piątek, 31 maja 2013

Ulubieńcy maja

Witajcie :)

Dziś ostatni dzień maja, więc nadszedł czas na ulubieńców tego miesiąca. Sporo przybyło mi nowości w ostatnich tygodniach. W tym miesiącu znowu przeważają ulubieńcy pielęgnacyjni. Jeśli chodzi o makijaż to zwykle stawiałam na minimalizm. Dużo było też testowania nowości i z tego powodu szczególnie przywiązałam się tylko do kilku kosmetyków do make-up'u. Nawet na żaden pędzel nie miałam w tym miesiącu jakiegoś szczególnego jaranka. Jakiś leń makijażowy się ze mnie zrobił, a sterta nowych kosmetyków do wykorzystania ciągle rośnie :P Jeżeli jesteście ciekawe co mnie zachwyciło w tym miesiącu, zapraszam do czytania :)


czwartek, 30 maja 2013

To dzięki Wam :)

Hej :)

Piszę tę krótką notkę na gorąco. Weszłam na bloggera, żeby przeczytać komentarze i moim oczom ukazała się równa setka obserwatorów. Dziękuję Wam z całego serca. 



Co prawda zebranie takiej liczby obserwatorów zajęło mi rok i wiele osób mogłoby stwierdzić, że to długo. A przecież nic nie dzieje się bez przyczyny, więc ten moment przyszedł we właściwym czasie. Sama nie wiem co mnie pchnęło do założenia tego bloga rok temu. Byłam wtedy w Moskwie, trochę mi brakowało polskich znajomych. Co więcej miałam dostęp do rosyjskich kosmetyków, które mi się spodobały, których Rosjanki nie doceniają (serio nie doceniają!), a kosmetyki to moja pasja i nie miałam się nawet za bardzo z kim tym podzielić. Prowadziłam wtedy jeszcze bloga o życiu w Moskwie i przy okazji obserwowałam kilka blogów urodowych. No i stało się - powstał blog Kosmetyczny Przylądek. Z początku wpisy nie były regularne - najpierw brakowało mi czasu, potem pojawiły się różne zawirowania w życiu osobistym. Nie poddałam się - w końcu udało mi się zadbać o regularne wpisy i ten blog nie zginął śmiercią naturalną, jak wiele innych blogów - niektórych naprawdę świetnych zresztą.

Jest Was ze mną coraz więcej. Coraz więcej osób również komentuje wpisy. Mogę liczyć na Wasze rady, dzielić się z Wami moimi opiniami. Między nami nawiązał się dialog. Mam coraz więcej pomysłów i coraz więcej motywacji, bo wiem że nie prowadzę bloga dla siebie samej, tylko dla Was i to jest fantastyczne. Nigdy wcześniej nie myślałam, że tak mi się spodoba w blogerskiej społeczności.

Jeszcze raz Wam dziękuję. Mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej, chociaż na prowadzeniu bardzo popularnego bloga mi nie zależy i nigdy nie zależało. Chciałam mieć po prostu swój własny Kosmetyczny Przylądek w internecie i udało się. Sobie życzę, by nie zabrakło mi motywacji i kreatywności, bym nigdy Was nie zawiodła oraz by przygoda z blogowaniem o tematyce urodowej trwała jeszcze bardzo długo :) 

Życzę Wam miłego spędzenia kolejnych dni długiego weekendu i spokojnej nocy :)


Kosmetyki mineralne Annabelle Minerals: zbiorcza recenzja i refleksje

Witajcie :)

Z kosmetykami mineralnymi Annabelle Minerals mam styczność od około 11 miesięcy. Przez długi czas używałam tylko podkładów kryjących. Zimą naszła mnie pokusa zamówienia innych produktów tej marki i tak oto w lutym trafiło do mnie aż 10 próbek do przetestowania. Znalazły się tu podkłady we wszystkich trzech formułach, korektor oraz róże. Od razu zaznaczam, że nie współpracuję z tą marką i wszystkie produkty zakupiłam za własne pieniądze, a moja opinia jak zawsze będzie szczera. Jeżeli jesteście ciekawe jak mi się sprawdziły poszczególne kosmetyki Annabelle Minerals, zapraszam do dalszej części posta :)

środa, 29 maja 2013

Nowości w kosmetyczce ciąg dalszy (ostatni w tym miesiącu :D)

Hejka :)

Pewnie już macie dosyć postów zakupowych na wszystkich blogach, a w szczególności moich :D Jeśli tak to wyłączcie tę notkę, ale będzie mi jednak bardzo miło  jeśli zostaniecie ;) Zawsze Wam zdaję na bieżąco raporty zakupowe, gdy już mi się tych kosmetyków trochę uzbiera, choćby po to, żebyście mogły podpatrzeć jakieś nowości, dowiedzieć się o fajnych promocjach, albo po prostu żebyście dały mi wskazówkę co ma być zrecenzowane w pierwszej kolejności. To tak żeby nie było niedomówień, że jestem chwalipiętą, ale... i tak jestem chwalipiętą :P Dobra do rzeczy. Przedstawiam Wam trzeci napad na Rosska, dzisiejszy napad na Sephorę i ostatnie zamówienie z Avonu.

wtorek, 28 maja 2013

Przypominajka

Hej :)

Przypominam Wam o rozdaniu z okazji urodzin bloga, które trwa do 3 czerwca, czyli poniedziałku :)





Essence Nail Art, Krople wysuszające lakier do paznokci

Hejka :)

Miało być dziś o top coat'ie, który mi się nie sprawdził, ale doszłam do wniosku, że ostatnio za dużo tu recenzji paznokciowych niewypałów, więc dla odmiany wrzucam krople wysuszające lakier do paznokci, które naprawdę lubię i które świetnie się u mnie sprawdziły. Jeżeli chcecie znać więcej szczegółów, zapraszam do czytania.


Produkt ten dostępny jest wszędzie, gdzie znajduje się szafa Essence, czyli w Naturze, Hebe i w niektórych Rossmannach. Cena to ok. 8-9 zł (nie pamiętam dokładnie).

Krople mieszczą się w przezroczystej szklanej buteleczce wielkości sporego lakieru do paznokci. Buteleczka zamykana jest nakrętką, w której jest pipetka.

Wysuszacz jest bezbarwny, raczej bezzapachowy. Jest nieco tłusty, co odczuwamy, gdy krople ściekną nam z paznokci na opuszki palców.



Aplikacja jest łatwa i wygodna. Każdy paznokieć sklaplamy 1-2 kroplami wysuszacza. Ja robię to jakąś minutę po nałożeniu lakieru - w sumie tak na wszelki wypadek po prostu nie robię tego od razu. Niestety w moim przypadku nawet 1 kropla wysuszacza to czasem za dużo i odrobina wysuszacza ścieka wtedy na opuszek, który jest tłusty i muszę wycierać w coś ręce lub najlepiej je umyć, by móc np. pisać na komputerze. Myślę, że nie jest to raczej wina pipetki, a mojej niezdarności, no i bardzo rzadkiej konsystencji kropli.



Jeżeli chodzi o efekty, to producent obiecuje wysuszenie lakieru w ciągu 60 sekund. Czy faktycznie tak jest? I tak i nie. Zależy na jaki lakier aplikujemy krople. Jeżeli jest to lakier, który sam w sobie szybko wysycha, to faktycznie po skropleniu wysuszaczem w ciągu minuty będzie suchy. W przypadku lakierów, które, o zgrozo, potrafią schnąć na moich paznokciach nawet 30-40 minut, krople skracają czas wysychania do max. 5 minut.

Krople są wydajne - po ok. 4 miesiącach w miarę regularnego używania zostało mi jeszcze 3/4 opakowania.

Czy polecam? Zdecydowanie polecam, jeżeli nie używacie top coat'ów przyspieszających wysychanie. Ja aktualnie używam Essie Good To Go, więc wysuszacz Essence Nail Art chwilowo poszedł w odstawkę. Jednak sporo mi go jeszcze zostało i trzymam go na jakieś awaryjne sytuacje lub na momenty, w których nie będę używać top coat'u Essie.

Miałyście do czynienia z kroplami wysuszającymi Essence Nail Art? A może preferujecie inne środki do wysuszania lakierów na paznokciach? :)


poniedziałek, 27 maja 2013

Be Beauty, Zmywacz do paznokci z olejkiem kokosowym i gliceryną

Hej :)

Dziś znów paznokciowo. Jak już się wkręcę w jakąś tematykę, to przejawia się ona na blogu całą wielką serią ;) Jutro też raczej będzie paznokciowo, bo będę uczyć się na egzamin, a paznokciowe notki tworzę szczególnie szybko. Jeżeli jeszcze nie macie dosyć czytania o malowaniu paznokci, zostańcie chwilę ze mną, bo poczytać kilka słów o zmywaczu do paznokci BeBeauty z olejkiem kokosowym :)


Produkt ten możemy kupić w Biedronce za 5,99 zł.

W buteleczce mieści się 150 ml zmywacza. Butelka ma pompkę, która niby jest sporym ułatwieniem, bo kładziemy na nią wacik i naciskamy. Jednak zdarza się, że odrobina zmywacza siknie mi gdzieś bokiem, no ale jest to naprawdę rzadkie. Butelka jest zamykana na klik, co jest kolejną wygodą, bo daje nam pewność, że zamknęłyśmy dobrze opakowanie.


Sam zmywacz ma zielony kolor. Zapach nie jest na szczęście intensywny, czy też bardzo nieprzyjemny. Produkt nie zawiera w składzie acetonu. Skład w zasadzie jest dobry jak na zmywacz do paznokci.

Kosmetyk dobrze zmywa, nie jest niestety zbyt wydajny - może ta pompka sprawia, że dużo go zużywam? A najgorsze jest to, że zmywacz wysuszył mi skórki i spowodował rogowacenie płytki paznokcia, co przyprawiło mnie o dreszcze.



Nie polecam zatem i na pewno nie kupię ponownie. Zostawiłam sobie jedynie opakowanie i przelałam do środka zmywacz Isany, której opakowania nie mają pompek ;)

Ocena: 1,5/5

Miałyście do czynienia z tym zmywaczem? Lubicie zmywacze z pompką? 


sobota, 25 maja 2013

Gry opryszczka próbuje nam pokrzyżować imprezowe plany...

Hej :)

Dziś zapowiadany post o obrzydliwej opryszczce. Jej zdjęcia Wam rzecz jasna daruję. Mnie akurat to dziadostwo dopadło w czwartek popołudniu. Przegapiłam pierwsze objawy - myślałam, że może jakimś cudem tworzy mi się zaskórnik przy ustach, chociaż to też byłoby dziwne, bo odkąd używam srebra koloidalnego nie mam problemów z zaskórnikami. Zresztą opryszczka zdarza mi się tylko raz na kilka lat, więc nie przypuszczałam, że to właśnie ona. Nie zdążyłam więc jej zapobiec i będzie mi ona towarzyszyć przy okazji niedzielnego zjazdu rodzinnego, przez co musiałam zmienić koncepcję mojego makijażu na ten dzień, ale o tym później ;) Jeżeli jesteście ciekawe moich porad dotyczących leczenia opryszczki, przyspieszenia jej gojenia i trików makijażowych związanych z tym problemem, zapraszam do dalszej części posta :)



piątek, 24 maja 2013

II część zakupowych grzechów w Rossmannie

Hej :)

Dzisiaj znowu zakupowo, bo siostra mnie podkusiła na kolejną wizytę w Rossmannie (taa - teraz zwalam winę na siostrę :P). Lusterko Em miała rację - takie promocje powinny być jednodniowe. Wchodzę na Wasze blogi i widzę fajne rzeczy, więc korci mnie żeby po weekendzie jeszcze coś kupić. Ale tak na poważnie wpadł mi w oko tylko micel Tołpy, tylko nie wiem czy jeszcze go gdzieś dorwę w poniedziałek (na weekend wyjeżdżam). No może jutro rano zdążę jeszcze skoczyć na zakupy, ale raczej będzie ciężko - najwyżej go nie zdobędę, przynajmniej mam zapas miceli z Biedronki :D Te, które mają dosyć oglądania postów zakupowych na wszystkich blogach, zadowolę jutro postem o opryszczce. temat może wydaje się obrzydliwy, ale dziadówa dopadła mnie tuż przed ważną imprezą, więc sprzedam Wam też kilka porad makijażowych. Ale o tym więcej jutro :) A dziś zapraszam do dalszej części zakupów te z Was, które jeszcze nie mają dosyć hauli z Rossmanna :D


czwartek, 23 maja 2013

Zdobycze z promocji - 40 % w Rossmannie

Hej :)

Jak wiecie, od dzisiaj do 29 maja w Rossmannie trwa promocja - 40 % na kolorówkę i pielęgnację twarzy. Żal było nie skorzystać z takiej okazji, więc specjalnie wcześniej dzisiaj wstałam, by móc pójść na otwarcie najbliższego Rossmanna - przewidywałam, że popołudniu zabraknie mi czasu, a zajęcia miałam na 10:00, dlatego zdecydowałam się na poranny wypad na zakupy. I okazało się, że o tak wczesnej porze nie byłam jedyną osobą, która czekała na otwarcie Rossmanna ;) Największe oblężenie przeżywała szafa Bourjois - cieszę się, że nic z niej nie kupowałam :P

Wczoraj zmodyfikowałam ostatecznie listę zakupową i dzisiaj udało mi się kupić dokładnie wszystko co sobie zaplanowałam. Zrezygnowałam z zakupu podkładu Healthy Mix, bo przeczytałam na Wizażu, że nowa wersja ma gorszą formułę. Na inny podkład się nie zdecydowałam, bo w zasadzie skóra mojej twarzy nie przepada za podkładami drogeryjnymi. A zresztą póki co mam jeszcze co nakładać na moją facjatę ;)

Jeżeli jesteście ciekawe co wpadło do mojego koszyka, zapraszam do oglądania/czytania :)


Tak prezentują się moje dzisiejsze zdobycze w całej okazałości. Za wszystko zapłaciłam ok. 66 zł, więc naprawdę tanio jak za 7 fajnych kosmetyków - życzę sobie w przyszłości więcej takich udanych zakupów :D

wtorek, 21 maja 2013

O promocji w Rossmannie - 40 % na kolorówkę i pielęgnację twarzy - raz jeszcze

Hej :)

Wczoraj napisałam Wam tylko krótką informację o tym, że w dniach 23-26 maja Rossmann znowu ogołoci nasze portfele obnizką - 40 % na kolorówkę i pielęgnację twarzy.

Dzisiaj natomiast chciałam Wam przedstawić kilka propozycji z asortymentu Rossmanna, na które przy okazji tej promocji moim zdaniem warto zwrócić uwagę. Na pewno będzie sporo kolorówki, bo niewiele z produktów do pielęgnacji twarzy, które polecam można znaleźć w Rossmannie. No to zaczynamy :)

Kosmetyki do makijażu:
  • tusz do rzęs Max Factor 2000 Calorie - jest to mój ulubieniec od dwóch miesięcy i szczerze polecam zwrócić na niego uwagę. Mnie kuszą jeszcze inne tusze Max Factor - ostatnio widziałam na YT testy Master Piece i naprawdę ten tusz zrobił na mnie wrażenie.
  • kredka do oczu Max Factor nr 090 - co prawda jej ni miałam, ale miałam okazję testować i na pewno będę na nią polować w czwartek
  • żelowy eyeliner Maybelline Lasting Drama - mój mistrz robienia kresek po prostu!
  • maskary Maybelline Colossal - sama chyba się rozejrzę za wariantem smoky eye
  • cienie w kremie Maybelline Color Tattoo
  • szminki Maybelline Hydra Extreme - mam dwie sztuki i polecam, jak na pomadki które nie wysuszają dają mocne krycie i dobrze się trzymają na ustach
  • wszelkie mazidła do ust Rimmela - sama będę polować na Apocalips i przyjrzę się serii szminek by Kate, ale również polecam serię Lasting Finish (tylko ja tych szminek codziennie stosować nie mogę, bo kończy się to wysuszeniem ust)
  • nie mogę oczywiście zapomnieć o najnowszych lakierach do paznokci Rimmela Salon Pro - testuję co prawda od tygodnia, ale już mogę powiedzieć, że przynajmniej mój kolor (nr 313 Coctail Paradise) świetnie się trzyma - naprawdę bardzo trwały. Nie wykluczam, że pojutrze dokupię jeszcze jedną sztukę
  • przyjrzę się pewnie bliżej maskarom Loreal, szczególnie Volume Milion Lashes, ale pewnie ciężko będzie ją dorwać, bo w cenach promocyjnych błyskawicznie znika z półek. Loreal podobno ma jeszcze świetne szminki
  • z Manhattan mogę polecić matowe szminki Soft Mat, ale to już jest opcja tylko dla dziewczyn, które mają usta w świetnej kondycji, bo te szminki potrafią strasznie wysuszać, ale za to są naprawdę matowe i trwałe
  • jeśli macie niższy budżet, warto przyjrzeć się szafie Wibo - tu polecam tusz do rzęs Extreme Lashes, róże do policzków, eyelinery w kałamarzu (szczególnie czerń), no i sławne pomadki Eliksir (aczkolwiek te ostatnie często są na jakiś promocjach, więc ja się specjalnie na nie nie napalam).
Poleciłam Wam tutaj w zasadzie największe moje hity do makijażu z Rossmanna lub kosmetyki, które bardzo często polecają mi inne osoby i które na wielu osobach się sprawdzają.

Pielęgnacja twarzy:
  • kosmetyki Tołpa - sama co prawda nigdy ich nie miałam, ale wiele osób je poleca. Na KWC czytałam bardzo dobre opinie o kremie nawilżającym na dzień, który zmniejsza przetłuszczanie w strefie T. Sama jednak nie skorzystam, bo póki co jestem zadowolona z Sylveco. Ale być może skuszę się na jakieś maseczki
  • peeling enzymatyczny Ziaja Ulga
  • Ziaja Kozie Mleko, krem 2 (na noc)
  • delikatny peeling enzymatyczny Lirene (oczywiście dla tych, które lubią delikatne peelingi)
  • dwufazowy płyn do demakijażu Bielenda - ze swojej strony szczególnie polecam Bawełnę, ale Awokado też jest w porządku.
Jak widzicie moja lista poleceń do pielęgnacji twarzy jest naprawdę uboga, ale u mnie naprawdę większość kosmetyków drogeryjnych do pielęgnacji twarzy się nie sprawdza.

A może same polecicie coś ciekawego?


poniedziałek, 20 maja 2013

Eveline SOS dla kruchych i łamliwych paznokci + zniżka 40 % w Rossie na kolorówkę i pielęgnację twarzy

Hej :)

Dzisiaj będzie szybka recenzja, bo trochę już późno. Przedstawiam Wam odżywkę do paznokci Eveline w wersji dla kruchych i łamliwych paznokci. Czy faktycznie zasługuje na miano SOS? Przekonajcie się w dalszej części posta.


Jakie jest opakowanie każdy widzi, więc nie będę się nad nim rozwodzić. Emulsja ma różowy kolor, nie śmierdzi jakoś intensywnie (no chyba że powąchamy z bardzo bliska), łatwo się nakłada i szybko wysycha.

Stosowałam ją zarówno jako odżywkę, jak i jako bazę pod lakier. W pierwszym wariancie się nie sprawdziła - nie widziałam żadnej poprawy stanu paznokci. Może minimalnie ochraniała paznokcie przed łamaniem i rozdwajaniem, ale taką minimalną ochronę moim paznokciom daje każdy lakier. 

Jako baza z początku nawet się sprawdzała. Jedyny problem jest taki, że większość lakierów się z tej odżywki nie ściera, tylko odchodzi wielkimi płatami. No ale jeśli trafiam na dobry lakier, to efekt ten występuje dopiero po kilku dniach, więc ewentualnie mogę jej to wybaczyć (aczkolwiek nie lubię tak nagłego i radykalnego schodzenia manicure z paznokci). Zauważyłam niestety, że bez przerwy mogę używać tej odżywki na paznokcie tylko przez kilka tygodni, po których stan paznokci staje się odrobinę nieciekawy - do łamliwości i rozdwajania się mają tendencję zawsze, ale tutaj dochodzi jeszcze chropowatość płytki, czasem nawet wręcz lekkie łuszczenie! Wynika to prawdopodobnie z obecności formaldehydu w składzie. Tak więc po paru tygodniach używania odżywki jako bazy muszę zrobić jakieś 2 tygodnie przerwy podczas których nie maluję paznokci i intensywnie je olejuję, żeby doprowadzić je znowu do sensownej kondycji.



Wydajność jest całkiem sensowna - po prawie 6 miesiącach używania z małymi przerwami na regenerację płytki paznokcia zostało mi jeszcze pół butelki. Niestety (albo i stety w tym przypadku) odżywka już dość mocno gęstnieje i na dzień dzisiejszy przypomina kisiel, a to oznacza, że wreszcie mogę zacząć poszukiwać godnego następcy.

Cena i dostępność: Wszędzie za ok. 11 zł.

Zdecydowanie odradzam Wam zakup tego badziewia. Jedyne co robi dobrze, to chroni płytkę paznokcia przed przebarwieniami.

Ocena: 2/5

Przy tej okazji mam do Was gorącą prośbę o polecenie mi jakiejś fajnej bazy pod lakier do paznokci. Na chwilę obecną biorę pod uwagę Nail Tek II, ale jestem otwarta na Wasze propozycje, bo sama nie mam w tej dziedzinie świetnego rozeznania.

A teraz część II posta, czyli promocja - 40% na kolorówkę i pielęgnację twarzy w Rossmannie w dniach 23-26 maja. Pewnie większość z Was już o niej słyszała, ale zamieszczam informację na wszelki wypadek - może któraś z Was jeszcze o tym nie wie.

Mój portfel jest co prawda już nieco ubogi, ale w czwartek rano na pewno rozejrzę się za kilkoma rzeczami z mojej Rossmannowej chciej-listy, a będą to:
  • cielista kredka do oczu Max Factor
  • lakier do ust Rimmel Apocalips w kolorze 102 Nova
  • podkład Bourjois Heathy Mix w kolorze 51, którego nigdy nie mogę dorwać, gdy są przeceny
  • szminka Rimmel by Kate nr 102.
Pewnie nie zakupię wszystkich tych rzeczy, bo mam ograniczony budżet do końca miesiąca, ale na pewno się za nimi rozejrzę. Pierwszy raz trafię na tak dużą wyprzedaż kosmetyków pierwszego dnia i to rano, więc mam spore szanse na udane zakupy - ale się jaram :P Tak to już jest jak zawsze w dniach wielkich promocji docieram do drogerii dopiero ok. godz. 15-16 i zastaję puste pułki ;)

A Wy na co zamierzacie polować? :)


niedziela, 19 maja 2013

Lakiery do paznokci na wiosnę i lato - moje propozycje

Hej :)

Wiosna wprawdzie już w pełni, a w zasadzie to już prawie lato mamy, więc już ostatni dzwonek, żebym przedstawiła Wam moje propozycje lakierowe na sezon wiosna-lato. Znajdziecie tu zarówno kolory typowo wiosenno-letnie, jak i takie, które sprawdzają się u mnie w innych porach roku, czyli klasyki. Od razu uprzedzam, że nie znajdziecie tutaj zbyt wiele intensywnych, soczystych kolorów, a neonu u mnie ze świecą szukać. Po prostu z obecnych trendów wyciągnęłam to co najbardziej pasuje do mojego stylu, bo nie ma sensu się zmuszać do noszenia kolorów, w których nie będę się dobrze czuła. W moich propozycjach dominują pastele, w których się ostatnio zakochałam, ale nie zabrakło też kilku odważniejszych kolorów. Jeżeli jesteście ciekawe co będzie gościć na moich paznokciach tej wiosny i lata, zapraszam do czytania/oglądania.

Od razu zaznaczam, żebyście się nie sugerowały konkretnymi markami, gdyż niektóre z tych lakierów mogły już zniknąć ze sklepowych półek lub marka jest trudno dostępna. Chodzi mi bardziej o prezentację konkretnych odcieni - marki tak naprawdę nie mają znaczenia, bo nie ma u mnie zbyt wielu kolorów unikatowych, więc każdy może kupić to, do czego ma dostęp i na co go stać, no i z marki którą jakościowo preferuje.



Zielenie


Do klasycznej zieleni na paznokciach cały czas próbuję się przekonać (tutaj Wibo Nail Obsession nr 3 Zielona Fantazja). Niewątpliwie jednak jest to kolor bardzo wiosenny. Na lato też się nadaje. Powiem Wam, że ten egzemplarz żelowego Wibo uważam nawet za udany, jeśli chodzi o trwałość (u mnie 3-4 dni). Ja jednak z intensywniejszych zieleni preferuję chłodniejsze odcienie, więc ten egzemplarz chyba wyprawię w świat.
Kolejną propozycją są mięty. Niby można je nosić też cały rok, ale ja zostawiam je jednak na wiosnę i lato - dla mnie są za delikatne na jesień i zimę. Powyżej mamy propozycję cieplejszej mięty (Wibo Nail Obsession nr 8 Mint Sorbet), jak i chłodniejszej mięty (Bell Air Flow z nieznanym mi numerem). Mnie trudno wybrać pomiędzy tymi dwoma odcieniami - oba bardzo lubię.
No i ostatnią propozycją z gamy zieleni jest kolor morski, na powyższym zdjęciu dość ciemny (Essie nr 106 Go Overboard). Jest to propozycja dla tych, którzy lubią zieloności, a mają już dosyć wszechobecnej mięty, no i lubią nosić ciemniejsze paznokcie nawet w ciepłych porach roku.

Fiolety i niebieskości


Fiolet wbrew pozorom nie jest kolorem zarezerwowanym dla jesieni. Możemy go używać również wiosną i latem, jeśli zdecydujemy się na odpowiedni odcień. W pierwszej kolejności postawiłam na średni, dość chłodny odcień fioletu, ale jednak dość intensywny (Manhattan Quick Dry nr 67 S). Przygaszone lub śliwkowe fiolety faktycznie lepsze będą na jesień. Fiolet intensywny, wręcz elektryzujący znajdziecie w kolekcji Wibo Nail Obsession - jest to nr 6 Roziskrzone Niebo (którego akurat nie umieściłam na zdjęciu). Druga fioletowa propozycja to pastelowa, rozbielona lawenda (Miyo Mini Drops, bez numerka). Jest to opcja bardzo delikatna i dziewczęca, sprawdzi się również w pracy.

Przechodzimy teraz do niebieskości, z którymi u mnie skromnie w tym sezonie, a to dlatego że granaty, czy intensywne atramentowe odcienie pozostawiam sobie na jesień. Powyżej mamy turkus w wydaniu Wibo Nail Obsession (nr 7 Blue Lake), który w opakowaniu wydaje się bardziej pastelowy, ale na paznokciach jest turkusem. Druga opcja jest już bardziej stonowana. Postawiłam na pastelowy błękit z odrobiną szarości, który kojarzy mi się z zachmurzonym niebem (Joko Colors Of Luxury, nr J169 Perfect blue).

Róże i czerwienie


Ostatnią grupą kolorystyczną, na którą moim zdaniem warto zwrócić uwagę w tym sezonie są róże i czerwienie. Mam na myśli zarówno bardzo rozbielone pastelowe róże (Essie nr 11 Not Just a Preety Face), bardziej cukierkowe i dziewczęce (Delia Coral nr 9), poprzez koralowo-neonowe (Rimmel Salon Pro nr 313 Coctail Passion), aż do malinowo-różowych odcieni (Bell Air Flow z nieznanym mi numerem). Delikatne róże możemy nosić solo, jak i wyczarować z nich french manicure. Te intensywniejsze ja wolę nosić solo, żeby kolor mówił sam za siebie. No i naszej uwadze nie może ujść klasyczna czerwień, która sprawdzi się moim zdaniem na każde wieczorne wyjście, randkę itp. Tutaj akurat mam propozycję od Golden Rose nr 336.

W pośpiechu zapomniałam o pomarańczach. Ja mam jedną pastelową (jakąś z Golden Rose) i właśnie ten pastelowy wariant pomarańczy preferuję. Zresztą uważam, że moje paznokcie nie wyglądają zbyt korzystnie w pomarańczach, jednak propozycja sama w sobie mi się podoba.

Chciałam też zauważyć, że czasami boimy się jakichś intensywnych kolorów na paznokciach, ale jednak kusi nas żeby spróbować. Albo nie możemy nosić ciekawszych kolorów, ponieważ mamy pracę w której obowiązuje nas bardziej formalny wygląd. Co wtedy zrobić? Jeżeli w takich warunkach macie ochotę na małe szaleństwo, proponuję pomalować takim odważniejszym kolorem paznokcie u stóp. Do pracy i tak nosimy zwykle buty kryjące, a w godzinach wolnych od pracy możemy eksponować ciekawy kolor naszych paznokci nosząc klapki lub sandałki. Ja sama przykładowo nie czuję się zbyt pewnie w tym niemal neonowym koralowym różu od Rimmela i właśnie najlepiej nosi mi się go na stopach - świetnie wygląda z czarnymi sandałami.

Tyle ode mnie. Dajcie znać jaką kolorystykę paznokci Wy preferujecie na wiosnę i lato i czy coś z moich propozycji przypadło Wam do gustu :)


sobota, 18 maja 2013

Wymianka / sprzedaż

Hej :)

W ramach spóźnionych wiosennych porządków w mojej toaletce wrzuciłam przed chwilą trochę kosmetyków do zakładki wymiankowej (KLIK). Głównie są to lakiery do paznokci i kolorówka. Większość kosmetyków jest mało używana - pozapisywałam zresztą pod zdjęciami ich zużycia. Pozbywam się ich, bo mam ich po prostu za dużo, więc muszę się pożegnać z tym czego z różnych powodów nie używam lub używam raz od wielkiego dzwonu.




Możliwa jest wymianka lub sprzedaż (z boku nazw wpisałam proponowane ceny).

Zapraszam Was zatem serdecznie do mojej zakładki wymiankowej - może znajdziecie dla siebie coś ciekawego :)

Przypominam Wam o rozdaniu, które trwa do 3 czerwca:





"Mini" zakupy

Witajcie po raz drugi dzisiaj :)

Obiecałam nadrabiać, więc nadrabiam. Poniżej przedstawiam zdobycze ostatniego tygodnia. Wiem, że niedawno był haul, ale w minionym tygodniu kupowałam głównie w okazyjnych cenach, pewnie gdzieś koło Was te promocje nadal obowiązują, więc może skorzystacie ;)


Na pierwszy ogień idzie gąbka Konjac, którą można zdobyć w Rossmannie, ale niestety jest aktualnie wycofywana. Ja w pobliskim Rossie zgarnęłam ostatnią sztukę i kosztowała mnie 8,99 zł, czyli dość tanio jak na tę gąbkę. Od zawsze chciałam ją wypróbować, ale zawsze jakoś tak w końcu nie wychodziło. Teraz wypróbowałam i przepadłam - zaczęłam mieć gąbeczkomanię w dziedzinie oczyszczania twarzy :D Ona temu winna! Rozejrzycie się w swoich Rossach jeśli też macie na nią ochotę, bo to ostatnia szansa, żeby ją wypróbować - potem zostają już tylko inne modele na Allegro i E-Bay.



Coś dla leniwców, którym nie chce się codziennie zmieniać ręcznika do twarzy czyli ręczniki jednorazowe Alouette z Rossmanna. Kupiłam je w promocyjnej cenie 3,99 zł. Spodobały mi się, więc chciałam dokupić jeszcze jedno opakowanie, ale okazało się że w moim najbliższym Rossmannie jakimś dziwnym trafem nie ma na nie promocji, więc szkoda mi było miejsca w i tak ledwie domykającej się już szufladzie na zapasy.

Do koszyka trafiły też peelingujące płatki Lilibe, które w promocji kosztują teraz ok. 5 zł. Kupiłam je głównie z myślą o wyjazdach, na które nie chce mi się targać peelingu, a czasem jednak delikatny peeling może okazać się potrzebny.


Tu już mamy zakupy z Biedronki. Skusiłam się na balsam do ciała i krem do rąk Be Beauty Green Nature. Oba kosmetyki dopadłam przypadkiem w Biedronce koło gabinetu mojej dentystki - polowałam na nie już jakiś czas temu i pogodziłam się już dawno z faktem, że ich nie zdobędę. A jednak się udało i to w cenie 2,99 zł za każdą z tych tubek.

Postanowiłam też dać kolejną szansę płatkom kosmetycznym Carea które większość z Was lubi. Tym razem postawiłam na wersję z wzmocnionymi brzegami. Naprawdę nie wiem jak ja to robię, ale również ta wersja mi się w rękach rozwarstwia i rozpada... Jakoś je zużyję, ale nie zamierzam ponownie kupować. Koszt ok. 2,50 zł w Biedronce.

Po porażce w Carea skusiłam się na dwie duże paczki płatków kosmetycznych Lilibe (brak zdjęć), które naprawdę są jedynymi na polskim rynku, które się u mnie sprawdzają. Na promocji w Rossmannie zapłaciłam za nie 2,59 zł za opakowanie.


Biedronka znajdująca się koło mojej dentystki skusiła mnie jeszcze na niewyprzedane kosmetyki Bell. W koszyku wylądował róż 2 Skin Pocket Rouge o numerze, którego nie pamiętam, bo wyrzuciłam kartonowe opakowanie. Jest to beżo-pomarańcz ze złotymi drobinkami. Niestety wyglądam w nim na chorą, więc wrzucę go jeszcze dziś na wymiankę. Drugim zakupem z Bell jest puder w kompakcie Satin Mat Powder w kolorze 02, czyli wbrew numeracji jaśniejszym. Wygląda on na mnie lepiej niż najjaśniejszy puder Synergen, więc jeśli Bell będzie się dobrze spisywać, to Synergen pójdzie na wymiankę, bo naprawdę mało go używałam (jest dla mnie za ciemny i nieco za żółty a szkoda, bo wiem że wielu z Was odpowiada). Za róż dałam 5,99 zł, a za puder 11,99 zł.


Jak już pisałam, stałam się od paru dni maniaczką gąbeczek do demakijażu. Dokupiłam więc w Rossmannie gąbeczki Calypso w cenie 4,99 zł (jest to regularna cena).


No i dzisiejsze szaleństwo... Przed wejściem do Natury dostałam 10 % zniżki, więc jak tu się nie skusić. Szukałam nowej limitowanki Essence, ale nigdzie jej nie było. W koszyku wylądował natomiast cień w kremie MaybellineColor Tattoo w słynnym już kolorze 040 Permanent Taupe, który jest na tyle uniwersalny, że może być bazą, cieniem do powiek oraz cieniem do brwi. Ba - zamierzam nawet wypróbować go jako eyeliner w dyskretnym kolorze ;) Przyjemność ta kosztowała mnie 19,79 zł. Na cienie te jest też promocja w SuperPharm w ramach zniżki na szafę Maybelline, ale tam cena końcowa wynosiła 21,99 zł, więc dobrze że wcześniej kupiłam go w Naturze.

Drugim zakupem z Natury był różowy kawior z limitki Candy Shock nr C02 Sugar Shock. Zapłaciłam za niego po obniżce 11,69 zł (zdaje się, że normalnie kosztuje 12,99 zł). Trochę drogo jak na kawior, ale strasznie mi się spodobały te różowe perełki. Kusiły mnie też lakiery z tej limitki, ale w sumie najbardziej podobały mi się kolory, których odpowiedniki posiadam z asortymentu innych marek, więc uznałam, że szkoda pieniędzy.

Do SuperPharm weszłam tylko po to, żeby kupić serum do końcówek L'Biotica Biovax, na które w moim SP często jest deficyt. Udało mi się je dorwać w cenie regularnej, czyli 13,99 zł. Jest to ponowny zakup, na moim blogu możecie znaleźć jego recenzję, więc nie będę się rozwodzić. W koszyku natomiast wylądował jeszcze lakier Delia Coral nr 9, czyli taki bardzo dziewczęcy róż. Liczyłam na to, że będzie kryjący, ale niestety się przeliczyłam, bo krycia nie ma prawie wcale. Pewnie będę używać do tylko do frencza. Za ten nietrafiony zakup dałam 5,99 zł. 

A teraz gwóźdź programu. Do koszyka wpadł top coat Essie Good To Go. Kusił mnie od jakiegoś czasu i dzisiaj jakoś tak spontanicznie go zakupiłam. Kosztował mnie 36,99 zł (moje konto płacze). Gratis dostałam ogromny pilniczek szklany Essie, który wydaje się całkiem fajny (zawsze zapominam kupić drugiego szklanego pilniczka, mój jedyny noszę w torebce w razie jakichś wypadków i przez to w domu zapominam o jego używaniu - zbrodnia! ten pilnik Essie jest wielki, więc na pewno znajdzie stały dom w koszyku z lakierami). W ogóle aktualnie w SuperPharm aktualnie jest promocja na Essie - przy zakupie odżywek i topów pilniczek gratis, a przy zakupie lakieru drugi lakier gratis. Fajny ten pilniczek i na pewno mi się przyda, ale wolałabym jednak dostać gratis lakier :P Dodam, że lakiery są do odbioru przy kasie, więc pewnie nie będziecie mieć pełnego wyboru kolorów.

A teraz przechodzę na odwyk, bo szuflada z zapasami już ledwie się domyka, a moje konto krwawi. A na dodatek jeszcze mam perspektywę odbioru zamówienia Avon i 40 % obniżki na kolorówkę i pielęgnację twarzy w Rossmannie w dniach 23-26 maja. Biedne to moje konto...

Też udało Wam się trafić na jakieś fajne promocje ostatnio? Koniecznie się pochwalcie :)


Maskara Oriflame Volume Build

Witajcie :)

Trochę mnie tutaj nie było. Najpierw miałam wyjazd do Warszawy w ramach zajęć, potem byłam albo zbyt zajęta, albo zbyt zmęczona. Ale się nie zrażam, bo w ten weekend na pewno nadrobię trochę tą kilkudniową nieobecność - już dziś możecie spodziewać się trzech nowych postów ;)

Przejdźmy już do tematu tej notki, jakim jest maskara Oriflame Volume Build, która według producenta pozwala na budowanie objętości rzęs poprzez nieograniczoną ilość aplikacji. Ma to nam pozwolić na dostosowanie wyglądu naszych rzęs do każdej okazji za pomocą jednego tuszu. Ja posiadam kolor czarny. Tusz ten dostałam na testy w ramach współpracy z Oriflame, która nie ma wpływu na moją opinię o tym kosmetyku. Jeżeli jesteście ciekawe mojej opinii o tym kosmetyku, zapraszam do czytania dalszej części notki.


Opis producenta:

"Pierwszy tusz Oriflame, który pozwala na budowanie objętości rzęs w zależności od okazji. Mega szczoteczka oraz formuła VoluFlex zapewniają nieograniczoną możliwość budowania rzęs, nieograniczoną ilość aplikacji oraz elastyczną formułę tuszu nawet po jego wyschnięciu.

84% kobiet przyznaje, że tusz zachowuje elastyczność od pierwszej warstwy aż do ostatniej * 
*testy konsumencie z udziałem 91 kobiet

Formuła VoluFlex
Elastyczna formuła pozwalająca zwiększać objętość rzęs nieskończoną ilość razy. Tusz zachowuje elastyczność nawet po wyschnięciu, dzięki czemu nakładanie każdej kolejnej warstwy jest tak samo proste i przyjemne.

Tusz do rzęs Oriflame Beauty Volume Build pozwala budować objętość rzęs i stworzyć własny styl. Decyzja, ile warstw nałożyć, należy tylko do Ciebie.
Objętość na zamówienie 
Dzięki mega szczoteczce oraz formule VoluFlex tusz daje nieograniczoną możliwośćbudowania rzęs, pozwala na nieograniczoną ilość aplikacji oraz utrzymuje elastyczną formułę nawet po jego wyschnięciu.

Rzęsy na każdą okazję
Niezależnie od pory dnia i sytuacji, tusz do rzęs Volume Build daje swobodę budowania wybranej przez Ciebie objętości rzęs. Spotkanie ze znajomymi na lunch? Nałóż jedną warstwę tuszu, by uzyskać luksusową objętość. Ważne spotkanie w pracy? Zwiększ objętość nakładając trzy warstwy i uzyskaj bardziej dramatyczny efekt. Randka z kimś wyjątkowym? Zachwyć go nakładając pięć warstw tuszu i tworząc efekt sztucznych rzęs. Nie ważne, ile warstw nałożysz, tusz pozostanie elastyczny i będzie prezentował się świetnie."

Moja opinia:

Maskara mieści się w fioletowym, wąskim, prostym opakowaniu z połyskującymi różowymi napisami, które trudno dobrze uchwycić na zdjęciach ;) Lubię takie proste opakowania, a to że nie jest ono czarne sprawia, że łatwo mi odnaleźć ten tusz w pojemniku, w którym trzymam kredki i maskary (większość z nich ma czarne opakowania). Napisy się nie ścierają, więc całość wygląda bardzo estetycznie.


Szczoteczka jest naprawdę duża. Jej włosie zmniejsza się ku końcowi. W przekroju około połowa włosków jest długa (widać to na dolnej połowie szczoteczki na powyższym i poniższym zdjęciu). Od tej części włosia, która na zdjęciu jest na górze te dłuższe włoski oddzielają przerwy bez włosia, zaś włosie na górze jest krótsze. Efekt? To krótsze włosie sprawdza się u mnie świetnie do tuszowania dolnych rzęs.


Końcówka szczoteczki zbiera za dużo tuszu, którym można zrobić sobie krzywdę np. w postaci plam na nosie. Warto więc wytrzeć nadmiar tuszu w chusteczkę higieniczną. Takie małe glutki tuszu mają też tendencję do zbierania się na dłuższej części włosia szczoteczki.

Sam tusz jest dość rzadki, ale nadaje się do używania od razu po otwarciu (czyli nie jest strasznie rzadki).

Początkującym aplikacja może sprawiać trudności. Myślę, że dużo ułatwia właśnie dokładne poznanie kształtu szczoteczki i wtedy człowiek szybciej się wprawia. A jaki efekt tusz daje na rzęsach?

Od razu zaznaczam, że nie używałam żadnych baz, zalotek, pudrów, grzebyków i innych cudów. Na poniższych zdjęciach działałam samym tuszem, nie odciskając nawet nadmiaru w chusteczkę.



Przez nieuwagę na prawym oku nie dotuszowałam zewnęrznego kącika i jeszcze żeby było ciekawiej zrobił się tam glutek, ale tutaj akurat zawiniła moja niezdarność i pośpiech. Gdybym od razu zauważyła błąd, to można by było jeszcze wyczesać to szczoteczką od tego tuszu. No ale nic straconego - błędy naprawiłam nakładając drugą warstwę. Generalnie pierwsza warstwa przyczernia, wydłuża i ładnie rozdziela rzęsy. Pogrubienia raczej nie zauważam. Lubię tę wersję rzęs w dni, kiedy się spieszę i nie mam nawet czasu na rysowanie kreski. Rzęsy są po prostu nieco widocznie i wyglądają na zadbane.

Tu już zewnętrzny kącik jest domalowany i wyczesany. Drugą warstwę dołożyłam też na dolne rzęsy. Ten wariant lubię najbardziej i tak maluję moje rzęsy na co dzień. Są one wydłużone, pogrubione, nadal całkiem fajnie rozdzielone, no i podkręcone. Na imprezę przyda się jednak coś bardziej dramatycznego, więc przejdźmy do trzeciej warstwy.

No i niestety tutaj już jest słabiej. Nie pożałowałam sobie tego tuszu przy wszystkich warstwach, więc przy trzeciej rzęsy się po prostu skleiły. Bez rozczesywania nie wygląda to zbyt dobrze moim zdaniem. Widać jednak większe pogrubienie i większe podkręcenie. Na dolne rzęsy nie dokładałam kolejnej warstwy, żeby nie przesadzić.

A tak wyglądają trzy warstwy po wyczesaniu. Zdecydowanie lepiej! Szczoteczka po starym tuszu, którą wyczesywałam rzęsy, zdjęła z nich nadmiar produktu.

Tak zatem prezentuje się tusz Oriflame Volume Build w akcji. Jeszcze raz podkreślam, że na powyższych zdjęciach w ramach każdej warstwy nakładałam sporo tuszu, dlatego przy trzeciej warstwie uzyskałam efekt pajęczych nóżek. Jeżeli zdarza mi się nakładać mniej tuszu, to udaje się nałożyć nawet cztery warstwy bez tandetnego efektu. Zalecam zatem zachować umiar w aplikacji poszczególnych warstw ;)

Na pewno w moim przypadku nie spełniła się obietnica o efekcie sztucznych rzęs, ale zdaję sobie sprawę z tego, że rzęsy mam marne i żeby wyglądały naprawdę dramatycznie, po prostu muszę dokleić sztuczne. U osób z gęstszymi rzęsami efekt na pewno będzie lepszy.

Co do samego noszenia, to podoba mi się w tym tuszu efekt głębokiej czerni, która nie blaknie w ciągu dnia i nie ma większych tendencji do osypywania się (przez prawie 2 tygodnie codziennego użytkowania tusz osypał mi się lekko tylko jeden raz). Efekt wydłużenia jest w moim przypadku na tyle duży, że nie mogę zaraz po nałożeniu otwierać szeroko oczu, bo tusz odbija mi się pod łukiem brwiowym i tak jest nawet po nałożeniu jednej warstwy. Cóż - przynajmniej pod względem długości po użyciu tego tuszu moje rzęsy przypominają firany :D Niby tusz nie jest wodoodporny, ale zmywa się naprawdę ciężko - płyn dwufazowy jest niezbędny.



Podsumowując:

Polubiłam ten tusz, szczególnie za szczoteczkę, która pozwala mi perfekcyjnie wytuszować dolne rzęsy, co nie zdarzyło mi się jeszcze w przypadku innych maskar, więc za to daję Oriflame ogromny plus. Aplikację można dość łatwo opanować. Faktycznie efekt można ładnie stopniować, o ile będziemy nakładać cienkie warstwy, inaczej rzęsy się skleją. Prawda jednak jest taka, że jeżeli trafimy na nie za rzadki i nie za gęsty tusz z przyzwoitą szczoteczką, to w przypadku każdego możemy w ten sposób stopniować efekt. Może tym faktycznie jest łatwiej, bo w przypadku innych maskar nie udało mi się jeszcze nałożyć czterech warstw. Efektu sztucznych rzęs nie ma, ale na to przy mojej marniźnie nie liczyłam. Jest natomiast głęboka czerń i świetna trwałość bez osypywania, a także. Rzęsy są bardzo wydłużone, ładnie rozdzielone i nieco pogrubione i podkręcone. Szczoteczka nabiera trochę za dużo produktu, natomiast po aplikacji trzeba uważać, by tusz nie odbił się pod łukiem brwiowym. Maskara najbardziej przypadła mi do gustu przy makijażach dziennych (w których lubię nosić dość wyraziste rzęsy, ale nie przesadzone), ale świetnie się też sprawdza z tzw. rzęsami w butelce (lub ich tańszymi odpowiednikami), więc na wieczór też zdarza mi się jej używać i efekt mnie zadowala.

Na pewno chętnie zużyję ten tusz do końca i nie wykluczam powrotu do niego w przyszłości.

Ocena: 4/5

Cena i dostępność:

Kosmetyki Oriflame możecie nabyć w cenie katalogowej u konsultantki (w przypadku tej maskary 21,90 zł/8ml, ważność 6 miesiący od otwarcia). Możecie je również zamówić w sklepie internetowym Oriflame ze zniżką 23%, rejestrując się bezpłatnie jako konsultantka na stronie my.oriflame.pl/oridanuta . Przesyłka kosmetyków jest bezpłatna. W razie pytań możecie pisać na maila: origroup@wp.pl .

Co sądzicie o takich maskarowych nowinkach jak tusz z nieograniczoną liczbą aplikacji kolejnych warstw? A może znacie inne tusze tego typu?



poniedziałek, 13 maja 2013

Srebro koloidalne Argentum200

Witajcie :)

Wreszcie nadeszła pora na recenzję mojego ulubieńca do pielęgnacji twarzy, jakim jest srebro koloidalne Argentum200. Trochę zwlekałam, ponieważ musiałam się upewnić czy aby na pewno ten preparat miał wpływ na poprawę stanu mojej cery. Jeżeli jesteście ciekawe szczegółów, zapraszam do dalszej lektury :)

Srebro koloidalne, które dostałam do testów ufundował sklep AuraHerbals . W sklepie tym można je zamówić w dwóch wariantach:

  • z zawartością srebra minimum 25 PPM, pojemność butelki 500 ml - cena 39,00 zł
  • z zawartością srebra minimum 50 PPM, pojemność butelki 500 ml - cena 49,00 zł.
Ja posiadam wariant 25 PPM.


sobota, 11 maja 2013

Zakupy i inne nowości w kosmetyczce z ostatnich tygodni

Witajcie :)

Wczoraj nie było notki, bo byłam na koncercie mojego kolegi z pracy, na który zaprosił mnie praktycznie kilka godzin przed tym wielkim wydarzeniem. Było naprawdę świetnie! :D Dzisiaj szybki post o nowościach w mojej kosmetyczce, bo ostatni był mniej więcej w połowie kwietnia. A jutro będzie nareszcie recenzja srebra koloidalnego, bo wreszcie mam ostatecznie wyrobioną opinię o tym specyfiku. Mam nadzieję, że wynagrodzę Wam tym ostatnie zaniedbania wywołane brakiem czasu :) 

Przejdźmy zatem do zakupów. Tym razem jest tego może odrobinę mniej niż zwykle, bo głównie kupuję to co jest mi na bieżąco potrzebne. Czasami pokuszę się jeszcze na zakup kosmetyku, który mnie zaciekawi lub uznam że zapowiada się świetnie, a do tego trafi się okazyjna cena ;) W ostatnim miesiącu mamy mniej więcej równowagę kolorówki i pielęgnacji, co jest u mnie raczej nie spotykane, bo zwykle króluje kolorówka :D

Pielęgnacja

czwartek, 9 maja 2013

Makijaż na wiosnę i lato: dwukolorowa kreska - niebieski i czerń

Hej :)

Dzisiaj przedstawiam Wam dość banalny makijaż. Wymaga jedynie umiejętności w miarę swobodnego rysowania kresek eyelinerem w dowolnej postaci. Makijaż ten jest inspirowany makijażem, jaki około 2 tygodnie temu AgaBil publikowała na portalu wizaz.pl . Zainspirowałam się jej kreskami. Usta w kolorze intensywnej fuksji też mi się spodobały, ale jako że wybierałam się właśnie do uczelnianej biblioteki, postanowiłam postawić jednak na coś łagodniejszego, ale nadal w dość widocznym, chłodnym różu. Jeżeli jesteście ciekawe jak wyszło, zapraszam do oglądania zdjęć :)