sobota, 12 października 2013

Garść recenzji kosmetyków do pielęgnacji ciała firmy Joanna

Hej :)

Dawno nie było tu żadnych recenzji tej marki. Niektóre kosmetyki Joanny uwielbiam, nieliczne są mi obojętne, a w całej mojej karierze testowania tej marki trafił mi się jeden bubel, który wyrządził skórze mojej głowy krzywdę. Dzisiaj jednak nie będzie o włosach, a o pielęgnacji ciała. Jakiś czas temu pani, która jest przedstawicielem firmy Joanna, zwróciła się do mnie w propozycją współpracy. Zgodziłam się, bo chciałam sobie przypomnieć jak bardzo lubię niektóre produkty tej marki. W pierwszej paczce dostałam balsam do ciała Z Apteczki Babuni w wersji odżywczej, płyn do higieny intymnej, również z tej serii, w wariancie nagietkowym oraz krem do stóp i krem do rąk. Jeżeli jesteście ciekawe jak się u mnie sprawowały przez ostatnie 4 tygodnie, zapraszam do czytania :)







Zacznijmy od mojego ulubieńca, czyli odżywczego balsamu do ciała z ekstraktem z miodu i z proteinami mlecznymi. Nie spodziewałam się po nim wiele, gdyż wiele balsamów nie daje sobie rady z moją bardzo suchą skórą. 

Opakowanie to duża (500 ml) butelka plastikowa z pompką. Jest całkiem praktycznie. Jedynie na ostatnie 2-3 użycia muszę rozciąć butelkę nożycami, żeby wydobyć resztki kosmetyku (miałam już kiedyś wersję o zapachu bzu, więc wiem że przy końcu butelki ciężko wydobyć resztki za pomocą pompki czy tylko poprzez wykręcenie jej z butelki).



Balsam ma piękny zapach - wyraźnie czuję w nim miód, zmieszany z odrobiną mleka. Zapach ten jest słodki, ale subtelny, co bardzo w nim cenię, bo gdy posmaruję się balsamem o intensywniejszym zapachu, nie mogę potem zasnąć :P Balsam dość długo się wchłania i pozostawia na skórze delikatny film, który na szczęście jest tylko minimalnie lepki. Mnie to nie przeszkadza, bo i tak używam go tylko na noc, ale lojalnie ostrzegam, że nie sprawdzi się zbyt dobrze, gdy spieszymy się do wyjścia.

Zachęcił mnie skład balsamu, w którym dość wysoko jest mocznik. Występuje w nim niestety również parafina, ale na szczęście nie na pierwszym czy drugim miejscu, jak to często bywa z drogeryjnymi balsamami, lecz dopiero w połowie składu. Miałam więc cichą nadzieję, że mnie nie zapcha na ramionach, no i udało się. Co więcej ilość krotek na ramionach i w dekolcie podczas używania tego balsamu uległa znacznemu zmniejszeniu, zapewne z powodu obecności dużej ilości mocznika w składzie. Działanie odżywcze mogę więc potwierdzić.

Co do nawilżenia, to jest ono moim zdaniem całkiem niezłe. Po nałożeniu balsamu nie czułam ściągnięcia, ani pieczenia czy swędzenia skóry. Wydaje mi się jednak, że na zimę i rozkwit sezonu grzewczego będzie on już jednak dla mnie za mało nawilżający. U posiadaczek skóry normalnej powinien się sprawdzić również w bardziej chłodnej porze roku.

Cena i dostępność: wszędzie za ok. 12 zł/500 ml.

Ocena: 5/5 (za działanie odżywcze)






Drugim kosmetykiem z serii Z Apteczki Babuni, który testowałam był płyn do higieny intymnej nagietek lekarski. Nagietek i kwas mlekowy mają być w nim składnikami wiodącymi. O ile nagietek jest dość wysoko w składzie, o tyle kwas mlekowy jest dużo dalej, przez co w płynie nie wyczuwam jego zapachu.

Płyn znajduje się w wygodnym, choć dość dużym (300 ml) opakowaniu z pompką, co ułatwia korzystanie z niego.



Nie jest zbyt rzadki, ani zbyt gęsty. Zapach chyba przypomina nagietek (nie jestem pewna, bo nigdy tej rośliny nie wąchałam). Jest przyjemny. Nie odpowiada jednak mi to, że jest bardzo intensywny, co sugeruje zawartość dużej ilości substancji perfumowanych.

Jeśli chodzi o używanie to płyn dobrze się pieni. Z początku miałam wrażenie podczas używania, że skóra zaraz zacznie mnie piec. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Jeśli ktoś ma jednak wybitnie wrażliwą skórę w strefie intymnej, to radziłabym podejść do tego płynu ostrożnie.

Podczas używania nie wystąpiły u mnie żadne podrażnienia, ani nowe infekcje, więc mogę uznać,. że płyn dał radę mnie przed nimi ochronić.

Cena i dostępność: w drogeriach i marketach za ok. 7-8 zł/300 ml (poprawcie mnie, jeśli się mylę z tą ceną, bo ciężko mi było znaleźć informacje a ten temat)

Ocena: 4/5






Kolejnym testowanym przeze mnie kosmetykiem Joanny był Krem nawilżający do suchych dłoni.

Zamknięty jest w tubce, zamykanej na klik (wiecie, że takie lubię).

Krem jest dość gęsty i ma piękny zapach - taki nieco grapefruitowy, jakby z odrobiną kwiatu pomarańczy. Zapach chyba najbardziej przypadł mi do gustu, jeśli chodzi o ten kosmetyk.

Gorzej jest już z działaniem. Krem wchłania się w średnim tempie, co mi nie przeszkadza. Jednak jest dla mnie za mało nawilżający i po kilkunastu minutach czuję ponowną potrzebę kremowania rąk. Dopiero po takich dwóch warstwach mam na jakiś czas spokój. Zaznaczam jednak, że moje dłonie ostatnio są wybitnie suche, więc na mniej suchych bądź normalnych krem sprawdziłby się dużo lepiej.

Cena i dostępność: drogerie i markety, ok. 6 zł

Ocena: 3/5






Ostatnim testowanym przeze mnie kosmetykiem był odświeżający krem do stóp z origanolem.

Również znajduje się on w tubce zamykanej na klik.

Jest on gęsty, dość długo się wchłania. Ma przyjemny, świeży zapach. Niby nie lubię w kosmetykach do stóp woni mentolu czy mięty, ale tutaj jest ona bardzo subtelna i nienachalna i jakimś cudem mi się spodobała.

Krem świetnie nawilża i zmiękcza skórę stóp. Przynosi im ulgę, kiedy są zmęczone po całym dniu. Ze względu na konsystencję i wchłanianie, radziłabym raczej stosować go tylko na noc.

Cena i dostępność: drogerie i markety, ok. 7,50 zł

Ocena: 4,5/5


Więcej informacji o kosmetykach Joanna znajdziecie na ich stronie internetowej oraz fanpage na FB.

Używałyście kosmetyków, o których tutaj pisałam? Przypadły Wam do gustu?





Kosmetyki otrzymałam do testów. Nie wpłynęło to na moją opinię.

1 komentarz:

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.