sobota, 20 października 2012

Bronzer E.L.F., odcień Cool - recenzja

Witajcie :)

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją używanego przeze mnie od ponad 2 miesięcy bronzera E.L.F. w odcieniu Cool. Zacznę może od początku...

Od dłuższego czasu poszukuję bronzera odpowiedniego dla bladziocha o chłodnym typie urody, na który w dodatku nie trzeba będzie wydać majątku (jak np. Bronze Universel de Chanel - swoją drogą moje marzenie, być może znajdę kiedyś motywację, by uskładać na nie pieniądze). Początkowo myślałam o bronzerze Honolulu marki W7, gdyż ma on chłodny odcień. Na blogach innych dziewczyn oglądałam zdjęcia tego kosmetyku i doszłam do wniosku, że jednak będzie dla mnie za ciemny, bo jest dość mocno napigmentowany. Z tego też powodu wyeliminowałam bronzery Sleek. O Essence i innych tego typu drogeryjnych markach naczytałam się, że dają efekt cegły lub pomarańczy. Pewnego dnia, gdy robiłam zakupy na Allegro u mojej ulubionej sprzedawczyni, zobaczyłam w jej sklepiku bronzery mozaikowe ELF. Poczytałam nieco o nich na wizaz.pl i zdecydowałam się zaryzykować i zamówić odcień Cool. Tak oto zaczął się mój burzliwy romans z tym produktem ;)

Przedstawiam Wam zatem bronzer Cool marki ELF:
W opakowaniu mamy 13 g kosmetyku, ważnego 12 miesięcy, za którego płacimy ok. 19 zł. Według mnie jest to niezła cena. Waga produktu również jest idealna, biorąc pod uwagę datę ważności.

Opakowanie jest solidne i estetyczne. Zamknięcie jest jak dla mnie idealne - otwarcie kasetki nie wymaga włożenia dużej siły (jak w niektórych paletkach Sleeka na przykład), nie zacina się, a jednocześnie zamknięcie jest na tyle solidne, że samoistnie się nie otwiera. Wieko jest naprawdę stabilne. W środku znajdziemy też całkiem praktyczne lusterko - nie jest duże, ale dla mnie jest wystarczające, gdy nie mam innego pod ręką. Do minusów opakowania zaliczę to, że łatwo się brudzi, a nie tak łatwo te zabrudzenia z kolei z niego zetrzeć. Wewnętrzne lusterko natomiast często wymaga przecierania z cieniutkiej warstwy pudru bronzującego, jaka lubi się na nim zbierać do jakiś czas wskutek używania kosmetyku. Po 2 miesiącach użytkowania napisy zaczęły się lekko ścierać.

Dla zainteresowanych zamieszczam opis producenta i skład (nad którym sama nie będę się głowić, bo i nie bardzo się na tym znam):

Tak natomiast prezentują się swatche:
Pierwsza plamka (czyli ta po lewej stronie zdjęcia) to efekt zmieszania wszystkich czterech odcieni.

A tak bronzer w zmiksowanej wersji czterech kolorów prezentuje się na mojej buzi (wybaczcie, że zamieszczam fotę jakiegoś archiwalnego makijażu, ale nie mogłam znaleźć innej, a teraz rzadko mam dobre światło do robienia zdjęć makijaży):

Co sądzę o tym bronzerze?
Prawdę mówiąc spodziewałam się nieco chłodniejszego koloru. Cieszę się natomiast, że nie jest zbyt ciemny. Nie jest mocno napigmentowany, ale w moim przypadku to plus, bo mam ciężką rękę do tego typu kosmetyków i obawiam się, że gdyby był mocniej napigmentowany, zrobiłabym sobie placki na twarzy. Z początku miałam z nim ciężkie przejścia, bo nie mogłam uzyskać efektu konturowania, o jaki mi chodzi, ale znam już tego przyczynę - używałam do aplikacji pędzla jajeczkowego do konturowania. Po jakimś czasie postanowiłam zmienić pędzel - skośnie ścięty też się nie sprawdził, typowa kulka do pudru trochę lepiej, ale dalej to nie było to. Okazało się, że w moim przypadku ten bronzer najlepiej współpracuje z pędzlem do pudru typu flat-top, Hakuro H50. Produkt nakłada się nim bardziej równomiernie i nie ma wyraźnych odcięć. Sama nie mogę wyjść z podziwu, że konturuję teraz twarz największym pędzlem jaki posiadam ;)
Trwałość bronzera jest całkiem niezła - na mojej twarzy trzyma się prawie cały dzień. Pod wieczór blaknie, ale na szczęście schodzi z twarzy równomiernie, nie robiąc żadnych plam czy placków. Nie zapycha porów, czego bardzo się obawiałam. Jest całkowicie matowy - jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że biały kwadrat nie jest typowym rozświetlaczem, ale po jakimś czasie pojęłam, dlaczego w tej mozaice się znalazł - dajnie rozjaśnia i gdy potrzebuję nawet rozjaśnić jakąś partię twarzy, a nie chcę błysku, świetnie się w tym sprawdza. Jeśli chodzi o czwarty kwadracik, to myślałam, że będzie to róż, a po otwarciu kosmetyku okazało się, że jest to kolor dający efekt delikatnego, złocistego muśnięcia słońcem - ciekawy, przyznaję. Kolory dobrze się ze sobą mieszają, świetnie sprawują się także solo. Bronzer niestety przy nabieraniu potrafi trochę pylić - ma nieco kruchą konsystencję. Na razie uważam, że jest wydajny, ale pylenie faktycznie może czasem irytować.

Podsumowując:
+ praktyczne opakowanie z lusterkiem
+ cena
+ niezbyt ciemny dla jasnej cery
+ dzięki moizaice bronzer jest wielozadaniowy
+ nie zapycha porów
+ trwały
+ daje subtelny efekt, który można stopniować

- kolor mógłby być chłodniejszy - gdy nałożymy więcej kosmetyku kolor wpada w ceglasty
- pyli przy aplikacji
- krótki termin ważności
- łatwo brudzące się opakowanie, z którego ścierają się napisy

Jak na mój pierwszy bronzer jest całkiem nieźle, ale wciąż zamierzam szukać ideału. Być może kiedyś zakupię go ponownie.

Ocena: 3,5/5

A jakie bronzery Wy preferujecie? Macie swoich ulubieńców? A może któraś jest w stanie mi polecić bronzer w niezbyt ciemnym, ale chłodnym kolorze, w normalnej cenie? ;) Czekam na komentarze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.