Witajcie :)
Od razu przepraszam za moją 3-tygodniową nieobecność - miałam sporo rzeczy na głowie, w szczególności na uczelni (sesja wrześniowa), a praca na etat do której muszę dojeżdżać kawał drogi organizacji mi nie ułatwia. No ale koniec użalania się - na uczelni poszło dobrze, wreszcie zaliczyłam rok ;) Nadgonienie całego semestru nieobecności przez 2 miesiące wakacji uważam za niemały sukces (oj tak - skromności mi nie brakuje :P). Brakowało mi strasznie przez ten czas blogowania i szperania po drogeriach, więc w tym tygodniu postanowiłam to nadrobić i jakoś tak padło na Naturę ;)
Wśród zakupów znalazła się prawie sama kolorówka. Jeśli chodzi o pielęgnację, to kupiłam tylko tonik nagietkowy z Ziaji (zapomniałam strzelić fotki), bo wszystko inne zostało mi jeszcze z sierpnia. No więc zakupy wrześniowe prezentują się następująco:
Od razu przepraszam za kiepską jakość zdjęć, ale robiłam je podczas zachodu słońca, bo wcześniej nie miałam czasu :/
Przejdźmy zatem do poszczególnych produktów :)
Pierwsza rzecz (a raczej rzeczy), to zestaw podróżny na kosmetyki. Od dawna myślałam o zakupie czegoś takiego, zwłaszcza że często wyjeżdżam gdzieś na 2-3 dni, więc po co nadwyrężać plecy i targać wszędzie pełnowymiarowe produkty. Do kupna skusiła mnie lektura gazetki promocyjnej z Natury - zestaw pojemników w promocji kosztuje 6,99 zł, zamiast 11,99 zł, więc jeśli Wy również uważacie, że przydałoby się Wam coś takiego, biegnijcie do Natury, bo promocja trwa do 3 października. Myślę, że ta cena jest dość okazyjna, bo za niecałe 7 zł dostajemy 4 pojemniczki - 2 butelki 75 ml z dozownikiem, 1 butelkę 75 ml z nakrętką oraz 1 słoiczek 10 ml. W dodatku pojemniczki zapakowane są w etui z PCV zamykane na suwak - myślę, że przy krótkich wypadach będę go używać, żeby mieć gwarancję, że żaden płynny kosmetyk z buteleczki nie rozleje mi się po całej kosmetyczce - chyba niezły patent ;) Jedyne co mnie martwi, to moja skłonność do gubienia tego typu gadżetów, ale ten zestaw wygląda tak fajnie, że chyba będę pilnować, żeby był na swoim miejscu i żeby nic z niego nie zginęło ;)
Kolejny zakup to eyeliner brush Catrice, który jest dwustronny - z jednej strony mamy pędzelek skośnie ścięty, zaś z drugiej tradycyjny cienki pędzelek do eyelinera (moim zdaniem trochę za gruby, ale zobaczymy jeszcze jak sprawdzi się w testach). Koszt ok. 10 zł. Na razie nie wchodzę w szczegóły, gdyż recenzja pojawi się za jakiś czas.
Do tego kupiłam pierwszy w mojej karierze żelowy eyeliner, do którego po nabraniu wprawy przy eyelinerach w tuszu nie mogę się jakoś przyzwyczaić i kreska jeszcze nie wychodzi mi tak jakbym tego chciała (a niby żelowe są łatwiejsze :P). Jak widać padło na Essence w kolorze czarnym (01 Midnight in Paris). Nie chciałam stawiać na coś drogiego, bo nie wiem czy na dłuższą metę spodoba mi się korzystanie z eyelinerow żelowych. Jak już pisałam, na razie jest dziwnie ;) Koszt ok. 12-13 zł.
Paletka cieni My Secret Paradise Lagoon, odcień nr 2 Blue Ocean. Akurat była ostatnia sztuka i to za 7,99 zł, więc wylądowała w moim koszyku. Już wcześniej miałam się na nią decydować, ale jakoś jej nie wzięłam. Potem zobaczyłam jej recenzję u Klaudii na blogu Kosmetyczne Remedium i pożałowałam, że nie wzięłam i wtedy już jej w mojej Naturze nie było. I tak jakoś przypadkiem dziś trafiłam jedną sztukę ;) Na razie jeszcze jej nie używałam, ale od razu moimi faworytem stał się granatowy perłowy cień. Ciekawa jestem również perłowej bieli - bardzo bym się cieszyła, gdyby okazała się dobra do rozświetlania wewnętrznego kącika, bo takiego cienia mi brakowało.
Bibułki matujące Kobo, kupione we wtorek po promocyjnej cienie 9,99 zł. Wiadomo - przydatna rzecz, zwłaszcza, że od października czeka mnie sporo imprez. Te konkretne zaciekawiły mnie obietnicą producenta o pozostawianiu na skórze cienkiej warstwy pudru - spróbujemy i ocenimy ;) Jeżeli okażą się naprawdę dobre, to kupię ponownie nawet w cenie regularnej.
Lakiery do paznokci (od lewej):
Od razu przepraszam za moją 3-tygodniową nieobecność - miałam sporo rzeczy na głowie, w szczególności na uczelni (sesja wrześniowa), a praca na etat do której muszę dojeżdżać kawał drogi organizacji mi nie ułatwia. No ale koniec użalania się - na uczelni poszło dobrze, wreszcie zaliczyłam rok ;) Nadgonienie całego semestru nieobecności przez 2 miesiące wakacji uważam za niemały sukces (oj tak - skromności mi nie brakuje :P). Brakowało mi strasznie przez ten czas blogowania i szperania po drogeriach, więc w tym tygodniu postanowiłam to nadrobić i jakoś tak padło na Naturę ;)
Wśród zakupów znalazła się prawie sama kolorówka. Jeśli chodzi o pielęgnację, to kupiłam tylko tonik nagietkowy z Ziaji (zapomniałam strzelić fotki), bo wszystko inne zostało mi jeszcze z sierpnia. No więc zakupy wrześniowe prezentują się następująco:
Od razu przepraszam za kiepską jakość zdjęć, ale robiłam je podczas zachodu słońca, bo wcześniej nie miałam czasu :/
Przejdźmy zatem do poszczególnych produktów :)
Pierwsza rzecz (a raczej rzeczy), to zestaw podróżny na kosmetyki. Od dawna myślałam o zakupie czegoś takiego, zwłaszcza że często wyjeżdżam gdzieś na 2-3 dni, więc po co nadwyrężać plecy i targać wszędzie pełnowymiarowe produkty. Do kupna skusiła mnie lektura gazetki promocyjnej z Natury - zestaw pojemników w promocji kosztuje 6,99 zł, zamiast 11,99 zł, więc jeśli Wy również uważacie, że przydałoby się Wam coś takiego, biegnijcie do Natury, bo promocja trwa do 3 października. Myślę, że ta cena jest dość okazyjna, bo za niecałe 7 zł dostajemy 4 pojemniczki - 2 butelki 75 ml z dozownikiem, 1 butelkę 75 ml z nakrętką oraz 1 słoiczek 10 ml. W dodatku pojemniczki zapakowane są w etui z PCV zamykane na suwak - myślę, że przy krótkich wypadach będę go używać, żeby mieć gwarancję, że żaden płynny kosmetyk z buteleczki nie rozleje mi się po całej kosmetyczce - chyba niezły patent ;) Jedyne co mnie martwi, to moja skłonność do gubienia tego typu gadżetów, ale ten zestaw wygląda tak fajnie, że chyba będę pilnować, żeby był na swoim miejscu i żeby nic z niego nie zginęło ;)
Kolejny zakup to eyeliner brush Catrice, który jest dwustronny - z jednej strony mamy pędzelek skośnie ścięty, zaś z drugiej tradycyjny cienki pędzelek do eyelinera (moim zdaniem trochę za gruby, ale zobaczymy jeszcze jak sprawdzi się w testach). Koszt ok. 10 zł. Na razie nie wchodzę w szczegóły, gdyż recenzja pojawi się za jakiś czas.
Do tego kupiłam pierwszy w mojej karierze żelowy eyeliner, do którego po nabraniu wprawy przy eyelinerach w tuszu nie mogę się jakoś przyzwyczaić i kreska jeszcze nie wychodzi mi tak jakbym tego chciała (a niby żelowe są łatwiejsze :P). Jak widać padło na Essence w kolorze czarnym (01 Midnight in Paris). Nie chciałam stawiać na coś drogiego, bo nie wiem czy na dłuższą metę spodoba mi się korzystanie z eyelinerow żelowych. Jak już pisałam, na razie jest dziwnie ;) Koszt ok. 12-13 zł.
Paletka cieni My Secret Paradise Lagoon, odcień nr 2 Blue Ocean. Akurat była ostatnia sztuka i to za 7,99 zł, więc wylądowała w moim koszyku. Już wcześniej miałam się na nią decydować, ale jakoś jej nie wzięłam. Potem zobaczyłam jej recenzję u Klaudii na blogu Kosmetyczne Remedium i pożałowałam, że nie wzięłam i wtedy już jej w mojej Naturze nie było. I tak jakoś przypadkiem dziś trafiłam jedną sztukę ;) Na razie jeszcze jej nie używałam, ale od razu moimi faworytem stał się granatowy perłowy cień. Ciekawa jestem również perłowej bieli - bardzo bym się cieszyła, gdyby okazała się dobra do rozświetlania wewnętrznego kącika, bo takiego cienia mi brakowało.
Bibułki matujące Kobo, kupione we wtorek po promocyjnej cienie 9,99 zł. Wiadomo - przydatna rzecz, zwłaszcza, że od października czeka mnie sporo imprez. Te konkretne zaciekawiły mnie obietnicą producenta o pozostawianiu na skórze cienkiej warstwy pudru - spróbujemy i ocenimy ;) Jeżeli okażą się naprawdę dobre, to kupię ponownie nawet w cenie regularnej.
Lakiery do paznokci (od lewej):
- Essence Colour&Go, 51 Mellow Yellow (jasna cytrynowa żółć z drobinkami)
- Essence Colour&Go, 81 No Doubt (beż)
- Essence Colour&Go, 35 Movie Star (szary)
- Maybelline MNY, 659 (atramentowy intensywny niebieski).
Lakiery z Essence, jak widać po naklejkach, zakupiłam na wyprzedaży po 3,99 zł za sztukę. Lakiery MNY są aktualnie na promocji i kosztuję 4,99 zł za 7 ml.
Szminki (od lewej):
- Maybelline Hydra Extreme, 670 Natural Rosewood (ciepły pudrowy róż)
- Maybelline Hydra Extreme, 535 Passion Red (intensywna czerwień)
- pomadka-błyszczyk Kobo Professionall, 205 India Rose (chłodny róż wpadający w fiolet, nieco ciemniejszy od mojego naturalnego koloru ust).
Szminki Maybelline Hydra Extreme można kupić aktualnie w cenie promocyjnej w Naturze - 8,99 zł. Mają piękny waniliowy zapach. Mam właśnie na ustach czerwoną i muszę stwierdzić, że specjalnie nawilżająca to ona nie jest (chociaż może to przez moje usta, które łatwo się przesuszają), ale przynajmniej jakoś mocno nie wysusza. Obie szminki są dobrze napigmentowane. Szczególnie napawa mnie optymizmem Passion Red, gdyż od dawna marzyłam o takim kolorze na ustach - czerwona szminka jest dla mnie symbolem kobiecości i chyba wreszcie co niej dorosłam :)
Szminkę Kobo kupiłam we wtorek też na promocji za 9,99 zł. Wydaje mi się, że nie jest tak wysuszająca jak Maybelline - może dlatego, że to pomadko-błyszczyk. Niestety ma bardzo średnią pigmentację i nie jest zbyt łatwa w aplikacji.
Zakupiłam także błyszczyk mineralny Kobo Pearl 'N' Mineral, odcień 105 Sweet Orange [z jakiegoś powodu nie mogę załadować na bloga jego zdjęcia, może później się uda]. Cena 6,99 zł, bo ważny do końca roku, ale kolor jest świetny, bo jako półtransparentny pomarańcz daje na ustach efekt zbliżony do nude, ale nie jest to jeszcze typowy nude - przy moich dość ciemnoróżowych ustach daje rozjaśnienie do jasnego różu wpadającego w odcień nude.
I to już koniec zakupów. Chciałam jeszcze kupić wypiekane cienie z Rimmela, ale jakoś żaden zestaw mnie nie powalił, chociaż może to przez to, że dzisiaj w mojej Naturze zostały z tych cieni naprawdę resztki - widocznie wczoraj miały niezłe wzięcie ;) Możecie się śmiać, że niemal wszystko w promocji - no faktycznie w tym miesiącu jakoś tak wyszło. Ale to pokazuje, że promocje są fajne, bo dzięki nim możemy przetestować mnóstwo nowych produktów, na które szkoda nam pieniędzy, gdy chodzą po cenie regularnej, zwłaszcza jeśli któryś nas nie zadowoli.
Podpatrzyłyście coś ciekawego? ;)
Fajne kolory lakierów :) i paletka cieni My Secret też mnie kusiła, ale sobie odpuściłam :p
OdpowiedzUsuńDo żelowego eyelinera się przyzwyczaisz :) przynajmniej tak to było ze mną :D
Racja - już zaczęłam się przyzwyczajać do żelowego eyelinera :)
UsuńA co do tej paletki to długo się wahałam, ale koniec końców cieszę się, że jednak ją kupiłam, mimo że cień tej marki w kolorze limonki mi się powtarza w mojej pseudokolekcji ;)