niedziela, 26 sierpnia 2012

Naklejki do paznokci z chińskiego marketu

Witajcie :)

Głównym bohaterem dzisiejszego postu są naklejki do paznokci, zakupione przeze mnie w sklepie chińskim jakiś czas temu. Wypatrzyła mi je siostra, kiedy byłyśmy razem na zakupach. W porównaniu z naklejkami drogeryjnymi kosztowały grosze, więc postanowiłam zaryzykować i tak oto wylądowały w moim koszyku.



Jak widać na zdjęciach, zakupiłam naklejane kwiatki w kolorze białym z czarnym ornamentem oraz 30 pasków do frencha.

Co sądzę o tych gadżetach?

Jeśli chodzi o paski, to na pewno był to świetny zakup, gdyż za 2,50 zł dostałam 30 pasków. W drogerii wyniosłoby mnie to znacznie więcej, a skoro nie jest to produkt, od którego wymagam wysokiej jakości i każdego paska używam tylko jeden raz, to naprawdę nie ma sensu przepłacać. Niektórym może nie odpowiadać ewentualnie kształt tych pasków, ale jak dla mnie i na moje potrzeby (i tak rzadko noszę frencha), jest w porządku.

Efekt naklejek możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach:



Moim zdaniem efekt na paznokciu jest niezły, ale musiałam się trochę natrudzić, by do uzyskać. Naklejka po odklejeniu od folii zachowuje się trochę jak naklejany tatuaż - łatwo posklejać ze sobą jej końce, powywijać, nawet oderwać, dlatego trzeba naklejać bardzo ostrożnie, bez pośpiechu.

Czy kupię je ponownie? Paski na pewno, a co do naklejek, to już będzie zależało od tego, czy się na tyle wprawię, żeby bez większych kłopotów ładnie je naklejać, bo efekt na paznokciach naprawdę mi się podoba i cena (3 zł za 23 naklejki) jest konkurencyjna w stosunku do naklejek drogeryjnych.

A Wy używacie naklejek do paznokci? Gdzie najczęściej je kupujecie?

piątek, 24 sierpnia 2012

Sól do kąpieli odżywiająca Miód&Mleko BeBeauty - recenzja

Witajcie :)

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kupionej przeze mnie jakiś czas temu w Biedronce soli do kąpieli BeBeauty. Szukałam czegoś nawilżającego, ale że oliwkowy wariant jakoś mnie nie zachęcił, zdecydowałam się na sól odżywczą z proteinami miodu i mleka.


A oto co obiecuje nam producent:

Opakowanie: Estetyczne, funkcjonalne. Szczególnie do gustu przypadła mi nakrętka, którą mogłam odmierzać ilość używanego produktu.

Konsystencja: Sól ma oczywiście formę małych kryształków. Część jest biała, część pomarańczowa. W opakowaniu każdy kolor wsypany jest oddzielnie i trochę się namęczyłam, żeby zmieszać ze sobą oba kolory.


Zapach: Po wsypaniu soli do wody zapach niby przypomina trochę połączenie miodu i mleka, jednak jest dość chemiczny. Jest delikatny.

Wydajność: Jedno opakowanie (600g) w moim przypadku wystarcza na ok. 7-8 kąpieli. W zależności od tego ile wody nalewam, na jedną kąpiel zużywam 4-6 nakrętek soli.

Efekt: Nie spodziewałam się tego, ale ten kosmetyk zadziałał na moją skórę nawilżająco, co bardzo mnie ucieszyło. Do tej pory używałam mydła Agafii i balsamu Z Apteczki Babuni po kąpieli i na większość partii ciała dawało mi to wystarczające nawilżenie. Wyjątkiem są ręce i skóra na rękach zaczęła być odpowiednio nawilżona dopiero, gdy włączyłam do mojej pielęgnacji tę sól.

Cena: ok. 5 zł - dla mnie bomba.

Moja opinia: Jest to kosmetyk, który jedni kochają, a inni nienawidzą. Dla mnie jest to dość przyjemny produkt, który nawilża mi skórę i ma niską cenę. Jest też przyjemny dla oka. Niezupełnie podoba mi się jego zapach. Wiem też, że u niektórych wywołuje alergię. Z pewnością wypróbuję kiedyś inne warianty tej soli.

Ocena: 4/5

A Wy miałyście już jakieś doświadczenia z solami do kąpieli z Biedronki? Co o nich myślicie? :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Bell Frutti Balm: wiśnia - recenzja

Witajcie :)

Dziś króciutka recenzja balsamu do ust Bell Frutti Balm w wersji wiśniowej. Zakupiłam go jakiś czas temu na promocjach kosmetycznych w Biedronce za 2,49 zł.



Opakowanie: Ma formę sztyftu, co jest dość praktyczne, jeśli chcemy go nosić przy sobie w torebce czy kosmetyczce.

Zapach: Wiśniowy, bardzo owocowy, jednak chemiczny. Ale jest jak dla mnie przyjemniejszy niż np. chemiczny zapach miodowo-mlecznej soli do kąpieli BeBeauty.

Konsystencja: Balsam na barwę białą. Nie jest zbyt gęsty i twardy, jest bardziej miękki (jeśli wiecie o co mi chodzi), ale też nie za miękki. Jest taki w sam raz. Z reguły balsamy, które są gęste są dla mnie za ciężkie i pokrywają usta grubą warstwą, co utrudnia późniejszą aplikację szminki. Te miękkie z kolei pokrywają usta zbyt cieńką warstwą i nie są wystarczająco treściwe, by je nawilżyć. Balsam Bell jest czymś pomiędzy tymi skrajnościami, więc mi odpowiada. Oczywiście to moja subiektywna opinia - być może są balsamy, które nie są mocno gęste i ich cieniutka warstwa wystarczy, by nawilżyć wystarczająco usta.

Działanie: Długo borykałam się z problemem przesuszonych ust i nietrafionych balsamów, aż wreszcie trafiłam na ten, który mi odpowiada. Jest on oczywiście dla mnie odpowiedni jak na tę porę roku - zimą pewnie znowu przerzucę się na bardziej treściwe i gęstsze balsamy. Z początku używałam go w duecie z błyszczykami. Teraz, gdy moje usta już się tak mocno nie przesuszają, wystarczy im sam balsam.

Moja opinia: Fajny kosmetyk, godny uwagi, tani, ma przyjemny zapach. Na niskie temperatury za oknem pewnie nie będzie wystarczająco nawilżał (choć mogę się mylić). Chciałabym zakupić jeszcze inne warianty, ale niestety w moim rodzinnym mieście marka Bell jest trudno dostępna. Pewnie kiedyś w Toruniu uda mi się coś upolować.

Ocena: 4,5/5

A jakie są Wasze preferencje w kwestii balsamów do ust? :)

środa, 22 sierpnia 2012

Makijaż # 17: Elegancki subtelny makijaż w szarościach i brązach

Witajcie!

Dziś znów makijaż, ponieważ przez pracę nie mam wiele czasu na blogowanie, a zostały mi jeszcze w komputerze jakieś fotki niepublikowanych makijaży. Tym razem dla odmiany zamieszczam coś naprawdę przydatnego - jest to subtelny i elegancki makijaż, którego kolorystyka (brązy i szarości) jest dość uniwersalna i pasuje do większości typów urody. Myślę, że świetnie się nadaje na uroczystą kolację, wyjście do teatru, czy nawet na jakieś spotkanie, na którym chcemy wyglądać elegancko i zrobić wrażenie, ale chcemy uniknąć przesady.

Tak prezentuje się gotowy makijaż:




Użyte kosmetyki:

  • podkład Annabelle Minerals mineralny kryjący, Beige Light
  • korektor Rimmel Hide The Blemish, 001 Ivory
  • bronzer Elf, Cool
  • cienie Sleek Paraguaya: Sandstone (jaśniutki blady róż - jako cień bazowy), Bittersweet (na brwiach), Stone (dolna powieka)
  • cienie Sleek Darks: Pillow Talk (biel - wewnętrzny kącik i łuk brwiowy), Thunder (szary - cieniowanie w zewnętrznym kąciku)
  • cienie Sleek Oh So Special: The Mail, Boxed, Wrapped Up, czyli brązy, które podłużyły do cieniowania załamania powieki
  • ciemny grafitowy cień z Miss Sporty Studio Colour Duo Eye Shadow, 211 Maverick Mood
  • baza pod cienie Kobo
  • cielista strona kredki Essence Ready For Boarding (linia wodna)
  • tusz Rimmel Extra Super Lash, Curved Brush, 101 Black Black
  • błyszczyk Kobo Pearl 'N' Mineral, 115 Forest Friuts.
Jak zwykle dopiero na zdjęciach widzę co mogłam zrobić inaczej. Mimo, że przyciemniłam nieco linię górnych rzęs szarymi cieniami, to na zdjęciach dopiero widzę, że i tak przydałaby się kreska eyelinerem. Ale niech już będzie jak jest - i tak jestem dość zadowolona, bo nie spodziewałam się, że moja szaro-zielona tęczówka będzie dobrze wyglądać w szaro-brązowym makijażu. Szczerze mówiąc obawiałam się efektu zoombie ;) A jednak te szarości wydobyły ładnie zielone refleksy mojej tęczówki :)

Jeżeli macie ochotę na tutorial tego makijażu (choć myślę, że nie jest trudno go odtworzyć), dajcie znać w komentarzach :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Makijaż # 16: Ognisty makijaż

Witajcie :)

Dzisiaj tak na szybko wrzucam ognisty makijaż oka. Miałam wenę na coś takiego po obejrzeniu filmu "X-Men: Ostatni bastion". Spodobał mi się motyw feniksa, więc postanowiłam stworzyć z tego makijaż oka, który w miarę nadaje się do noszenia - zamierzam nawet wyjść tak na zakupy ;) Nie polecam go zbytnio do pracy, ale na imprezkę czy na poprawę humoru jak najbardziej.

Makijaż prezentuje się następująco:






Postawiłam na mocniejszy makijaż oka i neutralny makijaż reszty twarzy - konturowanie bronzerem, delikatne podkreślenie brwi (od razu znów przepraszam za moją prawą niesforną brew - nie dość że jest niesforna to jeszcze ją zapuszczam). Usta również pomalowałam delikatnie, aczkolwiek jak ktoś chciałby, by ten makijaż był jeszcze bardziej drapieżny, to można postawić na ciemną przygaszoną czerwień. Ja, jeśli chodzi o usta, inspirowałam się bardziej wyglądam Jean Grey w trzeciej części filmu. Szkoda że do cieniowania w zewnętrznym kąciku nie miałam czerwonego lub bordowego cienia w tonacji perłowej. Żeby osiągnąć pożądany efekt musiałam najpierw zaaplikować bordowy cień matowy z paletki Darks, a następnie na niego wklepać perłowy ciemnopomarańczowy cień z Paraguaya, wpadający trochę w czerwień. Niestety zdjęcia zbytnio tego nie oddają, mimo wyostrzenia kontrastu :( Podarowałam sobie kreskę na górnej powiece, gdyż chciałam, by cieniowanie przemawiało samo przez siebie.

A oto użyte cienie (paletki Sleek Darks i Paraguaya):


Pozostałe kosmetyki:

  • podkład mineralny kryjący Annabelle Minerals, Beige Light
  • bronzer ELF, Cool
  • korektor Rimmel Hide The Blemish, 001 Ivory
  • szary cień z Paraguaya na brwiach
  • szminka Rimmel Lasting Finish, Airy Fairy
  • baza pod cienie Kobo
  • czarna kredka Lovelly (linia wodna)
  • maskara Rimmel Extra Super Lash, Curved Brush, 101 Black Black.
No i na koniec pochwalę się osiągnięciem dnia. Wreszcie nauczyłam się współpracować z bronzerem z ELFa :) Chodziło mi właśnie o taki subtelny, naturalny efekt, lekko wyszczuplający buzię i podkreślający kości policzkowe, jak na poniższym zdjęciu:


Mam nadzieję, że makijaż się Wam podoba i choć trochę kojarzy się z ognistymi klimatami :)

niedziela, 19 sierpnia 2012

Naturalne Syberyjskie Mydło do Kąpieli do Oczyszczania Ciała i Włosów 37 Ziół (z serii: Receptury Babuszki Agafii): wersja biała


Witajcie :)

O mydle tym wspominałam już w ulubieńcach ostatnich miesięcy (KLIK). Od prawie 3 miesięcy jest ono nieodzownym elementem pielęgnacji mojego ciała. Warto o nim wspomnieć, gdyż ma wspaniałe działanie, naturalny skład i jest dostępne w Polsce. Niestety tu kosztuje zwykle ok. 40 zł + koszty wysyłki (czyli jakieś 3 razy drożej niż w Rosji). Zaczęłam je używać miesiąc przed powrotem do Polski i Zachwyciło mnie na tyle, że tuż przed wyjazdem postanowiłam dokupić jeszcze dwa opakowania.



Przypominam, że mydło występuje w trzech wersjach - biała, czarna i kwiatowa. Ja dziś recenzuję białą (mam jeszcze w zapasie czarną), gdyż jedno opakowanie jest na tyle wydajne, że czarnego mydła jeszcze nie otwierałam. Szerzej o pozostałych wersjach tych mydeł możecie poczytać na stronie sklepu bioarp.pl

Opakowanie: Spory plastikowy słój, który zawiera aż 500 g mydła. Pod nakrętką znajduje się jeszcze plastikowe wieczko-osłonka, które chroni środek słoika przed przedostaniem się do środka wody, jeżeli używamy mydła pod prysznicem.


Skład: Aqua, Cedrus Deodara Oil, Linum Usitassimum Oil, Amaranthus Caudatus Oil, Arcticum Lappa Oil, Cucurbita Pepa Oil, Chamomilla Recutita Oil, Rosa Canina Oil, Viburnum Prunifolium Oil, Triticum Vulgare Oil, Achillea Millefolium Intractum,    Arnica Montana Intractum, Salvia Officinalis Intractum, Trifolium Pratense Intractum, Crataegus Cuneata Intractum, Jasminum Officinale Intractum, Padus Racemosa Intractum, Salix Alba Intractum, Chamomilla Recutita Intractum, Taraxucum Officinale Intractum, Sodium Laureth Sulfate, Sorbitol, Cocamide DEA, Melilotus Albus Extract, Ballota Nigra Extract, Leucojum Aestivum Extract, Adonis Vernalis Extract, Salix Alba Extract, Scutellaria Baicalensis Extract, Inula Helenium Extract, Althea Officinalis Extract, Glycyrrhiza Glabra Extract, Saponaria Alba Officinalis Extract, Soponaria Rubra Officinalis Extract, Pinus Palustris Extract, Lamium Album Root Extract, Goat Milk, Beeswax, Royal Jelly, Oryza Sativa Strach, Water Avena Sativa Kernel, Kathon CG.

Jak widać jest to skład bardzo naturalny, zawiera sporo ziół i naturalnych olejków. Ja za ten skład powinnam chyba bić pokłony przed rosyjskimi kosmetologami ;D

Konsystencja: Nie jest to konsystencja typowego mydła - przypomina raczej gęste masło do ciała. Ma barwę białą i delikatny trawiasty zapach, dość neutralny, który utrzymuje się parę godzin na skórze, jeżeli nie używamy balsamu lub oliwki bezzapachowej lub o bardzo słabym zapachu (ja długo stosowałam go w połączeniu z oliwką dla niemowląt, bo w suchym moskiewskim klimacie w tym wariancie działał najlepiej). Mydło słabo się pieni (co dla mnie nie jest wielką wadą - kosmetyk, który zastępuje mi tradycyjne mazidło pod prysznic nie musi się mocno pienić).



Zastosowanie: Producent pisze, że mydło można stosować do mycia włosów i ciała. Przetestowałam je  więc w obu tych wariantach. Nie stosowałam je na włosy zbyt długo, bo słabo się pieni, a szampon, jak dla mnie, musi się pienić. nie jestem więc w stanie stwierdzić jak to mydło działa na włosy, bo użyłam go zamiast szamponu tylko kilka razy. Umyć oczywiście umyje, ale więcej nie jestem w stanie powiedzieć.

Działanie: Mydło działa na skórę nawilżająco, a także przeciwzapalnie. W przypadku mojej skóry niezbędne jest po kąpieli użycie balsamu lub oliwki (szczególnie na rękach), ale dziewczyny które mają skórę normalną, mają spore szanse na to, że przy jego użytkowaniu będą mogły zrezygnować z balsamu. Najlepsze jest to, że od lat szukałam środka który mi pomoże zwalczyć trądzik w dekolcie i na ramionach i kompletnie się nie spodziewałam, że zrobi to mydło przywiezione z Rosji. Nie wiem czy macie pojęcie, jaka to przyjemność patrzeć, jak skóra na ramionach i w dekolcie z miesiąca na miesiąc wygląda coraz lepiej - mniej krostek (aktualnie prawie w ogóle), mam też wrażenie, że zaczerwienienia po starych wypryskach zaczęły szybciej znikać. Co więcej, zauważyłam, że po jakimś czasie używania tego mydła skóra na moich łokciach stała się miękka i gładka - wystarczy mi tylko mycie tym mydłem i użycie balsamu po kąpieli i mogę zapomnieć o codziennym kremowaniu łokci (kiedyś musiałam je kremować co kilka godzin, by osiągnąć komfort).

Wydajność: Jest MEGA. Przez niemal 3 miesiące zużyłam ok. 3./4 opakowania, więc orientacyjnie oceniam, że taki słoik starczy na ok. 4 miesiące, przynajmniej w moim przypadku - zależy jak często go używamy i w jakich ilościach.

Minusy: Próbowałam znaleźć jakieś minusy tego produktu i oczywiście znalazłam:
  • cena
  • w moim przypadku nawilżenie mogłoby być jeszcze lepsze
  • ogromne, ciężkie opakowanie - niezbyt praktyczne w przypadku wyjazdów (chociaż ja żeby temu zaradzić przekładam potrzebną mi ilość mydła do znacznie mniejszego słoika po maseczce do włosów i problem mam z głowy).
W moim przypadku i tak plusy przebijają minusy, więc nawet mimo wysokiej ceny w Polsce będę to mydło kupować, zwłaszcza, że starcza mi na naprawdę długo.

Białe mydło z Syberii naprawdę podbiło moje serce. Z tego co czytałam wynika, że czarne mydło jeszcze lepiej radzi sobie z różnymi problemami skórnymi, dlatego nie mogę się już doczekać testowania go. Warto zatem poszperać po sklepach internetowych w poszukiwaniu informacji na temat działania poszczególnych rodzajów mydeł, gdyż nieco się one różnią.

W życiu bym nie pomyślała, że pozostanę kiedyś wierna na tak długo jednemu kosmetykowi do mycia ciała, zwłaszcza że lubię zmieniać zapachy. Okazało się jednak, że działanie tego mydła przyćmiło różne zachcianki zapachowe ;)

Ocena: 4,5/5

A Wy macie jakieś swoje typy do mycia ciała wśród kosmetyków naturalnych? Ciekawa jestem Waszych opinii :)


sobota, 18 sierpnia 2012

Manicure z lakierem Essence Colour&Go, 78 Blue Addicted

Hej!

Od razu przepraszam za moją niezapowiedzianą dwudniową nieobecność - dopadła mnie grypa żołądkowa i  aż do dzisiaj nie byłam w stanie doczołgać się do komputera :(

Dzisiaj o paznokciach. Pozazdrościłam dziewczynom z innych blogów tego lakieru, więc sama również postanowiłam go zakupić, zwłaszcza że to była ostatnia sztuka z tego koloru w mojej Naturze i dlatego kosztowała 3,99 zł.



A tak wyglądają pazurki w pełnej okazałości, pomalowane tymże lakierem:

Efekt, jak widać, jest bardzo ciekawy - paznokcie wyglądają jak rybia czy syrenia łuska, szczególnie ciekawie widać to pod wodą - testowałam :) Drobinki mienią się na niebiesko, granatowo i zielono.

Do pełnego krycia wystarczą nam 3 warstwy i właśnie efekt takiej aplikacji widać na powyższych zdjęciach. Oczywiście tego typu lakier wymaga też użycia top coat'u. Można też go aplikować na inny kolorowy lakier - będzie stanowił ciekawe wykończenie. Efekt, jaki daje ten lakier, sprawia, że jest on świetny na imprezy. Nie polecałabym go natomiast do pracy ;) U mnie będzie on używany raz na jakiś czas, dlatego cieszę się, że buteleczka ma 5 ml, zwaszcza że lakiery Essence lubią szybko się zagęszczać.

Poważnym minusem tego lakieru jest jego zmywanie - kolorowa folia, zatopiona w lakierze naprawdę ciężko schodzi - musiałam szorować paznokcie, rysując przy tym nieco ich płytę - auć :/ Tym bardziej ten lakier będzie na moich paznokciach gościł niezbyt często.

Co do trwałości, to trudno mi się wypowiedzieć, bo ja ze względu na pracę musiałam go zmyć po 3 dniach, ale przez ten czas nie miałam żadnych odprysków czy starć na końcówkach.

Podsumowując: Lakier daje ciekawy efekt, producent miał naprawdę fajny pomysł, do tego produkt jest tani. Jego usuwanie szkodzi jednak moim paznokciom, więc nie nadaje się do częstego stosowania.

Ocena: 3/5

środa, 15 sierpnia 2012

Makijaż # 15: Inspired by The Disney Princess: Mulan

Hej!

Dziś kolejny makijaż z serii Disney'a. W tym tygodniu inspirujemy się główną bohaterką filmu animowanego Mulan.

Przede wszystkim chciałam nadać twarzy bardziej azjatycki wygląd, gdyż tytułowa Mulan była młodą Chinką. Skupiłam się zatem na odpowiednim konturowaniu twarzy i oka. Przyznaję, że w moim przypadku trudno osiągnąć zadowalający efekt (o ile w ogóle jest to wykonalne), gdyż mam okrągłą twarz, a moim oczom daleko do kształtu migdału. Ale lubię bardzo bajkową Mulan, więc podjęłam wyzwanie.

Kolejną inspiracją jest kolorystyka uroczystych szat Mulan, a także jej "wieczorowy/wystawny" makijaż.

Grafikę pobrano ze strony:  http://images5.fanpop.com/image/photos/31200000/mulan-mulan-31200637-1024-768.jpg 

Grafikę pobrano ze strony: http://images4.fanpop.com/image/photos/15900000/Mulan-disney-princess-15949473-1280-720.jpg

A oto co wyszło z tej inspiracji:






Postawiłam na mocno podkreślone brwi (chciałam nawet czarne, jak u gejsz, ale w końcu uznałam, że w moim przypadku to już będzie przesada). Kolorystyka oczu oddaje kolor szat Mulan. Górna powieka kojarzy mi się nawet z kwiatami wiśni. Użyłam także wiśniowej szminki. Konturowanie twarzy przybrało kształt C zamiast 3, a na środek policzków zaaplikowałam sporo różu w naturalnym odcieniu. Kształt kreski miał nadać mojemu oku bardziej migdałowy kształt, ale nie jestem do końca przekonana czy tak właśnie się stało.

Zresztą same oceńcie czy ten makijaż z Mulan i z Dalekim Wschodem się kojarzy :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Po wizycie u fryzjera

Hej!

Dzisiaj krótka notka o włosach. Ostatnio były w paskudnym stanie - chciało mi się już płakać jak na nie patrzyłam. Końce były mega szorstkie, porozdwajane, łatwo się ze sobą plątały, przez co czasem pojawiały się trudne do wyczesania kołtuny. Koszmar :/ Dlatego wczoraj, korzystając z tego że pracowałam na nocną zmianę, wybrałam się popołudniu do fryzjera.

Oto efekty:



Nie zwracajcie uwagi na prawą brew - obie brwi wydepilowane są mniej więcej symetrycznie, ale przy prawej mam ostatnio spore problemy z układaniem (chyba będę musiała lekko przyciąć niektóre włoski).

Jak widać nie poszalałam u tego fryzjera, nie miałam też takiego zamiaru. Skróciłam włosy o ok. 10 cm. niestety nie wystarczyło to na usunięcie wszystkich zniszczonych części włosów, ale nie chciałam by były jeszcze krótsze, więc poprzestałam na tych 10 cm, zwłaszcza że na co dzień staram się nie suszyć ich suszarką, a gdy schną same, to trochę się kręcą, więc automatycznie są krótsze. Zresztą włosy półdługie/długie są bardziej praktyczne, bo gdy spieszę się rano do pracy to o godz. 5:00 nie bardzo chce mi się z tą fryzurą cudować i lepiej je zebrać w kucyk lub kok.  Co więcej, mam bardziej okrągłą twarz i mało które z krótkich uczesań mi pasuje i zwykle fryzura taka w moim przypadku wymaga prostowania, a fryzjerka kategorycznie zabroniła mi używać prostownicy.

W ogóle zniszczenie moich włosów jest dla mnie niepojęte - jedyna krzywda jaką im robię, to farbowanie, które i tak ostatnio ograniczam (co 2-3 miesiące), suszenie suszarką też wchodzi w grę tylko w sytuacjach awaryjnych. Nie prostuję, nie używam lokówki, nie tapiruję, nie używam kosmetyków do stylizacji. Problemy zaczęły się jakieś 3-4 tygodnie po przyjeździe do Moskwy - myślę, że tu jest pies pogrzebany, bo moskiewski klimat jest bardzo suchy. Kosmetyki, których używam fajnie odżywiły młodsze części włosa, a ze starszymi niestety nie dały sobie rady, dlatego trzeba było je ściąć.

Fryzjerka przed ścinaniem ujarzmiła moje włosy odżywką regenerującą w olejku CHI silk infusion. Po wysuszeni włosy były delikatne i miękkie w dotyku. Fryzjerka zaproponowała, że sprzeda mi małą buteleczkę tego cuda (15 ml) za 10 zł. Bardzo przystępna cena, gdyż na całe końcówki wystarczy do rozprowadzenia jedna kropla. Zamierzam ją stosować na wilgotne włosy, po każdym umyciu (można też na suche, ale wtedy mogą się przetłuszczać).


Skoro już jestem przy temacie włosów, to również wczoraj zakupiłam na promocji w Naturze za 18,99 zł farbę w piance Wellaton. Na razie chcę jeszcze dać moim włosom odpocząć od farbowania, więc farby użyję gdzieś za 2-4 tygodnie, ale że teraz jest 5 zł tańsza, to zakupiłam z oszczędności. Zresztą ja lubię jak pudełko farby leży sobie na zapas - nie wiem dlaczego, bo raczej niczemu to nie służy, ale po prostu tak mam ;) Tym razem postawiłam na nieco jaśniejszy odcień - wiśniowa czerwień, gdyż chcę uzyskać efekt pomiędzy tym kolorem a aktualnym kolorem moich włosów nie bawiąc się w dekoloryzację. Nowy kolor jest 1 lub 2 tony jaśniejszy, a do następnego farbowania aktualny kolor zdąży się mocno wypłukać, jak to czerwień. Wiem, że Wellaton w piance zbiera różne opinie, nie zawsze pozytywne i zastanawiałam się nad wypróbowaniem Szwarzkopfu lub Loreala, ale niestety nie mają oni w swojej palecie barw typowych czerwieni, które uwielbiam - jakoś nie widzę się w mahoniowych włosach. Ciekawa jestem jaki efekt na moich włosach da zakupiony kolorek.


Na razie to tyle paplaniny o włosach - będę starała się je odżywiać i nawilżać i nadal będę ograniczać farbowanie i użycie suszarki oraz kosmetyków do stylizacji. Niezbędna też będzie przynajmniej jeszcze jedna wizyta u fryzjera, by całkowicie pozbyć się zniszczonych końców (aktualnie jest to ok. 2 cm długości). Obawiam się, że następna okazja do wizyty u mojej ulubionej fryzjerki pojawi się dopiero w grudniu,
chociaż może uda mi się pokombinować, żeby trafić do niej wcześniej.

A jak Wy radzicie sobie z problemem zniszczonych przesuszonych końcówek? :) Zachęcam do komentowania.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Paznokcie w stylu Safari: zeberka

Hej!

W związku z tym, że postanowiłyśmy z siostrą wypróbować czarny pękacz Essence, postanowiłam zmalować sobie takie nieco krzykliwe paznokcie. Prezentują się one tak:



Pod pękacz zaaplikowałam dwie warstwy białego lakieru Aisha (za 3 zł od Chińczyka :P - nie kupuję drogich lakierów, bo czy to lakier za 3 zł czy za 20 zł, na moim paznokciu wytrzyma tyle samo czasu - widocznie tak już mam, więc czasem zdarzy mi się kupić lakier nawet w chińskim markecie).

Moim zdaniem manicure daje wrażenie takiej jakby zebry. Może to nie zupełnie mój styl, ale skoro za bardzo nie mogę się malować do pracy, a z paznokciami mogę robić co chcę, poza tipsami, to uparłam się na szaleństwa z manicurem, żeby nudy nie było ;) A makijaż robię tylko w dni wolne.

Co sądzicie o takim wyglądzie paznokci? :) Myślę że to fajna opcja dla takich paznokciowych beztalenć - szybko uzyskujemy ciekawy efekt.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Makijaż # 14: Inspired by The Disney Princess: Królewna Śnieżka (Snow White)


Hej!

Dzisiaj już niedziela, czyli koniec tygodnia inspiracji makijażowych Królewną Śnieżką. Ponieważ cały tydzień byłam w pracy od rana do wieczora, dopiero dzisiaj zdołałam coś zmalować (przyszły tydzień mam luźniejszy, więc makijaż Mulan powstanie pewnie niebawem).

Chciałam stworzyć makijaż świetny dla dziewczyny o typie kolorystycznym zimy, bo takim typem jest właśnie Śnieżka. Inspirowałam się także trochę look'iem głównej bohaterki filmu o królewnie Śnieżce, a także postacią z bajki Disney'a oczywiście.


Grafika pobrana ze strony:   http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/i/r/Kadr_filmu_Krolewna_5689658.jpg

Grafika pobrana ze strony:  http://ksiazka48.pl/image/krolewna-sniezka-i-siedmiu-krasnoludkow-praca-zbiorowa-167511.jpg

Wyszło coś takiego :)

 Standardowo, jak to przy królewnie Śnieżce, pojawiły się ciemnoczerwone usta i różowe policzki (choć moje zdjęcia tych różowych policzków niestety zbytnio nie uchwyciły :/). Mogłam zrobić nieco ciemniejsze brwi, ale bałam się, że będą za ciemne do mojego koloru włosów i będzie to wyglądać kiczowato - dopiero na zdjęciach zobaczyłam, że spokojnie brwi mogły być ciemniejsze. Muszę też zakupić konturówkę do tej szminki bo ciężko mi się nią maluje samym pędzelkiem.

Od razu przepraszam też Was za te parę niedoskonałości na mojej twarzy, ale przychodzą takie dni w miesiącu, że jest ich mnóstwo, są widoczne mimo dobrego kamuflażu i nic na to nie poradzę - same wiecie jak to jest. A że zabawa w makijaż księżniczek trwa cały czas, to tym razem musicie oglądać moją wysypaną twarz.

 Jeśli chodzi o oczy, to tutaj postawiłam na cienie w chłodnych kolorach i mocno podkreśloną linię rzęs, jak to miało miejsce w bajce i w filmie.

I znowu kreska nie jest idealna i spokojnie mogłam zrobić ją grubszą, ale bałam się że przesadzę - muszę wyciągnąć wnioski na przyszłość. Ale w porównaniu z tym co było jeszcze 2 miesiące temu jest postęp ;)

Użyte cienie:

  • Sleek Darks: niebieski, fioletowy, śliwkowy
  • Sleek Paraguaya: najjaśniejszy cień - blady róż, który niestety mi się kończy
  • Sleek OSS: biały, beżowy
  • Catrice: pojedynczy cień liliowy w perłowej tonacji
  • pigment Kobo frozen white.
Pozostałe: szminka Avon UCR Butter Rum, Eyeliner Wibo, czarna kredka Lovelly (na lini wodnej), maskara Essence Multiaction False Lashes, maskara Avon Supershock Max.

Podkład i korektor te co zwykle.


I jak Wam się podoba? :)