Witajcie :)
Przepraszam za rzadkie wpisy, ale jestem ostatnio bardzo zajęta. Ledwie zakończyłam pracę, od razu musiałam wracać na uczelnię, gdzie zajęcia były już w toku i mam teraz drobne zaległości, a studiowanie dwóch kierunków niczego nie ułatwia. Do tego w poprzedni weekend byliśmy na weselu naszych przyjaciół, po którym strasznie się rozchorowałam, bo było dość zimno. Poza tym gdy wraca się wieczorem do domu, to ciężko o zrobienie sensownej jakości zdjęć. Ale postaram się jakoś zrehabilitować i pisać tak często jak tylko mogę :)
Dzisiaj pora na recenzję paletki cieni Sleek Oh So Special (czyli OSS - jak ja i wiele innych dziewczyn ją nazywa). Wiele z Was zapewne ją posiada, więc odkrycia z tą recenzją nie robię. Mogę pochwalić się jedynie tym, że posiadam nowszą wersję - z gładkim tłoczeniem. Długo zastanawiałam się - kupić czy nie kupić? W końcu tyle osób pisało, że jest podobna do Paraguaya, którą przecież posiadam. W Paraguaya co prawda nie ma brązów, ale w takim razie mogłam kupić Au Naturel. I wiecie co? Zakup OSS, to był jednak dobry wybór. Nie jest wcale taka podobna do Paraguaya, baa - jest zupełnie inna. Sądzę nawet, że obie paletki świetnie się uzupełniają. OSS ostatnimi czasy stała się moim ulubieńcem, jeśli chodzi o codzienny makijaż na dzień. Spokojnie można też wyczarować nią makijaż wieczorowy.
Tak prezentują się wszystkie cienie:
I ich nazwy:
Jak widać pigmentacja cieni jest naprawdę dobra. Przy aplikacji matowe cienie potrafią się osypywać, ale nie jakoś tragicznie. Najtrudniejszy jest pod tym względem czarny cień, który jest na tyle kruchy, że nie przetrwał cało transportu Pocztą Polską :/ W efekcie cała paczka była usmolona tym cieniem, ale na szczęście udało mi się to jakoś wyczyścić, nie brudząc przy tym innych kolorowych kosmetyków.
Do pełni szczęścia w codziennym makijażu, brakuje mi w tej palecie jedynie perłowej bieli i perłowego opalizującego na złoto beżu (ostatnio szczególnie upodobałam sobie te kolory w makijażu dziennym i wieczorowym).
Nigdy wcześniej nie byłam natomiast wielką fanką cieni perłowych (również Sleeka), ale OSS naprawdę mnie swoimi cieniami perłowymi przekonała i po raz pierwszy naprawdę często używam cieni perłowych, zarówno w dziennych jak i wieczorowych makijażach.
Paletkę OSS mam już ponad 2 miesiące. Używam jej prawie codziennie i jestem z niej naprawdę zadowolona. Cena idzie w parze z jakością, dlatego nie dziwię się marce Sleek, że podnosi ceny, bo jakość wg mnie też idzie w górę. Paletka ta jest dość uniwersalna i pasuje do większości typów urody, dlatego myślę, że jest to zestaw kolorów, który powinna posiadać każda z nas.
O dziwo OSS obudziła we mnie chęć na makijaże nude, które zwykle mnie nudziły, dlatego od jakiegoś czasu mam ochotę na zakup Au Naturell ;)
Podsumowując:
+ trafiony zestaw kolorów
+ dobra pigmentacja
+ można tymi cieniami wykonać makijaż dzienny i wieczorowy
+ cienie pasują do wszystkich typów urody
+ cena
- matowe cienie lubią się osypywać (czarny nawet dość mocno)
Ocena: 4,5/5
UWAGA! UWAGA!
A na koniec mam dla Was NEWS: na Allegro i w kilku sklepach internetowych (m.in. Cocolita) pojawiły się znów matowe paletki Sleeka. Niestety jest ich niewiele i cena poszła w górę - na Cocolita są po 34,90 zł, ale została już tylko Brights, a na Allegro w opcji "kup teraz" obie paletki są po 44,90 zł. Darks jest już chyba na tyle kultowa, że nawet za takie pieniądze sporo dziewczyn ją kupuje (ja większości cieni z tej paletki od dłuższego czasu używam rzadko, więc chyba nie dałabym za nią takich pieniędzy... choć kto wie, bo kolory są naprawdę piękne).
A Wy co sądzicie o powrocie matowych limitowanek Sleeka? Jakie są Wasze typy i oczekiwania od paletek tej marki?
Pozdrawiam Was cieplutko z Torunia, w którym wreszcie zawitała piękna, ciepła, polska złota jesień :D
Przepraszam za rzadkie wpisy, ale jestem ostatnio bardzo zajęta. Ledwie zakończyłam pracę, od razu musiałam wracać na uczelnię, gdzie zajęcia były już w toku i mam teraz drobne zaległości, a studiowanie dwóch kierunków niczego nie ułatwia. Do tego w poprzedni weekend byliśmy na weselu naszych przyjaciół, po którym strasznie się rozchorowałam, bo było dość zimno. Poza tym gdy wraca się wieczorem do domu, to ciężko o zrobienie sensownej jakości zdjęć. Ale postaram się jakoś zrehabilitować i pisać tak często jak tylko mogę :)
Dzisiaj pora na recenzję paletki cieni Sleek Oh So Special (czyli OSS - jak ja i wiele innych dziewczyn ją nazywa). Wiele z Was zapewne ją posiada, więc odkrycia z tą recenzją nie robię. Mogę pochwalić się jedynie tym, że posiadam nowszą wersję - z gładkim tłoczeniem. Długo zastanawiałam się - kupić czy nie kupić? W końcu tyle osób pisało, że jest podobna do Paraguaya, którą przecież posiadam. W Paraguaya co prawda nie ma brązów, ale w takim razie mogłam kupić Au Naturel. I wiecie co? Zakup OSS, to był jednak dobry wybór. Nie jest wcale taka podobna do Paraguaya, baa - jest zupełnie inna. Sądzę nawet, że obie paletki świetnie się uzupełniają. OSS ostatnimi czasy stała się moim ulubieńcem, jeśli chodzi o codzienny makijaż na dzień. Spokojnie można też wyczarować nią makijaż wieczorowy.
Tak prezentują się wszystkie cienie:
I ich nazwy:
BOW - cień w kolorze mlecznym (nie białym!), matowy, lubi się lekko osypywać fajnie rozjaśnia łuk brwiowy i wewnętrzny kącik, u mnie dotknął już dna - używam go praktycznie codziennie.
ORGANZA - perłowy ciepły róż, opalizujący na złoto - ciekawy kolor, całkiem niezła pigmentacja, użyłam go nawet ostatnio do wykonania na sobie makijażu na wesele, bo wizażystka doradziła mi jasny makijaż oka.
RIBBON - typowy róż, ciepły, matowy - tego cienia używam najrzadziej - pewnie dlatego, że mam ze 2 podobne w Paraguaya.
GIFT BASKET - perłowy karmelowy brąz - piękny kolor, często po niego sięgam.
GLITZ - ciemne srebro/metal, perłowy - z racji koloru mojej tęczówki rzadko używam do na całą ruchomą powiekę - u dziewczyn z brązową tęczówką w tej roli na pewno wyglądałby pięknie. Ja lubię nim podkreślać dolną powiekę.
CELEBRATE - perłowa oberżyna - piękny kolor, świetna pigmentacja, dobrze sprawdza się w makijażach wieczorowych.
PAMPER - matowy jasny róż, niemal cielisty, dlatego świetnie nadaje się do rozcierania i wyrównywania koloru.
GATEAU - chyba najsłynniejszy cień z tej paletki - kameleon, liliowy opalizujący na jasne dość chłodne złoto, ale gdy spojrzymy pod innym kątem, zdaje się też opalizować lekko na niebiesko. Niesamowity cień, który świetnie wygląda na powiece nawet solo. Zdecydowanie mój faworyt.
THE MAIL - dość ciemny ciepły beż, matowy. Używam go najczęściej do zaznaczenia zagłębienia powieki. Świetnie sprawuje się także jako cień transferowy.
BOXED - dość jasny matowy brąz, raczej chłodny. W moim przypadku dobrze się sprawdza do podkreślania brwi.
WRAPPED UP - chłodna śliwka wpadająca w brąz, dość ciemny kolor. Dobry do przyciemniania zewnętrznego kącika lub podkreślania dolnej powieki.
NOIR - typowa sleekowa czerń - ciemna jak sadza, niesamowicie napigmentowana. Kolor matowy. Ma spore tendencje do osypywania, ale myślę, że w tym przypadku jest trochę lepiej niż przy starszych paletkach Sleeka.
Moi faworyci to: BOW, GIFT BASKED, GLITZ, PAMPER, GATEAU, THE MAIL, BOXED, NOIR. Jak widać sporo ich, co tylko dowodzi tego, że wybór paletki jest trafiony :)
A tak wyglądają swatche:Jak widać pigmentacja cieni jest naprawdę dobra. Przy aplikacji matowe cienie potrafią się osypywać, ale nie jakoś tragicznie. Najtrudniejszy jest pod tym względem czarny cień, który jest na tyle kruchy, że nie przetrwał cało transportu Pocztą Polską :/ W efekcie cała paczka była usmolona tym cieniem, ale na szczęście udało mi się to jakoś wyczyścić, nie brudząc przy tym innych kolorowych kosmetyków.
Do pełni szczęścia w codziennym makijażu, brakuje mi w tej palecie jedynie perłowej bieli i perłowego opalizującego na złoto beżu (ostatnio szczególnie upodobałam sobie te kolory w makijażu dziennym i wieczorowym).
Nigdy wcześniej nie byłam natomiast wielką fanką cieni perłowych (również Sleeka), ale OSS naprawdę mnie swoimi cieniami perłowymi przekonała i po raz pierwszy naprawdę często używam cieni perłowych, zarówno w dziennych jak i wieczorowych makijażach.
Paletkę OSS mam już ponad 2 miesiące. Używam jej prawie codziennie i jestem z niej naprawdę zadowolona. Cena idzie w parze z jakością, dlatego nie dziwię się marce Sleek, że podnosi ceny, bo jakość wg mnie też idzie w górę. Paletka ta jest dość uniwersalna i pasuje do większości typów urody, dlatego myślę, że jest to zestaw kolorów, który powinna posiadać każda z nas.
O dziwo OSS obudziła we mnie chęć na makijaże nude, które zwykle mnie nudziły, dlatego od jakiegoś czasu mam ochotę na zakup Au Naturell ;)
Podsumowując:
+ trafiony zestaw kolorów
+ dobra pigmentacja
+ można tymi cieniami wykonać makijaż dzienny i wieczorowy
+ cienie pasują do wszystkich typów urody
+ cena
- matowe cienie lubią się osypywać (czarny nawet dość mocno)
Ocena: 4,5/5
UWAGA! UWAGA!
A na koniec mam dla Was NEWS: na Allegro i w kilku sklepach internetowych (m.in. Cocolita) pojawiły się znów matowe paletki Sleeka. Niestety jest ich niewiele i cena poszła w górę - na Cocolita są po 34,90 zł, ale została już tylko Brights, a na Allegro w opcji "kup teraz" obie paletki są po 44,90 zł. Darks jest już chyba na tyle kultowa, że nawet za takie pieniądze sporo dziewczyn ją kupuje (ja większości cieni z tej paletki od dłuższego czasu używam rzadko, więc chyba nie dałabym za nią takich pieniędzy... choć kto wie, bo kolory są naprawdę piękne).
A Wy co sądzicie o powrocie matowych limitowanek Sleeka? Jakie są Wasze typy i oczekiwania od paletek tej marki?
Pozdrawiam Was cieplutko z Torunia, w którym wreszcie zawitała piękna, ciepła, polska złota jesień :D
Świetna, rzeczowa recenzja:)
OdpowiedzUsuńŚwietna, rzeczowa recenzja:)
OdpowiedzUsuń