poniedziałek, 13 stycznia 2014

Żel pod prysznic Original Source Orange&Liquorice

Hej :)

Korzystając z tego, że jakimś cudem mam dziś trochę siły po pracy, zamieszczam Wam notkę z recenzją żelu pod prysznic Original Source Pomarańcza i Lukrecja. Trzeba korzystać z tej energetycznej passy, bo pewnie nie potrwa ona długo (na bank nie będzie notki w piątek, bo siedzę wtedy w biurze od 8 do 21 z długą przerwą na lunch - no wielka mi łaska :P może nawet skoczę wtedy z nudów na jakieś zakupy). Pewnie kojarzycie ten żel z grudniowych ulubieńców, więc z góry wiadomo, że go lubię. Ale zapraszam Was do czytania, jeżeli jesteście ciekawe co takiego mnie w nim urzekło. Od razu uprzedzam, że tym razem notka będzie naprawdę zwięzła, bo nie mam siły ani chęci, żeby nie wiadomo jak rozwodzić się nad żelem pod prysznic, któremu stawiam za zadanie jedynie mycie i nie przesuszanie mojej skóry ;)

No i od razu napiszę, że żel oba te wymogi spełnia. Dobrze się pieni, więc dobrze domywa, a jednocześnie nie wysusza mi skóry (ale też jej nie nawilża, jest dla niej po prostu neutralny), a bałam się o to, gdy czytałam jego skład, który znajdziecie na zdjęciu poniżej. Zresztą pod tym względem mam niemiłe doświadczenia z żelem czekoladowo-pomarańczowym OS, którego recenzję znajdziecie TUTAJ. Tamten był niewydajny i wysuszał mi skórę. Ten o dziwo taki nie jest. Mimo, że wydaje mi się zawsze, że muszę go wylać dość dużo na dłoń, to żel wystarczył mi na około 1,5 miesiąca, czyli tak standardowo jak na mnie.



Sam żel nie jest zbyt rzadki, ani zbyt gęsty. Mimo braku silikonowego zaworka nie ścieka w nadmiarze do nakrętki, więc nakrętka nie jest upaćkana. Żel ma wściekle pomarańczowy kolor, dla niektórych wyglądający toksycznie, dla mnie nie. 

W zasadzie najbardziej urzekł mnie w nim zapach. Nie przypuszczałam, że połączenie pomarańczy i lukrecji może pachnieć tak genialnie. Ten zapach przypomina trochę karmel, tak na pierwsze niuchnięcie. Ale jak dokładniej powąchamy, to da się dokładniej wyczuć i pomarańczę i lukrecję. Czasami łapię się na tym, że jak grzebię w pudełku z kosmetykami, to mimowolnie biorę go w dłoń, otwieram i przez chwilę wącham, bo naprawdę uwielbiam ten zapach. Jest to dla mnie dziwne, bo zapach jest naprawdę słodki i nie za lekki, więc myślałam, że po jakimś czasie zacznie mnie męczyć, a dzieje się odwrotnie - ciągle mi go mało :P Za jedyny minus, trochę dla mnie dotkliwy, uważam to, że zapach szybko ulatnia się ze skóry. Choć niektórzy mogą uznać to za plus, bo przynajmniej nie gryzie się z zapachem balsamu.

Wiem, że część z Was również lubi ten żel. Ja pokochałam go za ten przesłodki zapach i z pewnością będę do niego wracać w okresie jesienno-zimowym. Gratuluję Original Source, bo jest to ich pierwszy żel, w którego zapachu zakochałam się bez opamiętania (inne albo szybko mi się nudziły, albo w ogóle mi się nie podobały). A Wy macie już swoją butelkę pomarańczowo-lukrecjowej rozkoszy? :)

Avenindra.

10 komentarzy:

  1. Jest to mój ulubieniec wśród OS:) Lubię też wersję limonkową za właściwości nawilżające i orzeźwiający zapach, ale jednak lukrecja u mnie wygrywa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam próbkę limonkowego i kompletnie mi się zapach nie podobał. Dla mnie jest on chyba trochę zbyt męski (co może być dziwne skoro podoba mi się Adidas Happy). Ale faktycznie właściwości nawilżających i orzeźwienia nie można mu odmówić.

      Usuń
  2. Jakoś te żele do mnie nie trafiają. Zapachy mają obłędne ale nie trafiają do mojego koszyka;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mojego trafiają tylko w czasie promocji. Choć porażka czekoladowo-pomarańczowej wersji na długo te żele u mnie zdyskredytowała. Dopiero pomarańcza z lukrecją na nowo mnie przekonuje do OS. Aczkolwiek jak wąchałam wszystkie obecne warianty (łącznie z limitowankami) 1,5 miesiąca temu w Rossie, to tylko ten wariant zapachowy do mnie trafił. Pozostałe mnie nie przekonały (nawet kokos, choć uwielbiam kokosowe aromaty).

      Usuń
  3. Zawsze jak jestem w Rossie chcąc kupić żel oglądam je i zawsze widzę jeden i ten sam widok...upaćkana zakrętka i wszystko dookoła... ja nie wiem czy to ludzie tak się tym bawią czy one mają takie słabe to zabezpieczenie? ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli za mocno wyciskają żel w trakcie wąchania, to może tak się dziać niestety. silikonowy zaworek w starych butelkach pod tym względem był lepszy. Ale moja nakrętka podczas domowego użytkowania nigdy nie była jakoś upaćkana, więc wychodzi na to, że ludzie są zdolni :/

      Usuń
  4. O jak ja dawno nie miałam żadnego żelu z orginal source

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To polecam propozycję z pomarańczą i lukrecją :D

      Usuń
  5. nie mialam zadnego wariantu zapachowego tych żeli, ale mozliwe ze niebawem bede miala wszystkie mozliwe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym chyba wszystkich nie chciała, bo mój nochal jest wybredny :P No i niektóre żele OS wysuszają mi skórę. Na razie wiem, że pomarańcza z lukrecją to bezpieczna opcja dla mojego nosa i skóry ;)

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.