sobota, 2 lutego 2013

Pielęgnacja włosów - styczeń 2013

Witajcie :)

W tej notce przychodzę do Was z aktualizacją pielęgnacji moich włosów i samego stanu moich włosów. Jeżeli jesteście ciekawe, zapraszam do lektury :)

Zacznę może od pokazania stanu moich włosów sprzed miesiąca, a dokładnie z dnia 27 grudnia 2012 r.:


Włosy na tym zdjęciu są lśniące chyba tylko i wyłącznie od lampy błyskowej. Były suche, matowe. Na zdjęciu widać, że puszą się i są niesforne, a końcówki są zniszczone i suche.

A tak jest teraz (zdjęcie zrobione 1 lutego 2013 r.):


W sumie widzę pewną poprawę, ale do ideału jeszcze daleka droga ;) Końce nadal są suche i szybko się niszczą. Są strasznie porowate i porozdwajane, bardzo szorstkie w dotyku, zwłaszcza te na spodzie - pewnie dlatego, że na ciężko mi je dokładnie rozczesać, kiedy się spieszę, no i ocierają o ubrania. Powinnam pewnie częściej je upinać, ale na razie nie wymyśliłam bardziej humanitarnej metody upinania niż kucyk czy luźny kok, wykonany przy pomocy zwykłej gumki do włosów. Powoduje to niestety u mnie ból skóry głowy i osłabienie cebulek włosowych, więc najczęściej noszę włosy rozpuszczone (podpinam tylko grzywkę, żeby mi nie leciała na twarz). Klamry itp. akcesoria, zimą, gdy noszę czapkę, niespecjalnie wchodzą w grę.

Jeżeli znacie jakieś fajne akcesoria do humanitarnego upinania włosów, łatwo dostępne, dajcie znać :)

A wracając do obecnego stanu moich włosów - górna ich część naprawdę odżyła - dzięki olejkowi łopianowemu jest lśniąca. Pojawiły się też nowe baby-hair. Włosy też dużo łatwiej się rozczesują, mimo że nie zakupiłam jeszcze Tangle Teezer'a ;) Są bardziej puszyste i delikatniejsze w dotyku (takie mięciutkie). Dla suchych, porozdwajanych, szorstkich końcówek będę bezlitosna - w przyszłym tygodniu idę do fryzjera.



Farbowanie:
Tuż po zrobieniu grudniowego zdjęcia podcięłam nieco końcówki (specjalnymi nożyczkami oczywiście) i pofarbowałam całą długość włosów farbą w piance Wellaton w kolorze Wiśniowa Czerwień (recenzja TUTAJ), skupiając się głównie na odrostach. I tutaj ostrzegam po raz kolejny użytkowniczki farb piankowych Wellaton - wygląda na to, że chyba została zmieniona formuła (albo ja trafiłam na jakiś felerny egzemplarz tej farby, sprawdzałam i nr farby na buteleczce emulsji się zgadzał, farba nie była też przeterminowana), bo kolor wyszedł mi dużo jaśniejszy i cieplejszy niż zwykle - zamiast wiśniowej czerwieni otrzymałam bardziej miedzianą czerwień, jaśniejszą niż wiśniowa. W sumie jakoś mi to nie przeszkadza, bo lubię zmiany, ale ta zmiana była tak niespodziewana, że szczęka mi opadła, gdy wysuszyłam włosy po farbowaniu. Jak ktoś bardzo lubi kolor, którym stale się farbuje, to może się nieźle rozczarować. Chyba i tak pofarbuje się ponownie tym kolorem, choćby po to żeby sprawdzić czy faktycznie zmieniono formułę, czy ja miałam dziwny egzemplarz. Jeśli ten kolor mi się znudzi, albo stwierdzę że jednak mi nie pasuje, przyciemnienie go po paru tygodniach nie stanowi problemu ;)

Dajcie znać, jeśli wiecie o co może chodzić z tym kolorem farby, bo ciekawa jestem :)

No i oczywiście zgodne z moim pielęgnacyjno-włosowym postanowieniem kolejne farbowanie najwcześniej za miesiąc. W sumie ten jaśniejszy kolor ma swoje plusy, bo nie widać tak odrostów w kolorze ciemnego popielatego blondu ;)


Pielęgnacja w styczniu:
Farbowanie niestety nieźle dokopało moim włosom, ale i tak nie zamierzam z niego rezygnować. Włosomaniaczką w ciągu tego miesiąca też się nie stałam i raczej się nie stanę.

Olejowanie:
Z początku olejowałam włosy 1 raz w tygodniu, a od mniej więcej 2-3 tygodni olejuję minimum 2 razy w tygodniu. Używam aktualnie trzech olejków:

1) Olejek kokosowy Alverde, którego używam od niedawna i nie wiem jaki wpływ będzie mieć na moje włosy, więc nie wydam na razie opinii na jego temat. Jest to moja alternatywa dla Alterry, bo chcę, żeby moje włosy dostawały różne składniki odżywcze, a nie ciągle takie same. Wiem jednak, że olejek kokosowy może wysuszać włosy, więc nie używam go częściej niż raz w tygodniu i czujnie obserwuję reakcję moich włosów na ten kosmetyk.

2) Olejek Alterra z migdałów i papai - chyba najbardziej lubię zapach, jaki pozostawia na moich włosach, no ale to akurat jest chyba najmniej istotne w pielęgnacji włosów. Stosuję go ostatnio przed niemal każdym myciem włosów, ale szczerze powiedziawszy na razie nie widzę jakichś wielkich efektów. Wydam więc o nim ostateczną opinię jak już wykończę butelkę, którą obecnie posiadam. Trochę nawilża, ale na razie jak dla mnie niewystarczająco. Być może za parę tygodni będę widzieć większe efekty.

3) Olejek łopianowy z czerwoną papryką Green Pharmacy - używam go dokładnie od Wigilii Bożego Narodzenia. Spowodował u mnie wysyp baby-hair. Nakładam go tylko na skórę głowy i nasadę włosów i włosy w tym miejscu po użyciu tego specyfiku pięknie błyszczą. Może być jednak drażniący dla posiadaczek wrażliwej skóry głowy. Ja, gdy zaczęłam go używam, robiłam próby - za pierwszym razem nałożyłam go na 20 minut, nie podrażnił mnie, więc potem nakładałam go na coraz dłużej aż doszłam go 2 godzin (podczas, gdy producent zaleca maksymalnie 30 minut). Dopiero po ok. 2 godzinach czuję pieczenie skóry głowy, więc staram się go trzymać na głowie nieco krócej niż te 3 godziny. No i stosuję go nie częściej niż raz w tygodniu, bo przy częstszym stosowaniu przetłuszcza mi włosy.

Włosy myję wieczorem i również wieczorem je olejuję, przed myciem głowy oczywiście. Dlaczego wieczorem? Po prostu rano zwykle nie mam czasu (musiałabym wstawać chyba o 5:00 rano :/). Poza tym unikam suszenia suszarką, więc wolę umyć włosy jakieś 2-3 godziny przed pójściem spać, żeby same wyschły.

Mycie włosów:

1) Szampon BabyDream - służy mi do zmywania olejów, bo nie ma SLS i parabenów. Radzi sobie z tym bardzo dobrze. Jednak po olejowaniu odczuwam potrzebę dwóch myć, więc przy drugim myciu używam innego szamponu, gdyż po tym, gdy włosy są mokre mam takie uczucie jakby miały być zbyt puszyste i sianowate po wyschnięciu. Dlatego przy drugim myciu używam innego szamponu.

2) Szampon Green Pharmacy Nagietek Lekarski do włosów normalnych i przetłuszczających się - używam go właśnie do drugiego mycia. Słabo się pieni i jest mało wydajny. Może trochę zmniejsza przetłuszczanie włosów, ale mam wrażenie, że w ogóle ich nie nawilża,dlatego nie zamierzam do niego wracać, gdy już go zdenkuję. Mam wrażenie, że nie różni się od taniego szamponu z supermarketu.

3) L'biotica Biovax Latte, Intensywnie regenerująca maseczka do odbudowy osłabionych włosów - jest to maseczka, którą stosuję co 4-5 dni po umyciu włosów. Używam jej od 3 tygodni, więc jeszcze za wcześnie na recenzję. Na pewno zdążyłam zauważyć przez ten czas, że włosy po użyciu tej maseczki dobrze się rozczesują. Podoba mi się też dołączony termo-czepek, którego oczywiście używam, gdy mam maseczkę na głowie. Nakładam ją na ok. 30 minut.

Odżywki bez spłukiwania:
Ostatnim krokiem pielęgnacyjnym w moim wykonaniu jest nałożenie balsamu nawilżającego i jedwabiu:

1) Najpierw nakładam nawilżająco-regenerujący balsam do włosów Joanna (recenzja TUTAJ). Nakładam go przed rozczesaniem włosów, bo ułatwia on rozczesywanie. Pokrywam nią 1/2 długości włosów. Swoją drogą to wydajna ta butla, bo mam ją już ponad pół roku i myślę, że jeszcze na trochę mi wystarczy.

2) Po rozczesaniu włosów zabezpieczam końcówki jedwabiem, aktualnie Biosilk, który mam wrażenie że zabezpiecza je słabiej niż jedwab CHI, więc następnym razem zakupię CHI (pewnie zrobię to w przyszłym tygodniu, gdy będę u mojej fryzjerki. Wiem, że takie odżywki z jedwabiem mają silikony, ale uważam, że silikony są potrzebne do zabezpieczenia końcówek przed niszczeniem. A końcówki do 3 miesiące i tak trzeba podcinać, więc tym samym usuwamy tkwiące w nich silikony. Na całe włosy, czy nawet na połowę długości w życiu bym tego specyfiku nie nałożyła.


Tak mniej więcej wyglądała pielęgnacja moich włosów w styczniu. Myślę, źe kolejne aktualizacje będą już krótsze, bo sporo kosmetyków będzie się powtarzać. Na pewno chcę po zdenkowaniu Biovaxa wypróbować jeszcze maseczki innych producentów - BingoSpa choćby, czy bananową maseczkę Scandic Organic Banana. Z chęcią poczytam także Wasze rady, dotyczące pielęgnacji włosów. Może polecicie mi coś wartego wypróbowania? :)

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Też go lubię, choć długo miałam opory przed stosowaniem czerwonej farby. Ale wystarczyło, że raz spróbowałam i się uzależniłam ;)

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.