Witajcie :)
Pojawiam się i znikam i ciągle tak od nowa ostatnio. Jak już Wam pisałam, ciągle jestem ostatnio zajęta, głównie uczelnią, ale też kilkoma innymi sprawami.
Głównym sponsorem dzisiejszego makijażu jest... wysyp pryszczy, którego przyczyna jest mi kompletnie nieznana. Nie są to wielkie zaskórniki, więc raczej nie jest to wina hormonów, bo na mojej twarzy gości aktualnie stado maleńkich ropniaczków. Nie chciałam Wam się nawet pokazywać z taką twarzą, ale to by oznaczało, że musiałabym na czas tej masakry odpuścić sobie recenzowanie kolorówki, a nie mam pojęcia jak długo jeszcze ci kosmici będą na mojej twarzy. Zresztą - wszyscy jesteśmy ludźmi i każdemu coś czasem wyskoczy na buzi ;) No ale jak ktoś się boi drastycznych zdjęć, to lojalnie uprzedzam, żeby nie patrzył :P
Pokazany makijaż na tych zdjęciach ma już ładnych kilka godzin. Odświeżyłam jedynie usta.
Na twarzy mam:
- mineralny podkład kryjący Annabelle Minerals w kolorze Natural Light
- puder mineralny do cery tłustej i mieszanej Jadwiga
- korektor w płynie Collection 2000, nr 1 Fair
- róż Revlon Matte, nr 02 Blushing Berry
- odrobina rozświetlacza The Balm Mary-Lou Manizer
- kredka do brwi Catrice, nr 020 Date With Ash-ton
- żelowy eyeliner Maybelline Eyestudio Lasting Drama, nr 01 Black
- maskara Max Factor 2000 Calorie Dramatic Volume, Black
- szminka Manhattan Soft Mat Lipcream, nr 45H, czyli bohater dzisiejszej recenzji.
Makijaż jak widać bardzo minimalistyczny. Tak wygląda ostatnio mój codzienny makijaż - kreseczka, tusz do rzęs, róż i mocniej podkreślone usta. Jest to świetna opcja, gdy ktoś, tak jak ja, ma rano tylko 10 minut (albo i mniej) na wykonanie makijażu, ale zależy mu na tym, by buzia była ożywiona. sama siebie zadziwiłam rezygnacją z bronzera - po prostu jakoś mi nie pasuje ostatnio do tych minimalistycznych makijaży.
Na jakie kosmetyki stawiacie w szybkim porannym makijażu? :)
Przejdźmy do recenzji matowej pomadki Manhattan...
Dużo się teraz mówi i pisze o matowych pomadkach Essence. Posiadam jedną z nich i również ją niedługo zrecenzuję. Dzisiaj natomiast chciałabym Wam przedstawić jej odpowiednik z Manhattan, który jest na rynku już dość długi czas.
Cena i dostępność: Rossmann - ok. 16 zł, Allegro - ok. 6 zł + wysyłka. Ja swój egzemplarz wylicytowałam na Allegro za 4,25 zł.
Data ważności i pojemność: 24 miesiące od otwarcia; 6,5 ml.
Opakowanie: Takie jak opakowanie błyszczyka. Proste, klasyczne - to lubię :) W związku z tym, że pomadka jest kremowa ma aplikator, również taki jak w przypadku błyszczyków - taka skośnie ścięta gąbkowata szpatułka, która nabiera według mnie odpowiednią ilość produktu. Ja z reguły nie mam problemów z ładnym rozprowadzeniem pomadki aplikatorem, mimo że ma ona czerwony kolor. Ale dla osób niewprawionych zalecam uzbrojenie się w pędzelek do ust, no chyba że wybierzecie pomadkę w innym kolorze.
Konsystencja, zapach, smak: Jak już napisałam, pomadka ma konsystencję gęstego kremu, nie tak pudrowego jak w przypadku matowych pomadek Essence. Tutaj konsystencja jest bardziej aksamitna. Pachnie wanilią i jest bezsmakowa.
Kolor: Mój kolor to 45H, czyli chłodna, dość intensywna czerwień. Zaraz po nałożeniu łudząco przypomina szminkę MAC Russian Red, jednak po wyschnięciu kolor staje się troszeczkę bledszy i uzyskujemy już czerwień wpadającą bardzo subtelnie w malinę. nie ukrywam, że ten kolor bardzo mi się podoba i jakbym miała oceniać tylko kolor, to jest to moja ulubiona czerwona pomadka.
Komfort noszenia, trwałość: Pomadka ma spore tendencje do wysuszania ust. Najlepiej wygląda nałożona na usta, na których balsam nawilżający już całkowicie się wchłonął, ale to jest opcja tylko dla posiadaczek zadbanych ust, które są w bardzo dobrej kondycji. Na pomadce nawilżającej natomiast szminka ta ma mniejszą trwałość. Nie polecam jej dziewczynom, które borykają się cały czas z problemem przesuszonych ust - podkreśli Wam każdą zmarszczkę, każdą suchą skórkę i będziecie czuły tragiczne ściągnięcie ust - ja tak miałam, gdy użyłam jej w okresie, gdy miałam problemy z przesuszonymi ustami. Używam jej tylko wtedy, gdy moje usta są w naprawdę dobrej kondycji i wtedy nie odczuwam dyskomfortu. Trwałość na moich ustach wynosi jakieś 4-5 godzin, jeżeli nie jem w tym czasie.
Ocena: 4/5 (za skłonność do wysuszania ust)
Miałyście do czynienia z matowymi pomadkami? Uważacie je za hit czy kit? :)
piękny kolor. tylko szkoda, że wysusza usta, bo w takim razie jest nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, że zwykle kiedy coś jest bardziej trwałe, wysusza usta. Żałuję, że nie mogę jej przez to używać codziennie. Chociaż w sumie w takim kolorze na co dzień się nie chodzi ;) Ale wiem na pewno, że nie dokupię bardziej dziennych kolorów z tego powodu.
Usuń