środa, 6 listopada 2013

Moja różerowa fascynacja ostatnich tygodni: Róż Essence LE Floral Grunge, 01 Be Flowerful

Hej :)

Wiecie, że ostatnio sobie uświadomiłam, że nigdy nie zamieszczałam na blogu recenzji z prawdziwego zdarzenia na tematu różu? Pora to zmienić, bo ostatnio trafiła mi się perełka, którą jestem wręcz zafascynowana i używam przy każdym makijażu odkąd go kupiłam. Mowa o różu z limitki Essence Floral Grunge. Jeżeli chcecie wiedzieć co w nim tak fascynującego, zapraszam do czytania :)


Od razu informuję, że zdjęcia nie były poddawane obróbce kolorystycznej, żeby nietypowy kolor różu nie był przekłamany.

Od dawna szukałam ciepłego koloru różu z domieszką pomarańczowych tonów, w którym nie będę wyglądać na chorą (mam chłodny typ urody i często tak mam z bardziej morelowymi różami). No i trafiłam na niego zupełnie przypadkiem w Naturze. Z początku wspomniana limitka nie wzbudzała mojego zainteresowania. Jednak, gdy zobaczyłam kolekcję na żywo, róż przyprawił mnie o szybsze bicie serca i musiał być mój.

Opakowanie: Okrągły przeźroczysty plastik. Niezbyt eleganckie (jak chyba wszystkie opakowania Essence), ale za tę cenę się nie czepiam. Mam tylko nadzieję, że będzie w miarę wytrzymałe (na razie wygląda na to, że tak). W środku mieści się 5 g różu, za które płacimy ok. 11 zł. Data ważności to 24 miesiące od otwarcia.



Kolor: Tutaj kolor jest genialny i nietypowy - w opakowaniu wygląda na łososiowy, na pędzelku wydaje się bardziej morelowy, a na policzkach daje efekt raczej brzoskwiniowo-koralowy. Naprawdę ciężko jednoznacznie określić ten kolor. Z pewnością jest uniwersalny i będzie pasował do każdego typu urody (jedynie dla ciemnych karnacji będzie pewnie zbyt jasny i nie będzie go widać).





Wykończenie: W opakowaniu widoczne są subtelne drobinki (na zdjęciu nawet ich nie widać), jednak na policzkach w ogóle ich nie widać. Róż ma wykończenie subtelnie satynowe.

Pigmentacja: Pigmentacja jest średnia, ale jak ktoś ma ciężką rękę, to przy odrobinie nieuwagi może sobie nim zrobić placki na buzi. Dla mnie ta pigmentacja jest w porządku, bo pozwala mi stopniować efekt.

Efekt na twarzy: A co do efektu jaki daje ten kolor i wykończenie, to jestem naprawdę zachwycona, bo róż jest na twarzy niby ledwie zauważalny, a jednak daje wielki efekt, bo twarz wygląda na świeżą i wypoczętą. Polecam zatem dziewczynom, które w makijażu chcą wyglądać jak najbardziej naturalnie lub boją się bardziej widocznych róży na policzkach.

Błagam, nie krzyczcie na mnie za moje tragicznie upięte włosy tutaj, ale do wykonania makijażu upięłam je byle jak i nie zauważyłam, że jakaś łysina prześwituje :P I od razu mówię/piszę, że nie są tu przetłuszczone - mam ostatnio beznadziejnie oklapnięte włosy, nawet tuż po wyschnięciu. Są strasznie obciążone i wypadają jak szalone od 3 miesięcy - czas wybrać się do dermatologa...



Trwałość: U mnie cały dzień (nie dotykam twarzy w ciągu dnia).

Skład:

Naprawdę bardzo polubiłam się z tym różem. Mam go od 2 tygodni i już stał się moim wielkim ulubieńcem. Jego efekt na tyle do mnie przemawia, że rezygnuję nawet z konturowania twarzy bronzerem. Jeżeli spodobał Wam się, to lećcie prędko do szaf Essence - być może jakimś cudem jeszcze coś zostało (sama kupiłam go dość późno, bo 18 października). Albo wypatrujcie go na wyprzedażach resztek zalegających na magazynach Natur czy Hebe za jakiś czas. Szkoda, że to tylko edycja limitowana, ale kolor jest na tyle niepowtarzalny i twarzowy, że zapewne istnieje cień szansy, że jeszcze wróci pod inną nazwą do sprzedaży w stałej kolekcji lub w jednej z kolejnych limitowanek.

Jak Wam się podoba ten cudak?


1 komentarz:

  1. Piękny kolor i urocza nazwa :) Też bardzo lubię taki efekt ożywionej twarzy :)
    Mam dwa róże w podobnych odcieniach, jeden jaśniejszy a drugi ciemniejszy od tego, ten byłby w sam raz :) Niestety nie po drodze mi do Natury, tym bardziej ryzykując, że już go nie będzie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.