marce Bourjois i jej podkładom drugą szansę :)
Jeśli chodzi o podkład płynny na chłodna porę roku, to zdecydowanym faworytem jest Bourjois Flower Perfection nr 51. Używam go od ok. 1,5 miesiąca, ale już dostał się do ulubieńców roku, bo jeszcze nigdy nie korzystałam z jakiegoś podkładu płynnego z aż taką przyjemnością jak z tego. Uwielbiam proces jego aplikacji na twarz, bo daje mi odpowiednie krycie i ma idealny dla mnie kolor, co jest ewenementem (pierwszy raz nie muszę się bawić w mieszanie! :D). Ponadto dobrze się u mnie trzyma i ładnie się stapia z moją skórą, więc nie wygląda jak maska. No i najwygodniej aplikuje mi się go palcami, co bardzo usprawnia poranny makijaż. Ponadto przez cały czas stosowania nie wyrządził mojej cerze żadnej krzywdy. Tak więc nic dodać, nic ująć i cieszę się, że dałam marce Bourjois i jej podkładom drugą szansę :)
Puder
Zdecydowanie tutaj wygrywa Rimmel Stay Matte. Myślę, że macie go już nawet dość, bo często o nim piszę, więc te osoby, które jeszcze nie wiedzą za co ten puder cenię, odsyłam do recenzji (KLIK).
Korektor do cery i pod oczy
Pod oczy zdecydowanie Eveline kryjąco-rozświetlający. Używam go przez większość roku i wydaje mi się najbardziej uniwersalny i odpowiadający moim potrzebom. W chłodnej porze roku przez niekorzystne warunki atmosferyczne, potrzebuję czegoś mocniejszego, co jeszcze lepiej utrzymuje się na twarzy i tu sprawdził się korektor Collection w kolorze nr 1 Fair. On z kolei nie nadaje się u mnie na wiosnę i lato - wtedy łatwo mi schodzi, rozmazuje się, no i wysusza mi skórę pod oczami. Zimą natomiast jest idealny, również pod względem koloru.
Jeśli chodzi o cerę, to szczerze mówiąc nie znalazłam jeszcze swojego hitu (to znaczy kiedyś znalazłam, ale kupiłam go za granicą, a nie jest dostępny w Polsce, więc od ponad roku już go nie używam). Może mi coś polecicie? ;)
Bronzer
Chyba nie mam jeszcze ulubionego. Mam aktualnie 4 produkty, których używam go przybrązawiania i konturowania i każdy z nich lubię za coś innego. Wybór zależy od tego jaki efekt końcowy chcę uzyskać. W tej kategorii cały czas jeszcze szukam ideału i mam jeszcze sporo produktów na liście do przetestowania (m.in. NYX Taupe, bronzer MIYO, MAC Harmony czy TheBalm Bahama Mama).
Róż
No to tu też będzie ciężka sprawa, bo jestem różomaniaczką :P Na pewno wykluczam świeższe nabytki. W sumie jakby mi ktoś miał zabrać wszystkie moje róże, których używam dłużej i zostawić tylko jeden, to wybrałabym raczej róż Kryolan dla GlossyBox. Jego jeszcze nie recenzowałam i nie wiem czy jest sens go recenzować, skoro nie jest dostępny w regularnej sprzedaży (choć z drugiej strony jego odpowiednikiem jest róż DownBoy TheBalm). Polubiłam go za dość chłodny, ale naturalnie wyglądający odcień różu. Naprawdę urzekł mnie ten kolor. Wspaniale wpasowuje się w słowiański typ urody o praktycznie każdej porze roku (jedynie latem używałam go trochę rzadziej). Lubię ten efekt dziewczęcej świeżości, jaki daje na policzkach. A ponadto jest wydajny i trwały.
Na zdjęciu zamieściłam również róż Avon Luminous w odcieniu Peach, bo jest to delikatny ciepły róż o satynowym wykończeniu. Wygląda bardzo naturalnie i nie można nim zrobić sobie krzywdy. W pierwszej połowie roku używałam go niemal bez przerwy.
Ostatnim ulubieńcem jest tutaj róż Essence Floral Grunge i jego wybrałam za ciekawy kolor. Nie sądziłam, że uda mi się kiedykolwiek znaleźć morelowo-łososiowy róż, w którym będę dobrze wyglądać. Jeżeli nałożymy go delikatnie jest praktycznie niewidoczny, ale bardzo ożywia twarz. Ma to coś skubaniec ;) Jego więc wyróżniłam za różowe odkrycie kolorystyczne roku (no po prostu ciekawy jest ten kolor, ma w sobie jakąś magię) :D Szerszą recenzję znajdziecie TUTAJ.
Na zdjęciu zamieściłam również róż Avon Luminous w odcieniu Peach, bo jest to delikatny ciepły róż o satynowym wykończeniu. Wygląda bardzo naturalnie i nie można nim zrobić sobie krzywdy. W pierwszej połowie roku używałam go niemal bez przerwy.
Ostatnim ulubieńcem jest tutaj róż Essence Floral Grunge i jego wybrałam za ciekawy kolor. Nie sądziłam, że uda mi się kiedykolwiek znaleźć morelowo-łososiowy róż, w którym będę dobrze wyglądać. Jeżeli nałożymy go delikatnie jest praktycznie niewidoczny, ale bardzo ożywia twarz. Ma to coś skubaniec ;) Jego więc wyróżniłam za różowe odkrycie kolorystyczne roku (no po prostu ciekawy jest ten kolor, ma w sobie jakąś magię) :D Szerszą recenzję znajdziecie TUTAJ.
Rozświetlacz
Moja ukochana i wymarzona Mary-Lou Manizer oczywiście :D Też jeszcze jej nie recenzowałam, ale pisałam już w jakiś ulubieńcach miesiąca, że jest to rozświetlacz uniwersalny i jego efekt można stopniować. Ma kolor szampański i daje piękną taflę, bez tandetnych drobinek. Ponadto utrzymuje się od nałożenia aż do demakijażu bez żadnego uszczerbku, więc biję za to pokłony przed TheBalm. Mary-Lou może nie przypaść go gustu jedynie osobom, które boją się mocnego rozświetlenia, ale dla mnie jest świetna, bo przy odrobinie wprawy uzyskamy nią również bardziej subtelny efekt.
Baza pod cienie
Avon SuperShock. Też jej nie recenzowałam. Ja od bazy aż tak wiele nie wymagam, bo nie mam bardzo tłustych powiek i cienie się na nich dość dobrze trzymają. Ta baza może za bardzo nie podbija koloru, ale tego od niej nie wymagam. Wymagam natomiast przedłużenia trwałości cieni i wyrównywania kolorytu powieki, a te zadania baza Avonu całkowicie spełnia. Może jeszcze z czystej ciekawości wypróbuję ArtDeco, ale do Avonu na pewno będę wracać.
Cienie
Od jakiegoś czasu nie mam większego jaranka na cienie i w tym roku niewiele ich dokupowałam. Ale ulubionymi są zdecydowanie cienie Sleek, bo mają dobrą pigmentację, no i tych cieni używam najczęściej, niemal codziennie. Jeżeli miałabym wybrać jedną jedyną paletkę Sleek, którą mogę sobie zostawić, to byłaby to Oh So Special, bo ma dość neutralne kolory oraz subtelne odcienie różu, które odświeżają makijaż. Ta paleta to moje koło ratunkowe w makijażu oczu, gdy chcę ukryć niewyspanie ;) Mam jeszcze 3 inne marki, które bardzo lubię, ale na co dzień towarzyszy mi jednak głównie Sleek, może dlatego, ze biorę do ręki paletkę z fajnym lusterkiem i od razu w środku mam 12 dobrze skomponowanych ze sobą cieni, więc nie muszę szukać innych po szufladzie ;)
Kredka
Wszelkie kolory żelowej kredki Avon SuperShock. Cenię je przede wszystkim za trwałość, za głębokie, dobrze kryjące kolory i za to, że są świetną bazą pod cienie. Do hitów zaliczam również kredkę Max Factor w kolorze Natural Glaze, bo jest to najlepsza kredka, jakiej używałam go linii wodnej. Dla niektórych kolor może być zbyt różowy, ale mnie zwykle jest w porządku (no chyba że mam mocno zaczerwienione oczy). Powaliła mnie w niej natomiast jej trwałość. Zwykle przy moich mocno łzawiących oczach kredka z linii wodnej znika z max godzinę, a ta Max Factor trzyma się twardo cały dzień, może wieczorem już odrobinę schodzi, ale i tak jest super.
Eyeliner
Tu zdecydowanym faworytem jest żelowy Maybelline Lasting Drama w czarnym kolorze. Daje mocno czarną krechę, łatwo się go aplikuje, no i jest trwały - czego chcieć więcej od eyelinera?
Maskara
Max Factor 2000 Calorie - recenzja TUTAJ (brak jej na zdjęciu, bo aktualnie nie mam jej na stanie).
Jesienią natomiast pokochałam szczoteczkę do dolnych rzęs z maskary Maybelline Big Eyes - świetna do precyzyjnego podkreślenia tak marnych, dolnych rzęs, jak moje. Generalnie obie części tej maskary naprawdę bardzo mi przypasowały, zwłaszcza do dziennych makijaży, gdy chcę mieć precyzyjnie podkreślone rzęsy. Jest więc to trzeci w mojej karierze tusz do rzęs, do którego mam zamiar wracać.
Brwi
Tutaj moim zdecydowanym faworytem jest kredka do brwi Catrice nr 020 Date With Ash-tone (recenzja TUTAJ). Używam jej od ponad roku, stąd jej marny stan na zdjęciu. W ostatnich tygodniach eksperymentuję trochę z innymi kosmetykami do brwi, bo nie chce mi się lecieć po nową kredkę do Natury, ale w końcu pewnie pójdę ją kupić, bo coraz trudniej się maluje tym ogryzkiem :P
Sztuczne rzęsy
Nie mam jeszcze ulubionych rzęs (może dlatego, że do tej pory próbowałam tylko rzęsy dostępne stacjonarnie). Niemniej zauważyłam, że przy sztucznych rzęsach najważniejszy jest klej, ponieważ w przypadku świetnego kleju nawet rzęsy za 4 zł ze sklepu chińskiego będą się nam dobrze trzymać, nawet przy okrągłym kształcie oka (którego jestem posiadaczką). Moim ulubieńcem w tej dziedzinie jest klej DUO adhesive, którego nie zamienię na żaden inny, bo każde sztuczne rzęsy wyśmienicie się na nim trzymają przez bardzo długi czas (moim rekordem był 14-godzinny ślub i wesele :D).
Nie mam jeszcze ulubionych rzęs (może dlatego, że do tej pory próbowałam tylko rzęsy dostępne stacjonarnie). Niemniej zauważyłam, że przy sztucznych rzęsach najważniejszy jest klej, ponieważ w przypadku świetnego kleju nawet rzęsy za 4 zł ze sklepu chińskiego będą się nam dobrze trzymać, nawet przy okrągłym kształcie oka (którego jestem posiadaczką). Moim ulubieńcem w tej dziedzinie jest klej DUO adhesive, którego nie zamienię na żaden inny, bo każde sztuczne rzęsy wyśmienicie się na nim trzymają przez bardzo długi czas (moim rekordem był 14-godzinny ślub i wesele :D).
Pędzle - Top 3
U mnie na pewno na pierwszym miejscu jest pędzel Sephora do pudru mineralnego (nr 45). Jest to praktycznie pędzel do wszystkiego - podkładu, pudru, konturowania, przybrązawiania, do różu, a jak się uprę, to rozświetlacz też nim nałóżę :P Zdecydowanie nr 1 i planuję dokupić jeszcze jedną sztukę tego cuda.
Kolejne 2 pędzle są do oczu i są to Hakuro H76 (ołówkowy, bardzo precyzyjny maluch) oraz H79 (do nakładania cieni i ich rozcierania). Mając te 2 pędzle jestem w stanie zrobić nimi cały makijaż oczu. A mając wszystkie 3 wymienione, to nawet cały makijaż twarzy, co już praktykowałam na wyjazdach (oczywiście tym pędzlem z Sephory nakładam tylko kosmetyki pudrowe w takich przypadkach i myję go po każdym użyciu).
Pomadka
I znów ciężki wybór, bo jestem również szminkomaniaczką :P Po chwili namysłu zdecydowałam się na na matową neonową wręcz pomadkę Catrice Revoltaire w odcieniu Colour Bomb. Mimo krzykliwości na moich ustach wygląda naprawdę bombowo i świetnie się wtapia w moją urodę, ożywiając cały makijaż. Stosowałam tę szminkę często zarówno w makijażach dziennych, jak i wieczorowych. Po prostu mistrz i kolorystyczne odkrycie roku! :)
Błyszczyk
Ja generalnie uwielbiam błyszczyki Essence Stay With Me, a wśród nich faworytem jest brzoskwiniowo-koralowy nr 03 Candy Bar, czyli też taki kolor fajny na dzień, bo nie jest zbyt nachalny, a znakomicie ożywia i odświeża wygląd twarzy.
PAZNOKCIE
Odżywka
Kontrowersyjna Eveline 8w1. Stosuję ją dość ostrożnie i u mnie sprawdza się świetnie. Moje paznokcie od ok. 10 lat były istną ruiną i wiecznie się ich wstydziłam. No i jak już się pogodziłam z ich kiepskim wyglądem wywołanym tendencją do łamania i rozdwajania, zaczęłam używać tą odżywkę, bo stwierdziłam, że gorzej to i tak już chyba nie będzie :P No i o dziwo moje paznokcie stały się mocne. Nadal mają tendencję do rozdwajania, ale tylko wtedy, gdy przez 3-4 tygodnie nie używam odżywki i nawet wtedy rozdwajają się minimalnie. Więc jestem zachwycona, bo wreszcie mogę je zapuścić, kiedy tylko mam na to ochotę. No i lakiery na takich zdrowych, zadbanych paznokciach lepiej się utrzymują.
Ale generalnie radzę ostrożność przy tej odzywce, ze względu na formaldehyd w składzie. Ja używam jej 4-8 dni, a następnie robię 1-4 tygodnie przerwy, w zależności od kondycji paznokci (gdy są słabe, to robię krótsze przerwy, a gdy są mocne, to dłuższe).
Top-coat
Essie Good To Go - polubiłam go za przedłużanie trwałości lakieru i piękne nabłyszczanie (paznokcie wyglądają niemal jak żelowe). Minusem jest natomiast średnia wydajność, dość szybkie gęstnienie topu w buteleczce, no i łatwo sobie nim narobić smug w czasie aplikacji. No i cena nie jest niska (ok. 37 zł). Nie wiem więc czy do niego wrócę - pewnie tak, jeśli nie znajdę niczego lepszego, ale na razie nastawiam się raczej na szukanie lepszego (obecnie czaję się na Sally Hansen Insta Dry, który wiecznie jest wykupiony w moim Hebe :/).
Lakiery
Zdecydowanie Rimmel Salon Pro - recenzje części z nich macie TUTAJ. U mnie te lakiery są najbardziej trwałe i najlepiej wyglądają. Najbardziej lubię odcień Jazz Funk.
Poza Rimmel Salon Pro zakochałam się w jednym lakierze Joko - J169 Perfect Blue. Uwielbiam go za zgaszony niebiesko-błękitny kolor, bardzo uniwersalny moim zdaniem - jest dyskretny, ale ciekawszy niż odcienie nude. Na moich paznokciach trzyma się 4-5 dni, więc również z trwałością jest nieźle.
Gratuluję tym, którzy przebrnęli choćby pobieżni przez cały ten post :P Sorki, że tak długo, no ale to w końcu ulubieńcy roku i to z kolorówki, czyli najciekawszej dla mnie kategorii ;) Obiecuję, że pielęgnacja, którą wrzucę tu za parę dni, będzie znacznie krótsza.
Dajcie znać czy używałyście któregoś z tych kosmetyków i jakie są Wasze makijażowe hity 2013 roku :)
Gratuluję tym, którzy przebrnęli choćby pobieżni przez cały ten post :P Sorki, że tak długo, no ale to w końcu ulubieńcy roku i to z kolorówki, czyli najciekawszej dla mnie kategorii ;) Obiecuję, że pielęgnacja, którą wrzucę tu za parę dni, będzie znacznie krótsza.
Dajcie znać czy używałyście któregoś z tych kosmetyków i jakie są Wasze makijażowe hity 2013 roku :)
Avenindra.
paletki sleeka, żelowe kredki z Avonu oraz błyszczyk essence , ubóstwiam ! <3
OdpowiedzUsuńŁaaa! Mam tą paletkę i jest genialna. Poza tym mam jeszcze eyeliner w słoiczku i także go bardzo lubię.
OdpowiedzUsuń