piątek, 6 grudnia 2013

Ulubieńcy listopada

Hej :)

Dziś przychodzę do Was z ulubieńcami listopada. Strasznie szybko zleciał ten miesiąc i był dla mnie bardzo intensywny, a także przyniósł ze sobą wiele ważnych życiowych decyzji i wiele zmian. Na dbanie o urodę prawdę mówiąc miałam w minionym miesiącu niewiele czasu, nawet ze 2 tygodnie, jeśli nie dłużej, chadzałam po świecie bez makijażu i straszyłam ludzi :P No ale jakaś garstka ulubieńców się nazbierała i o dziwo przeważają produkty do makijażu. Po prostu jak już się malowałam to stawiałam ciągle na kilka produktów, które dobrze mi się sprawdzały ;) Jeżeli jesteście ciekawe co to było, zapraszam do przeczytania mojego krótkiego podsumowania :)



Pielęgnacja


Do ulubieńców pielęgnacyjnych po staremu należało by jeszcze dopisać żel do mycia twarzy Iwostin Purritin, którego nie ma na powyższym zdjęciu, bo pod koniec miesiąca akurat go zdenkowałam. Recenzję tego żelu znajdziecie TUTAJ. Byłam z niego naprawdę zadowolona i planuję za niedługi czas wrócić do niego, bądź do jego odpowiednika z Fitomedu. Dobrze współgrał z nim tonik Bielenda Pharm Trądzik, którego używam już od prawie 2 miesięcy, więc wyrobiłam już sobie o nim opinię. Oba te produkty zapewniają mojej twarzy względny mat na sporą część dnia. Tonik Bielenda zawiera ponadto łagodne stężenie kwasu migdałowego, więc wspomaga walkę z trądzikiem i przebarwieniami. Muszę przyznać, że faktycznie odkąd go używam, moja skóra ma się lepiej i mam ochotę wypróbować inne produkty z tej linii.

W ulubieńcach znalazł się również niedoceniany wcześniej przeze mnie krem na dzień Ziaja Ulga. Jest to już moje kolejne opakowanie. Okazuje się, że krem ten jest naprawdę świetny, jednak na chłodniejsze miesiące - latem twarz się po nim świeciła, a makijaż spływał, o czym możecie poczytać TUTAJ.

W celu głębszego nawilżenia i odżywienia skóry twarzy w listopadzie często używałam serum Argan & Neroli ze Starej Mydlarni. Nie nadaje się ono na dzień, ani na noc. Używam go wczesnym wieczorem, po zmyciu makijażu i po wchłonięciu smaruję twarz kremem na noc. Serum daje mojej twarzy ukojenie po całym dniu noszenia makijażu.

Czymś co odkryłam w drugiej połowie miesiąca jest suchy szampon Taft. Nie sądziłam, że będę się kiedyś podniecać jakimś suchym szamponem, a już tym bardziej nie sądziłam, że odkryję taki, który okaże się lepszy od Batiste. Tak - zaryzykuję stwierdzenie, że suchy szampon Taft jest lepszy od Batiste :D Jest więc to miła wiadomość, dla dziewczyn, które nie mają u siebie Hebe i nie chce im się zamawiać Batiste przez internet. Radzę Wam wypróbować Taft jak już wejdzie do sprzedaży w Rossmannie (jego cena będzie wynosić 17,99 zł), czyli od stycznia. Taft świetnie odświeża włosy, bielenie jest minimalne i bardzo łatwo je wyczesać (czasami wystarczy tylko przeczesanie palcami), włosy wyglądają na naturalnie czyste, ponieważ nie są zbyt tempe i matowe, a efekt trzyma się naprawdę długo. Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy wrócę jeszcze do Batiste, bo Taft mnie urzekł.


Kolorówka


W listopadzie stawiałam na naturalny, jasny makijaż oka, więc prym wiodła paletka Sleek Au Naturel, zwłaszcza szary, beżowy i waniliowy cień. Używałam jej również do wieczorowych smokey. Rzęsy przez większość miesiąca najchętniej tuszowałam maskarą Maybelline Big Eyes, w której szczególnie urzekła mnie szczoteczka do dolnych rzęs. Moje dolne rzęsy są dość krótkie i rzadkie, a ta mała szczoteczka dokładnie je tuszowała, nie sklejając i nie brudząc dolnej powieki. W drugiej połowie miesiąca dostałam do testów nowy tusz Miss Sporty Pump Up Booster (wejdzie do sprzedaży w Rossmannie od stycznia i będzie kosztować 14,99 zł), który ma ogromną szczoteczkę (tak wielkiej jeszcze nie używałam, a ja generalnie lubię duże szczoteczki w maskarach). Tusz ten dobrze pogrubia i podkręca rzęsy, nie sklejając ich przy tym. Dzięki niemu mogłam sobie pozwolić na całkowitą rezygnację z zalotki (mam nadzieję, że moje rzęsy mi za to podziękują). Trudno nim jednak tuszować moje delikatne dolne rzęsy, bo tą dużą szczoteczką łatwo ubrudzić dolną powiekę. Aktualnie już doszłam do wprawy, ale gdy się spieszę, to dla pewności używam do dolnych rzęs tuszu Maybelline, żeby przypadkiem się nie ubrudzić ;)

Ponieważ po letniej opaleniźnie nie ma już na mojej skórze żadnego śladu, postanowiłam postawić na delikatniejsze konturowanie twarzy i wybrałam do tego celu kosmetyk o dość jasnym kolorze. Jest to puder w kompakcie marki Sephora w odcieniu 25 medium. Ma on dość ciepły, oliwkowy odcień, ale przy dobrym roztarciu wygląda na mojej twarzy bardzo naturalnie - konturuje ją i delikatnie ociepla. Pewnie wyglądałby słabiej przy różowym odcieniu podkładu, ale aktualnie używam podkładu Bourjois Flower Perfection, który ewidentnie wpada w żółte tony, więc puder ten dobrze na nim wygląda. Myślę więc, że kupno zbyt ciemnego pudru na wiosennej promocji w Sephorze było całkiem dobrym pomysłem ;)

Na policzki w minionym miesiącu nakładałam najczęściej róż Ladycode, wyprodukowany przez markę Bell dla Biedronki, w odcieniu nr 1, czyli zgaszonym, średnim różu, który moim zdaniem wygląda na twarzy bardzo naturalnie, subtelnie ją ożywia i pasuje do wielu typów urody. Krótko mówiąc - hit za 5 zł :D

Ostatnim hitem są lakiery piaskowe Wibo, które prezentowałam Wam TUTAJ i TUTAJ. Matowy lakier w kolorze kakao i brokatową śliwkę nosiłam na zmianę, praktycznie przez cały miesiąc.

Podpatrzyłyście coś ciekawego? Podzielcie się swoimi listopadowymi ulubieńcami - jestem bardzo ciekawa jakie kosmetyki spodobały Wam się w tamtym miesiącu :)


2 komentarze:

  1. Ja też uwielbiam Iwostin Purritin. Teraz kupiłam krem do twarzy z Ziaji Ulga i jestem z niego zadowolona;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tą porę roku Ulga jest fajna. U mnie nie sprawdza się w upały i w duże mrozy. I generalnie najlepiej na niej się zachowują bardziej treściwe podkłady.

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.