sobota, 12 stycznia 2013

Farmona Sweet Secret, Słodkie trufle i migdały: peeling do mycia ciała i balsam do cieła

Witajcie :)

Przepraszam za moją krótką nieobecność. Od poniedziałkowego wieczora gorączkowałam (o czym pisałam Wam ostatnio) i przez ostatnie 2 dni po prostu nie miałam siły napisać nawet jakiejś krótkiej recenzji. O makijażach chwilowo w ogóle nie ma mowy, bo oczy mi ciągle łzawią, więc malowanie ich byłoby tragedią. Mam tylko nadzieję, że zdążę na czas z pierwszym makijażem w zabawie "Kolory tęczy", bo mam na niego dosyć fajny pomysł, tylko potrzebuję zdrowych oczu ;) Trochę ciężko mi wyzdrowieć, bo ostatnio ciągle musiałam biegać po mieście i coś załatwiać. Udało mi się zapisać na egzamin teoretyczny na prawo jazdy już na ten poniedziałek wieczorem, czyli zdaję jeszcze na starych zasadach. Skorzystałam z możliwości, bo stary dobrze znany mi egzamin to jednak mniejszy stres. Musiałam tylko napisać maila do wykładowcy, u którego mam w tym czasie kolokwium, żeby jakoś to przełożyć :P No ale ja tu znowu gadu gadu o sobie, a Wy pewnie chcecie przeczytać recenzję ;D Przejdźmy więc do rzeczy...

Tak prezentuje się peeling do ciała i balsam do ciała Farmona Sweet Secret o zapachu słodkich trufli i migdałów:


Kupiłam te dwa kosmetyki razem w świątecznym zestawie. Skorzystałam akurat z grudniowej promocji Hebe dla posiadaczek ich karty i zapłaciłam za ten zestaw 16,99 zł, więc myślę że się opłacało. Zestaw ten można było też dostać w innych drogeriach. Widziałam go ostatnio nawet w toruńskiej Naturze, więc przed świętami wszystkiego nie wyprzedali. Jeśli zestaw ten więc Was zainteresuje, to jeszcze nic straconego - przejdźcie się po sieciowych drogeriach, może upolujecie ;)

W zestawie tym mamy peeling do ciała o pojemności 225 ml i balsam do ciała, również o pojemności 225 ml. Ponieważ są to dwa różne kosmetyki, na temat których mam nieco odmienne zdania, będę recenzować je osobno.

Peeling do ciała


Opakowanie: Solidny zakręcany słoiczek. Może nie jest zbyt ciekawy wizualnie. Podoba mi się nadruk na nakrętce, przedstawiający apetyczne trufle, które z chęcią bym schrupała, gdyby były prawdziwe. Etykietki się nie odklejają - być może dlatego, że nie trzymam peelingu w kabinie prysznicowej, tylko na regale łazienkowym. Zakrętka zakręca opakowanie bez najmniejszego wysiłku.



Konsystencja, barwa, zapach: Peeling jest drobnoziarnisty. Ścierających drobinek jest sporo. Ma postać brązowego żelu, który niestety według mnie jest trochę za rzadki, przez co często spora ilość wyciekała mi z dłoni i kosmetyk się marnował. 



Zapach jest natomiast zniewalający - na pewno bardzo czuć trufle, migdały też ale wydaje mi się, że trochę mniej. Kiedy otwieram ten peeling, czuję się jakbym otwierała bombonierkę :D Zapach jest naprawdę silny i słodki - czuję go bardzo wyraźnie na ciele po wyjściu spod prysznica. Co więcej, utrzymuje się on na ciele przez kilka godzin, nawet gdy nie użyję balsamu, który jest w zestawie. Za zapach daję więc ogromnego plusa.

Moja opinia o działaniu: Kosmetyk ten spełnia wymagania, jakie zwykle stawia się peelingowi do ciała - naprawdę dobrze złuszcza. Nie spodoba się zapewne zwolenniczkom peelingu gruboziarnistego - ja taki wolę, jeśli chodzi o złuszczanie skóry ud i pośladków. Jednak ten peeling spisuje się naprawdę nieźle. Przez zniewalający zapach wieczorny peeling stał się ogromną przyjemnością. 

Minusem jest to, że w moim przypadku peeling ten wysusza skórę. Myślałam, że może chociaż załączony balsam jest mocno nawilżający i załagodzi ten efekt, jednak nieco się zawiodłam, o czym dowiecie się z drugiej części tej recenzji.

Produkt ten nie należy też do bardzo wydajnych, głównie ze względu na swoją rzadką konsystencję - dla mnie taki słoiczek wystarczył ja jakieś 6-7 użyć. nie jest to jednak peeling do codziennego użytku, bo dość mocno złuszcza, więc przy moim stosowaniu 1-2 razy w tygodniu da się zdzierżyć kiepską wydajność.

Podsumowując: Moje odczucia względem tego peelingu są więc mieszane - dobrze złuszcza, pięknie i intensywnie pachnie, jednak wysusza skórę i jest niezbyt wydajny.

Ocena: 3/5


Balsam do ciała


Opakowanie: Plastikowa butelka, zamykana na zatrzask, utrzymana w tej samej kolorystyce, co opakowanie peelingu. Plastik ten zbytnio nie przepuszcza światła, więc trudno dokładnie stwierdzić, ile kosmetyku pozostało w środku. Czarne zatrzaskujące wieczko nie jest w zupełności płaskie - w miejscu otwierania lekko wygina się w dół. Myślałam, że będzie to sprawiało, że balsamu nie da się postawić na dnem do góry, gdy będzie go już niewiele. Jednak się pomyliłam - jeżeli mamy do czynienia z twardą, równą, poziomą powierzchnią, balsam bez problemu będzie stać na zakrętce.



Przy opakowaniu niewielki minus daję za folię, którą jest oklejona butelka - jakiś czas temu zaczęła się marszczyć, mimo że balsam ten nie ma wiele do czynienia z wilgocią - stoi sobie grzecznie na regale, dość daleko od źródeł wody. No ale jak już pisałam, jest to maleńki minus.


Konsystencja, barwa, zapach: Balsam ma białą barwę, jest bardziej płynny niż kremowy, jednak jak na płynny balsam jest dość gęsty i nie wylewa się z dłoni. Zawiera w sobie małe czarne drobinki, jakby kawy. Nie wiem czym są te drobinki i czemu mają służyć. Szybko się wchłaniają w skórę, więc ich obecność mi nie przeszkadza. Zapach jest taki sam, jak zapach peelingu, jednak mniej intensywny. Fajnie przedłuża trwałośc zapachu peelingu.




Moja opinia o działaniu: Balsam jest na pewno bardziej wydajny niż peeling. Peelingu zostało mi jeszcze na jedno użycie, a balsamu mam jeszcze ok. 1/3 butelki. Pozostaje mieć nadzieje, że będzie pasować zapachowo do żelu Original Source o zapachu czekolady z pomarańczą...

Balsam pięknie pachnie i jego zapach utrzymuje się przez kilka godzin. Stosowałam nawet połączenie zapachu tych dwóch kosmetyków przed jedną rodzinną imprezą, dzięki czemu kompletnie nie było potrzeby użycia perfum (wręcz było to niewskazane, by zapachy za mocno się nie wymieszały). Po prysznicu, który brałam wczesnym popołudniem, zapach tych kosmetyków utrzymywał się na moim ciele aż do późnego wieczora, więc polecam ten wariant, jeśli szukacie jakiejś alternatywy dla perfum przed wielkim wyjściem ;)

Niestety balsam ten zawiódł mnie w kwestii nawilżania. Peeling z tej samej serii dość mocno wysusza mi skórę. Liczyłam więc na to, że balsam ten będzie bardzo nawilżający. Okazało się, że nawilża, ale nie wystarczająco. W moim przypadku jest więc bardziej gadżetem zapachowym niż balsamem pielęgnacyjnym, co sprawia, że nie kupię go ponownie i nie polecam go posiadaczką cery suchej.

Podsumowując: Balsam jest wydajny i ma piękny zapach, jednak w moim przypadku niewystarczająco nawilża. Mogę go natomiast polecić na wypróbowanie tym dziewczynom, które nie mają tak suchej skóry jak moja.

Ocena: 2,5/5




Na koniec mam do Was wielką prośbę. Dajcie mi znać w komentarzach czy znacie jakiś balsam czy masło do ciała o pięknym słodkich, wręcz ciasteczkowym zapachu, idealnym na zimę, który dodatkowo będzie mocno nawilżał i jego cena mieści się w 30 zł. Mam aktualnie kilka balsamów o zapachach idealnych na zimę, których niestety rzadko używam, bo są niewystarczająco nawilżające dla mojej bardzo suchej skóry. Jedyny kosmetyk, który spełnia aktualnie wymagania mojej skóry to balsam Nautrogena z maliną nordycką, który pachnie nijako, a zimą marzy mi się jakiś przytulny, słodki zapach :(

Dajcie też znać czy miałyście do czynienia z zimowymi kompozycjami zapachowymi w kosmetykach Farmony :) 

Ja nie ukrywam, że mam jeszcze ochotę wypróbować wariant szarlotka z bitą śmietaną. Może zdecyduję się na peeling o tym zapachu, bo boję się, że balsam czy masło do ciała znowu będzie u mnie gadżetem zapachowym, zamiast kosmetykiem pielęgnacyjnym. Mimo wszystko uważam, że za cenę ok. 17 zł warto było wypróbować tak ciekawy zestaw zapachowy znanej Farmony :)

5 komentarzy:

  1. Zapach musi być nieziemski! Szkoda, że nawilżanie marne mają :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również żałuję tego, że słabo nawilżają :( Zapach na zimę jest idealny, ale słabe nawilżanie z kolei dyskwalifikuje w moim przypadku kosmetyki pielęgnacyjne w okresie zimowym :/

      Usuń
  2. z farmony jeszcze nic nei miałam, ale skoro nie nawilżają za dobrze to raczej się nie skuszę;)
    pozdrawiam
    zapraszam na rozdanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie te kosmetyki to była pierwsza styczność z tą marką. Ale zapachy te kosmetyki mają tak piękne, że jakoś mocno się do Farmony nie zraziłam - może po prostu te kosmetyki nie są dla mnie odpowiednie na zimę. Być może skuszę się jeszcze na jakiś ciekawy owocowy zapach, gdy będzie już ciepło.

      Usuń
  3. Ciekawy artykuł!
    Zapraszam do mnie ;)
    http://myzombielifee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.