Hej :)
Wczoraj byłam zbyt wyczerpana po powrocie do domu, by skrobnąć dla Was tę recenzję, więc pojawia się ona dzisiaj :) Mowa będzie oczywiście o tuszu do rzęs z kolekcji sygnowanej nazwiskiem Kate Moss - Rimmel Extra WOW Lash. Czy maskara ta faktycznie zasługuje na swoją nazwę? Przekonajcie się w dalszej części recenzji.
Maskarę można kupić praktycznie we wszystkich sieciowych drogeriach. Kosztuje ok. 15 zł (ja na promocji dałam chyba 13 zł).
W opakowaniu znajduje się 8 ml tuszu do rzęs, który możemy używać przez 12 miesięcy od pierwszego otwarcia. Ja wybrałam kolor Extreme Black (nie wiem czy mają jakiś inny jeszcze w tej kolekcji, może Wy mnie oświecicie). Opakowanie standardowe jak na te tańsze tusze Rimmela - wąskie, zgrabne, nie zajmuje dużo miejsca, dobrze leży w dłoni. Po otwarciu przeraził mnie wygląd szczoteczki, a raczej szczoty. Jest wielka i przypomina bardziej tradycyjną, jedynie przy końcu jest skośnie ścięta.
Jak widać na zdjęciu, przy końcu szczoteczki zbiera się nadmiarowa ilość tuszu, którą lepiej jakoś zgrabnie usunąć, by nie ryzykować pobrudzeniem wewnętrznego kącika oka lub nosa.
Z początku tusz miał zbyt rzadką konsystencję, na tyle rzadką, że zaczęłam go używać po niespełna dwóch miesiącach po otwarciu, bo wcześniej tragicznie się odbijał i sklejał mi rzęsy. Można by rzec, że ten tusz jest jak wino - im starszy tym lepszy, do pewnego momentu oczywiście. Gdy trochę zgęstniał naprawdę ładnie malował rzęsy - przede wszystkim mocno je pogrubiał, trochę wydłużał, no i dawał kolor pięknej głębokiej czerni. Nie odbijał się, nie osypywał, czasami trochę sklejał rzęsy, gdy nie poświęciłam aplikacji wystarczającej uwagi (a swoją drogą to aplikacja wymaga trochę wprawy). Aż po 4 miesiącach w końcu wysechł... Na szczęście było go już wtedy naprawdę niewiele w opakowaniu, bo wcześniej używałam go namiętnie. Wydajność jest zatem taka sobie (choć ja w zasadzie większość tuszy zużywam w 2 miesiące, jeżeli w tym okresie używam tylko jednego tuszu).
Czy go polecam? Nie jest to tusz drogi, ale trzeba długo czekać aż zgęstnieje i wymaga wprawy i uwagi przy aplikacji (może byłoby łatwiej gdyby miał silikonową szczoteczkę). Osiągałam nim jednak ładne efekty. Wolę jednak mniej wymagającą i tańszą maskarę Wibo Extreme Lashes, którą osiągałam taki sam efekt (no może bez wydłużenia, na którym zbytnio mi nie zależy) bez większych wysiłków. Decyzja zatem należy do Was.
Ocena: 3/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.
Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.