Witajcie :)
Dziś znowu makijaż. Wykonałam go już parę dni temu, rano gdy spieszyłam się na zajęcia (ale widać nie spieszyłam się aż tak, skoro znalazłam chwilę na cyknięcie fotek :P no bo komu się spieszy na seminarium magisterskie :P). Wrzucam go dopiero teraz, bo, jak wiecie, na początku tygodnia nie miałam czasu.
Jest to dzienniak w jasnych fioletach, więc skojarzył mi się z lawendą i stąd nazwa makijażu. Do wykonania go użyłam perłowego liliowego/lawendowego(?) cienia Catrice 230 Where Is My Caddy-Li-Lac (już niedostępny w sprzedaży). Pojawił się on na całej ruchomej powiece i podkreśliłam nim też kontur oka na dolnej powiece (2/3 długości). W załamaniu i zewnętrznym kąciku pojawił się natomiast fioletowy matowy cień Kobo, którego numerka niestety w tej chwili nie pamiętam (siedzę teraz w bibliotece uniwersyteckiej, bo mam okienko i nie mam dostępu do mojej pseudo-toaletki :P), później napiszę jak nie zapomnę. Swoją drogą nie cierpię tego cienia, bo robi on straszne prześwity, nawet nakładany pacynką, ale w załamaniu jakoś da się go znieść. Nie lubię jak się coś marnuje, więc czasami zdarza mi się go używać, a na wymiankę go nie rzucę, bo brałam go parę miesięcy temu na przecenie (dawno nie zdarzyło mi się aż tak kiepsko wydać 11 zł, to już lepiej było iść na zakupy na stoisko Iglota i miałabym w tej samej cienie porządny cień o dłuższym okresie przydatności) i już jest lekko po terminie ważności, ale nic się z nim nie dzieje oczywiście, dlatego jeszcze zdarza mi się go używać. Chyba umieszczę ten cień w jakimś poście o kitach 2012 roku...
No ale ja tu znowu zbaczam z tematu - recenzję tego cienia przecież jeszcze Wam napiszę ;) No więc granice cieniowania roztarłam beżem z paletki Sleek Au Naturel, który był też cieniem bazowym. W Wewnętrznym kąciku i pod łukiem brwiowym pojawiła się matowa biel. Cieniem śliwkowym z paletki Sleek Darks wykonałam delikatną kreskę. Rzęsy wytuszowałam tuszem Rimmel Extra Wow Lashes, na linię wodną nałożyłam białą kredkę Catrice Kohl Kajal nr 040, a brwi podkreśliłam kredką do brwi Catrice nr 020.
Jak widać makijaż oka nie jest skomplikowany, ale zamieściłam go, bo może będzie dla kogoś inspiracją - czasami na najprostsze rozwiązania najtrudniej wpaść. Chciałam pokazać, że fiolet nadaje się również do makijażu dziennego i nie musi dawać efektu podbitego oka, jeżeli wybieramy odpowiednie odcienie :)
Na twarzy mam mieszankę podkładu Bourjois 123 nr 52 Vanilla i kremu BB Bell nr 010 Nude z dwukrotną przewagą tego drugiego (hura - znalazłam wreszcie metodę, by bez większego trudu zmęczyć ten nietrafiony podkład Bourjois, o czym pewnie szerzej napiszę w ulubieńcach stycznia, bo we dwójkę te mazidła stanowią świetny duet, osobno już gorzej). Pod oczy nałożyłam korektor MissSporty 01 Light. Niedoskonałości i blizny, których ostatnio mam więcej niż zwykle, przykryłam korektorem MissSporty w sztyfcie w najjaśniejszym odcieniu (znowu nie pamiętam numerka).
Twarz wykonturowałam brązerem Alverde (nowość w mojej kosmetyczce - jest boski!). Darowałam sobie róż i rozświetlacz (gdy nałożę sporo kremu BB Bell uzyskuję na tyle ładne rozświetlenie, że rozświetlacz mogę sobie odpuścić, ale jak go nałożę też będzie to wyglądać w porządku).
Na ustach mam szminkę Kobo Fashion Color nr 105 Velvet Rose, które jest do wygrania w moim walentynkowym konkursie, więc jak jesteście zainteresowane, to właśnie możecie podpatrzeć tę szminkę w akcji :) W ogóle dopiero na zdjęciach widzę, że mogłam trochę wyrównać asymetrię ust - aparat jest bezlitosny i pokazuje wszystkie błędy ;) Na żywo, kiedy używam subtelnych kolorów szminek ciężko dostrzec tę asymetrię, więc nie muszę się bawić w równanie konturówką.
W ogóle to przepraszam, że znowu pokazuję Wam makijaż będąc w szlafroku, ale rano zwykle najpierw robię makijaż, a dopiero potem się przebieram w ubiór dzienny. Mam nadzieję, że mimo wszystko makijaż się Wam podoba :)
Zajrzyj koniecznie :) http://paczajka.blogspot.com/2013/01/kto-bedzie-testowa-laktomag.html
OdpowiedzUsuń