środa, 5 lutego 2014

Co mnie zainspirowało w ostatnich tygodniach? (również niekosmetycznie)

Hej :)

Dawno już nie pojawiały się notki z inspiracjami i szczerze mówiąc wyszłam z wprawy w ich tworzeniu i przestałam na bieżąco wszystko spisywać. Trzeba koniecznie to zmienić i starać się o bardziej regularne tworzenie takich notek (myślę, że co ok. 2 miesiące będzie w porządku).

Tym razem opiszę głównie inspiracje niekosmetyczne. Będzie bardziej rozwojowo, bo tą sferą życia ostatnio najbardziej się interesuje, a dlaczego, to już napiszę Wam poniżej. Pojawi się także trochę sfery kulinarnej oraz kulturowo-rozrywkowej. Także jeżeli macie ochotę na bardziej lifestylowy post w moim wykonaniu,żeby zobaczyć co mi ostatnio w duszy gra, zapraszam do czytania :)


Rozwojowo

Pytanie na początek. Dlaczego zdecydowałam się na umieszczenie na dzień dobry mojej fotki z rżącą miną sprzed 2 lat? Odpowiedź jest prosta - zawsze patrzę na to zdjęcie, gdy mi źle w życiu lub nawet przeciętnie, po to by poprawić sobie humor. Przedstawia ono mnie w jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Tak - byłam na nim prawie nie umalowana, przeziębiona, czerwona od 30-stopniowego mrozu, a na dodatek wiał strasznie zimny wiatr. I co? Byłam szczęśliwa, chociaż nie byłam na żadnym wspaniałym wydarzeniu, nie oświadczył mi się chłopak, nie dostałam niesamowitego prezentu. Ot, zwykły mroźny dzień w Moskwie, z dala od najbliższych, z niemal obcymi mi ludźmi z różnych krajów, a ja byłam bardzo szczęśliwa. Szczęśliwa, bo mogłam chłonąć nowe doświadczenia, nową kulturę, rozwijać się. Świat stał przede mną otworem, pełen wyzwań i możliwości.

Dlatego właśnie, gdy dzieje się gorzej w moim życiu, patrzę na to zdjęcie. Od razu na twarzy pojawia mi się uśmiech, a w głowie motywacja i siła do działania. Chcę, by w moim życiu było jeszcze wiele momentów, w których będę zadowolona z tego, co robię, do czego dążę i w których naprawdę będę czuła, że świat stoi przede mną otworem i mam mnóstwo wspaniałych możliwości, że tylko ja jestem panią własnego losu i tylko ode mnie zależy, co będzie się działo z moim życiem.

Ostatnie miesiące były dla mnie mocno kryzysowe, w wielu sferach życia, szczególnie w naukowej i zawodowej. Ale wreszcie przestałam traktować to jak wielką klęskę. Porażka jest przecież kolejnym krokiem do sukcesu i cennym doświadczeniem. Przy porażce uczymy się znacznie więcej niż przy sukcesie. Ja postawiłam sobie ostatnio za pierwszorzędny cel znalezienie lepszej pracy. Nie ukrywam, że moja obecna praca jest dla mnie już w tej chwili zbyt monotonna i to mnie w niej męczy i nudzi. Nie wiem jeszcze do końca w jakiej pracy się odnajdę (i nie dowiem się pewnie dopóki nie spróbuję swoich sił w różnych dziedzinach). Na pewno nie mogę wykonywać w kółko tej samej czynności (tak jak teraz), bo po prostu się zanudzę, a kreatywność siądzie, bo po iluś przerobionych problemowych przypadkach zacznę je rozwiązywać z automatu, a nie z indywidualnego podejścia o konkretnej prawy, co bardzo mnie niepokoi.

Mam też pewne poczucie, że studia zabiły we mnie właśnie rozwój osobisty. No ale w sumie nie od tego one są - one po prostu dają wiedzę, a nie umiejętności, przynajmniej na uniwersytetach. Oczywiście nie żałuję tych 5 lat, bo to było wspaniałe doświadczenie, a już w szczególności wolontariat w nadzorze archiwalnym i wyjazd na semestr za granicę, i nie zamienię tego doświadczenia na nic innego. Czuję jednak, ze dopiero teraz zaczyna się prawdziwe życie i jego możliwości, o ile nie pozostanę przeciętna i nie będę bała się nowych wyzwań. W końcu kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. W swoich refleksjach na ten temat zgadzam się zresztą z wpisem na blogu Italiany I po co Ci były te studia? - KLIK.

No i tym oto przydługim wstępem doszłyśmy do tego, dlaczego ostatnio tak bardzo interesuje mnie sfera rozwoju osobistego. Po prostu chcę w swoim życiu robić coś sensownego i ciekawego, coś co sprawi mojemu rwącemu się do kreatywności umysłowi frajdę.

Na razie dopiero raczkuję w tej dziedzinie, bo mam niewiele czasu na zainteresowania, no ale nie od razu Rzym zbudowano ;)



W dziedzinie rozwoju osobistego na pewno bardzo pomaga mi (pewnie znany przez wiele z Was) blog Ania Maluje (http://www.aniamaluje.com/). Anię miałam okazję nawet poznać osobiście i uważam, że jest ona wspaniałą, nietuzinkową osobą. Jakiś czas temu wydała nawet książkę Jak stać się szczęśliwym człowiekiem, którą na pewno przeczytam w ciągu najbliższych miesięcy. Ania, tak samo jak ja, jest osobą, która uważa, że człowiek jest kowalem swego losu i że trzeba dać mu wędkę, a nie rybę. Pewnie dlatego jej porady, których udziela w postach, są dla mnie tak cenne.

Źródło


Kolejny fajny wpis znalazłam na Agu blog, a dotyczy on zapisywania przyjemnych momentów każdego dnia. Wpis ten znajdziecie TUTAJ. Myślę, że to fantastyczna sprawa, ponieważ po przeczytaniu tych zapisków łatwiej uświadomić sobie, ile dobrych rzeczy nas spotyka każdego dnia (od razu człowiek ma lepszy humor i mniej marudzi każdego dnia). Spróbuję u siebie praktykować takie zapiski, tylko że jestem człowiekiem, który ma problem z systematycznością, więc nie wiem co mi z tego ostatecznie wyjdzie ;) No ale trzeba próbować :)
 Generalnie, to sama staram się być mało marudna, bo denerwuje mnie marudzenie innych. Wiem, że człowiek lepiej zapamiętuje złe wydarzenia, bo na nich najwięcej się uczy, ale w życiu trzeba dostrzegać też dobre aspekty, bo inaczej będziemy wiecznie zdołowani i zirytowani. Nastawienie i autosugestia wpływają jednak bardzo mocno na nasz nastrój (i znowu dochodzimy do tego, że człowiek jest panem swego losu).

Mój ukochany odkrył ostatnio na YouTube kanał Rozwojowiec (KLIK). Naprawdę lubię rozważania autora kanału nad problemami ludzkiego umysłu właśnie w dziedzinie rozwoju. Na kanale tym znajdziecie też wiele ćwiczeń umysłowych. Ponadto wszystko jest naprawdę jasno wytłumaczone (nie lubię zawiłego psycho-bełkotu, choć ten wpis o tym raczej nie świadczy :P).

Zdecydowałam się również podjąć wyzwanie, o którym pisała ostatnio na swoim blogu Krzysti (KLIK), a mianowicie przeczytam w tym roku minimum 20 książek. Dla wielu z Was pewnie to pestka, ale dla osoby, która zaliczyła w ostatnich kilkunastu miesiącach tak głęboki zastój intelektualny i dużo pracuje, jest to nie lada wyzwanie. Zwłaszcza, że nie liczę oczywiście książek potrzebnych mi do dokończenia pracy magisterskiej. Zaczęłam na razie od czegoś bardziej luźnego, więc nadrabiam zaległości z czasów młodości, czyli trylogię Władca pierścieni. Lubię fantastykę, a czytanie ma być nie tylko treningiem dla umysłu, więc czytam na razie dla rozrywki. Chciałabym jeszcze poczytać coś z dziedziny biografii ludzi sukcesu (może coś polecacie?), no i wziąć się właśnie za książki o rozwoju osobistym (książka Ani na pewno będzie tu pozycją obowiązkową :D).

Źródło

A jeśli chodzi o zabijanie czasu wolnego, to ostatnio po raz drugi przeszłam grę Wiedźmin. Żałuję, że na moim komputerze nie będzie śmigać Wiedźmin 2, a Wiedźmin 3, to już w ogóle odległe marzenie. Życzę sobie lepszego kompa w prezencie urodzinowym! :P

Źródło
Przeszłam tę grę drugi raz i mam ochotę na kolejne podejście ;) Mimo, że człowiek zna fabułę i wie jakie konsekwencje prawdopodobnie przyniesie dla niego w grze dany wybór, to i tak z ciekawości ma ochotę zagrać po raz kolejny. W pierwszej części gdy Wiedźmin urzekła mnie nie tylko fabuła. klimat gry był genialny, zwłaszcza w rozdziale IV w wiosce Odmęty, która jest pięknym przykładem folkloru. W zasadzie każdy rozdział miał w sobie coś wyjątkowego. Podoba mi się też to, że Geralt nie jest traktowany przez inne postacie jak wielki bohater, w którego rękach leżą losy świata. Dla świata jest on właśnie postacią marginalną.
W grze ujęła mnie ponadto muzyka. Uwielbiam słuchać tych soundtracków w czasie wolnym, gdy chcę wypełnić pokój jakąś melodią, przy okazji wykonywania innych czynności. Zresztą jak mam nie być fanką tej gry, skoro w 2013 r. przeczytałam wszystkie 7 tomów Wiedźmina i ciągle wracam do niektórych fragmentów.

PS: Mój ukochany kazał jeszcze dopisać, że możemy być dumni z tego, że to nasza, polska gra ;)


Jeśli chodzi o sferę kulinarną, to wielki szał zrobiły u nas podpłomyki, które odkryłam na blogu Ani (KLIK). Jest to polska wersja tortilli, jak to Ania określiła. Świetny motyw, bo jeżeli dodamy mniej oleju, to ciasto jest bardziej kruche i przypomina pieczywo chrupkie, a jak oleju damy więcej, to jest ono bardziej giętkie i elastyczne (z tej elastycznej wersji robiliśmy nawet naleśniki). Można je podawać na słodko, na wytrawnie, jako tortillę, naleśniki, pizzę, wszystko zależy od naszej fantazji i pomysłu. No i są szybkie w przyrządzeniu i tanie (wystarczy mąka i ciepła woda).

Źródło

No i na sam koniec przechodzimy do kosmetycznego biznesu. W minionych tygodniach szczególnie zainteresował mnie cykl filmików na kanale Red Lipstick Monster o farbowaniu włosów (z udziałem jej fryzjerki). 3 wywiady na temat farbowania znajdziecie TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Mnie szczególnie ujęły fragmenty o szkodliwości farb drogeryjnych. Póki co, ze względów finansowych i tak ich nie porzucę, zwłaszcza, że moje włosy bardzo dobrze znoszą takie farbowanie, ale wyniosłam z filmiku kilka praktycznych wskazówek (m.in. taką, że warto trzymać drogeryjną farbę na włosach krócej niż w instrukcji, bo są to bardzo mocne farby i mało które włosy potrzebują mieć je nałożone na 40 minut).

Poza tym bardzo przydatny okazał się dla mnie wpis o transferze cieni Sleek do innej palety, o czym pisała autorka bloga makijazzowo.blogspot.com (KLIK). A stało się tak za sprawą połamania się na zawiasach mojej paletki Au Naturel. Kupiłam więc paletkę magnetyczną w Inglocie i przełożyłam do niej cienie, choć było z tym trochę zabawy. Zwłaszcza, że okazało się, że wypraski cieni Sleek mają w sobie za mało metalu i nie chcą trzymać się magnesu. Dobrze, że miałam w szafce taśmę dwustronną i po prostu przymocowałam je do paletki tą taśmą (nie - nie szkoda mi ewentualnego uszkodzenia magnesu, ponieważ kupiłam tą paletę specjalnie pod cienie z Au Naturel). Później wstawię Wam zdjęcia powstałej po tej męce nowej palety z neutralnymi cieniami (trafiły do niej też 3 matowe sztuki My Secret), z której to kompozycji jestem dość dumna ;)


Dobra - wreszcie skończyłam się produkować. Mam nadzieję, że mój momentami pseudo filozoficzno-psychologiczny bełkot Was nie zanudził. Już od dłuższego czasu chciałam wprowadzić na blog trochę więcej wpisów lifestylowych i mam nadzieję, że dobrze je przyjmiecie. A tak w ogóle, to siedzimy teraz z moim ukochanym nad projektem naszego mieszkania, bo musimy zdecydować jak mają przebiegać poszczególne instalacje, więc wstępnie trzeba też zadecydować gdzie co będzie stało. Znacie może jakieś fajne blogi, w których moglibyśmy znaleźć trochę ciekawych inspiracji na temat urządzania własnego gniazdka? Byłabym wdzięczna za polecenie :) Wstępną wizję oczywiście już od dawna mamy, ale nadal pozostało nam do przemyślenia wiele szczegółów.
Życzę spokojnego wieczoru/nocy.

Avenindra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.